ďťż

Urgit zadrżał...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Myślałem, że to czarodziejka. Czy to jej nie wystarcza? Dlaczego miałaby się parać jeszcze i czarną magią? - Chabat nie ma zbyt wielkiej mocy jako czarodziejka - odpowiedział mu Agachak. - Myśli, że będzie miała przewagę, gdy w końcu wystąpi przeciwko mnie, jeśli wesprą ją demony. - Wystąpi przeciwko tobie? Czy to właśnie planuje? - Oczywiście. Flirtuje od czasu do czasu, ale to tylko zabawa. Prawdziwym celem zawsze była moc. W swoim czasie będzie musiała spróbować wydrzeć mi moją. - Jeśli tak się sprawy mają, to dlaczego pozwoliłeś jej zdobyć taką władzę w Świątyni, święty Kapłanie? - Bawiło mnie to - odrzekł z zimnym uśmiechem. - Brzydota nie odpycha mnie tak, jak innych. Chabat zaś, pomimo ambicji, a może dzięki niej, jest bardzo sprawna. - Wiedziałeś, że romansuje z Sorchakiem. Czy to nie była dla ciebie obraza, czcigodny Hierarcho? - W zasadzie nie. To po prostu część zabawy, jaką dla siebie przygotowuję. Chabat w końcu uda się przyzwać demona, a wtedy rzuci mi wyzwanie. W chwili, gdy wyda jej się, że zatriumfowała, ja również wywołam demona, który zniszczy tamtego. Wówczas każę zedrzeć z niej szaty i zawlec do Świętego Przybytku. Tam położą ją na ołtarzu, a ja osobiście powoli wyrwę jej serce. Z niecierpliwością czekam na tę chwilę, a będzie to tym zabawniejsze, że nastąpi tuż po momencie jej pozornego triumfu. - Jego martwą twarz ożywiło przerażające zadowolenie. Oczy mu się zaświeciły, a w kącikach ust pojawiła się piana. Urgit zaś przypatrywał mu się z niesmakiem. - Zdaje się, że ekstrawaganckie rozrywki bardziej interesują Grolimów niż zwykłych ludzi. - W zasadzie nie, Urgicie. Jedynym powodem, dla którego warto posiadać moc, jest możliwość zniszczenia za jej pomocą wrogów, a to jest szczególnie przyjemne, jeśli można ich przedtem ściągnąć z pewnej wysokości. Czy nie chciałbyś być obecny przy tym, jak Kal Zakath umiera z nożem Dagasha w sercu? - Nieszczególnie. Po prostu chcę się go pozbyć. Nie bardzo zależy mi na oglądaniu, jak do tego dochodzi. - W takim razie nie wiesz jeszcze, czym naprawdę jest moc. Być może pojmiesz to, kiedy staniemy obaj z Sardiusem i będziemy świadkami odrodzenia się Boga Ciemności i ostatecznego triumfu Dziecięcia Ciemności. Król skrzywił się z bólem. - Nie cofaj się przed swoim przeznaczeniem, Urgicie - rzekł Agachak dźwięcznym głosem. - Proroctwo głosi, że Król Angaraków będzie obecny na ostatecznym spotkaniu. Ty będziesz tym królem, a ja będę tym, który złoży ofiarę i w ten sposób stanę się pierwszym uczniem odrodzonego Boga. Jesteśmy złączeni łańcuchem, a klucze do zamka trzyma fatum. Twoim przeznaczeniem jest być Władcą Angaraków, a moim - sprawować władzę nad Kościołem. Urgit westchnął z rezygnacją. - Niech będzie, jak mówisz - powiedział strapiony. - Jednak mamy jeszcze kilka problemów do rozwiązania. - Nie bardzo mnie one interesują - oświadczył kapłan. - No cóż, dla mnie są ważne - odrzekł król z nieoczekiwaną porywczością. - Najpierw musimy zająć się Kal Zakathem, a potem usunięciem Gethela i Drosty, żeby mieć pewność. Byłem już raz uwikłany w walkę o tron i czułbym się o wiele pewniej, gdybym został teraz jedynym kandydatem. Natomiast twoje problemy są znacznie poważniejsze. Urvon i Zandramas to bardziej niebezpieczni przeciwnicy. - Urvon to zgrzybiały stary dureń, a Zandramas jest tylko kobietą. - Agachaku - rzekł stanowczo Urgit. - Polgara to także tylko kobieta. Czy chciałbyś jej stawić czoło? Nie, Potężny Hierarcho, myślę, że Urvon nie jest tak zgrzybiały, jak sądzisz, a Zandramas jest chyba bardziej niebezpieczna, niż chciałbyś wierzyć. Potrafiła wykraść syna Belgariona, a to nie lada sztuka. Przemknęła obok ciebie i innych Hierarchów, jakby was w ogóle nie było. Nie lekceważmy jej. - Wiem, gdzie jest Zandramas - oświadczył z zimnym uśmiechem kapłan - i we właściwym czasie odbiorę jej syna Belgariona. Proroctwo mówi, że ty, ja i dziecko znajdziemy się w obecności Sardiona w wyznaczonym czasie. Ja złożę ofiarę, a ty będziesz świadkiem tego obrzędu i obaj zostaniemy wyniesieni do największych godności. Tak jest napisane. - Zależy, jak się to odczyta - dodał ponuro król. Garion podszedł do Ce'Nedry, starając się zachowywać niedbale. Kiedy zrozumiała, co powiedział grolimski Hierarcha, krew odpłynęła jej z twarzy. - To się nie stanie - zapewnił ją cichym, zdecydowanym głosem. - Nikt nie zrobi tego naszemu dziecku. - Wiedziałeś - oskarżyła go zduszonym szeptem. - Dziadek i ja dowiedzieliśmy się o tym z Proroctw Grolimów w bibliotece przy Świątyni. - Och, Garionie - westchnęła, uderzając palcem w powiekę, aby powstrzymać łzy. - Nie martw się tym. To samo Proroctwo mówiło, że Torak zwycięży pod Cthol Mishrak. Tamto się nie wydarzyło i to też nie nastąpi. - Ale jeśli... - Nie ma żadnego jeśli - rzekł stanowczo. - To się nie stanie. Kiedy Hierarcha wyszedł, nastrój króla się zmienił. Siedział na fotelu i zamyślił się zafrasowany. - Może wasza wysokość wolałby zostać sam - zaryzykował eunuch. - Nie, Sadi. - Urgit westchnął. - Łamanie sobie nad tym głowy nie może zmienić tego, co już zaczęliśmy. - Pokręcił głową i wzruszył ramionami, jakby oddalał od siebie całą sprawę. - Opowiedz mi szczegóły twego wykroczenia, które tak bardzo rozsierdziło Salmissrę. Uwielbiam historie o oszustwach. Dzięki nim zdaje mi się, że świat nie jest aż tak zły. Wkrótce potem Sadi rozwodził się już nad zawiłym spiskiem, który doprowadził do jego upadku. Wówczas wszedł do komnaty szambelan
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.