ďťż

- Usiadła na podłodze obok niego w staniczku i majteczkach...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Jakby odmłodniała i stała się spokojniejsza, odkąd miała już za sobą wizyty u Toma. - Kate, jesteś zadowolona, że pojechaliśmy go odwiedzić, co? Pokiwała spokojnie głową. - Poczułam ulgę. Nie muszę niczego ukrywać ani przed tobą, ani przed Tygue. Wszystko się skończyło. Czuję się znowu wolna. - A co z nim? - Nie rozmawiali jeszcze o Tomie, ale Nick wiedział, że musi jeszcze zadać kilka pytań. - O co ci chodzi, Nick? - spytała spokojnie podnosząc na niego oczy. Uklęknął obok niej. - Co się stanie z Tomem? Nie możesz przestać go widywać po tylu latach, to rozumiem, ale... płacisz za te wizyty ogromną cenę, Kate. - Już chyba tak nie będzie, Nick. Nie dźwigam już tego ciężaru sama. Mogę się nim podzielić z tobą, z Tygue. Mogę powiedzieć ci, co czuję, jak Tom się czuje. - Na chwilę zapadła cisza. Spuściła głowę i w milczeniu popatrzyła na obrączkę. Powoli zsunęła, ją z palca i zacisnęła w dłoni. - Skończyło się, Nick. Nie będę jeździła tak często, jak przedtem. Nie jestem pewna, czy on to w ogóle zauważy. Może z początku. Jeśli pojadę do niego raz na kilka tygodni, to będzie uczciwe wobec wszystkich. Co o tym sądzisz, Nick? - Odwróciła ku niemu oczy, błyszczące, pełne łez, ale nie wyglądała na nieszczęśliwą. - Sądzę, że jesteś niezwykłą kobietą, Kate, i bardzo cię kocham, jeszcze bardziej niż przedtem. Cokolwiek chcesz zrobić, jak to chcesz rozwiązać, z góry się na to zgadzam. - To właśnie chciałam wiedzieć. Nie pobierzemy się jednak, dopóki Tom żyje. Nie... nie mogłabym mu tego zrobić. Nawet by nie wiedział, gdybym się z nim rozwiodła, ale ja czułabym się podle. - Nie potrzebujemy papierków, Kate, mamy siebie. Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, pobierzemy się. A tymczasem... Patrzył na Kate z czułym uśmiechem. Właśnie ofiarowała mu jedyny dar, jakiego od niej pragnął - obietnicę małżeństwa. Spojrzał na nią jeszcze raz i w jego oczach pojawił się figlarny błysk. - Tymczasem, młoda damo... Nie miałem pojęcia, że w ogóle myślałaś o małżeństwie. Sądziłem, że będziesz uporczywie broniła swej niezależności, aż do dziewięćdziesiątki. - A dlaczego nie? - Popatrzyła na niego nieśmiało przez chwilę, a potem w jej oczach pojawił się bunt. - Nie mogę pozwolić ci, Nick, byś podejmował za mnie wszystkie decyzje. Pozwoliłam Tomowi i popełniłam błąd. - Rozumiem. Chyba dawaliśmy sobie nieźle radę do tej pory. - Też tak sądzę. Umiałeś ze mną postępować. Dałeś tego różnorakie dowody. - Czyżby? - Znowu w oczach Nicka pojawił się figlarny błysk. Kate wybuchnęła śmiechem. - Nie, rozpustniku. Mówiłam o Tygue. Przeprowadziłeś go szczęśliwie przez wszystkie rafy. Nie sądzę, by miał ci cokolwiek za złe. - Chyba najważniejsza dla niego będzie możność widywania ojca. - Prawdopodobnie masz rację. Najdroższy, bardzo nam pomogłeś. Obawiam się, że żadne z nas nie było na początku łatwym orzechem do rozgryzienia. - Mój Boże, wyznanie! Magnetofon, gdzie jest magnetofon? - Zamknij się! - Wyciągnęła rękę i wplątała palce we włosy na jego piersi. - Zamykam dom. - Jaki dom? - Życie z Kate przynosiło same niespodzianki. Zrozumiał, że likwidują dom w San Francisco i przeprowadzają się gdzie indziej. - Ten dom, głuptasku. Już go nie potrzebuję. - Pozbywasz się asa ze swojej talii? Kryjówki, do której zawsze możesz uciec ode mnie? - Teraz myślę inaczej. - Udawała obrażoną, ale nie wytrzymała i zaśmiała się cichutko. - Skąd wiedziałeś? - Bo nie jestem takim durniem, za jakiego mnie uważasz. - Nigdy bym tak nie pomyślała. - Dobrze. A teraz powiedz mi prawdę. Dlaczego zamykasz ten dom i wyjaśnij, co rozumiesz przez słowo "zamykać". Wyprowadzasz się stąd? - Wyprowadzam. Nie potrzebujemy go już. Nie będziemy tu przyjeżdżać, nie chciałabym zresztą. Ten rozdział mojego życia został zamknięty. - Znowu spoważniała i powoli otworzyła zaciśniętą pięść. Spojrzała na obrączkę zsuniętą z palca. - Skończyło się. To wszystko. Bez słowa położyła obrączkę na stoliku i wróciła w jego ramiona. Nigdy nie była tak otwarta, nieskrępowana, jak tej nocy. Jakby coś w niej samej zostało odblokowane. Oddawała mu się jak nigdy przedtem
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.