ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ktoś szybko poleciał skontaktować się z najważniejszymi publikatorami. Prezes z niesprawną
ręką zadzwonił do swoich mocodawców i jeszcze tego samego wieczora postanowiono
wydać bankiet, by uczcić to wydarzenie.
Hreggvidur cały czas krążył po boisku trzymając w dłoniach kulę i w miarę, jak przybywało
dziennikarzy, fotografów, kibiców i działaczy, stawał się coraz bardziej niespokojny.
Wrzawa się wzmagała, na boisku zaczęli się pojawiać mieszkańcy okolicy. Mistrza zaciągnięto
do samochodu, w którym dziennikarze wyposażeni w ołówki i notesy zasypywali go
pytaniami. Potem zaczęło padać. Grjoni sprzedał jeszcze kilka gazet, po czym chłopcy nagle
skonstatowali, iż nie mają tu już nic do roboty. A faceci z kiosku spożywczego, którzy wcześniej
ich gonili, zbliżali się do boiska, więc towarzysze spokojnie się ulotnili.
Kiedy dotarli do sklepu, Tommi stał w drzwiach. Zapytał o te hałasy na boisku. Potem pokręcił
głową i zaśmiał się z wątpieniem.
To prawda, starry, rzucił dużo dalej niż flaga z rekordem świata!
Tommi powiedział, że zachowuje się dokładnie tak jak jego imiennik apostoł, kiedy opowiada
mu się o takich cudach.
43
Ale wejdźcie, chłopcy, i otrząśnijcie się z deszczu.
Zuchom było poniekąd przykro, że Tommi zdawał się nie do końca wierzyć w sensację.
Widzieli to na własne oczy, a poza tym było tam pełno facetów z taśmami i tede!
Grjoni policzył gazety w torbie i zmartwił się. Zostało tylko trzynaście! Choć nie był
mocny w rachunkach, obliczył, że brakuje mu 30 gazet, które miały dotrzeć do rąk prenumeratorów.
Ale z was szczęśliwe diabły powiedział Tommi, musicie iść do kiosku i dokupić
trzydzieści gazet. Haa! Odkupić gazety, któreście właśnie sprzedali! Hahaha! Nie chciałbym
robić z wami interesów! Haha!
Grjoni zastanawiał się, czy nie udać się do redakcji gazety i nie ukraść brakujących egzemplarzy,
ale było to kłopotliwe i zajęłoby zbyt dużo czasu, więc Baddiemu się to nie
spodobało. Wpadł na pomysł, by Grjoni zadzwonił do redakcji i powiedział, że dostał tylko
trzynaście gazet!
Znaleziono więc rozwiązanie, po prostu tak się zdarzyło, że kierowca dostarczył mu nie tę
paczkę, raz dostarcza mu za dużo gazet, to znów za mało. Grjoni spytał, czy Tommi pozwoli
mu skorzystać z telefonu.
Jak można się było spodziewać, Tommi miał jakieś wątpliwości co do tego planu. Nie podobał
mu się. Co za głupota!
Laczego? To co ja mam zrobić?
Tommi zamyślił się i pogładził po brodzie z miną człowieka uczciwego.
Nie ma sensu mówić, że dostałeś tylko trzynaście gazet. Cóś takiego nigdy by się nie
zdarzyło. Nikt nie zapakowałby trzynastu gazet i żaden kierowca nie pomyliłby się aż tak,
żeby dostarczyć trzynaście gazet zamiast pięćdziesięciu.
Do diabła! To co mogli zrobić?
Aleście, chłopcy, naiwni! Oczywiście, że zadzwonisz i powiesz, że nie dostałeś żadnych
gazet! Bardziej prawdopodobne, że zapomnieli o tobie, albo że paczka się zgubiła czy cóś.
Kiedy kierowca przybył swoim wozem dostawczym na miejsce jakąś godzinę później,
chłopcy siedzieli przed barakiem i jedli szneki ze sklepu nabiałowego. Kierowcą był dwudziestoletni
chłopak. Wyglądał na wściekłego.
Nie dostaniesz żadnych gazet powiedział. Byłem tu dzisiaj jak zwykle i zostawiłem
paczkę przed drzwiami.
Grjoni twierdził, że pewno musiał zapomnieć.
Do diabła, co jest, stary, chcesz mi wmówić, że nie pamiętam? Tylko zjechałem na bazę,
od razu mnie obsobaczyli, że zapomniałem rozwieźć gazety!
Zapalił papierosa i wskazał na Baddiego.
Byłeś po drugiej stronie i coś tam wycinałeś, kiedy tu przyjechałem. Jakbym nie pamiętał!
Chłopcy patrzyli na niego, głupio się uśmiechając.
Kierowca westchnął, wyjął związaną paczkę gazet z kabiny i cisnął w nich.
Drugi raz nie próbujcie mnie wrabiać, bo spuszczę wam lanie! Wcisnął się za kierownicę
i wrzucił bieg. Potem spuścił szybę i spytał:
Czy on tu gdzieś nie mieszka, ten, co to pobił rekord świata?
Chłopcy wskazali na barak Hreggvidura.
Znacie go?
Co to, to tak.
Rozmawiali o tym w redakcji, a przed chwilą podali w radio. Do diabła, to genialne, stary!
To prawda, że on jest rencistą?
Dentystą?
Nie, takim na rencie, kulawy, czy coś?
44
Hreggvidur kulawy! Najsilniejszy człowiek świata kulawy! W życiu nie słyszeli podobnych
bredni.
Ale z was kłamcy, nie można wierzyć w ani jedno wasze słowo powiedział kierowca i
ruszył z kopyta.
Przed barakiem Hreggvidura natknął się na jednego z pijaków, którzy obserwowali zmagania
sportowe. Ten kuśtykał na drewnianej nodze. Redakcyjny wóz zatrzymał się, cofnął na
pełnym gazie na wysokość kuternogi. Chłopak wystawił głowę przez okno i zapytał kulawego,
czy zna Hreggvidura kulomiota.
Wtedy kulawy pijaczyna ożywił się i odezwał ochrypłym, bełkotliwym głosem:
Jaaaa jezdem mmmistrzem świata w pchnięciu kulom!
W chwilę potem szczęśliwy kierowca zjawił się w redakcji z wyszarpanym z Visira
skrawkiem papieru, który wszystkim pokazywał.
Dostałem autograf od mistrza świata!
Kilku rozwiedzionych, pożółkłych od nikotyny, z lekka przyalkoholizowanych dziennikarzy
w prochowcach uśmiechało się światowo, zerkając na skrawek. Na nim to kuśtykający
pijaczyna napisał koślawymi, drukowanymi literami: HREGGVIDUR SIGURDSSON.
Uśmiechając się szeroko, rzekli:
A myśmy słyszeli, że ten tak zwany mistrz świata nazywa się Hreggvidur Bardason.
Ale on twierdził, że jest mistrzem świata powiedział smutno kierowca.
Tak, przyjacielu, rzekli dziennikarze ziewając ale nie martw się, w tym mieście i tak
nie ma żadnego mistrza świata!
Jak to? !
Okazało się, że ten troll z kampusa baraków pobił rekord świata kulą młodzieżową, która
jest o wiele lżejsza niż ta, którą pchają seniorzy!
Kiedy towarzysze roznosili drugą dostawę Visira, Lina rozpalała w piecu
|
WÄ
tki
|