ďťż

Ujście rzeki wiodącej do tej Krainy Zmarłych strzeżone jest przez starą kobietę, imieniem Balu Adat...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Trzyma ona w pogotowiu dwa bardzo złe psiska, którym nowo przybyły rzuca wieziony w kobiałkach pieczony ryż. W domu Balu Adat zmarły czeka na przybycie swych dawniej zmarłych krewnych, którzy zabiorą go w przeznaczone mu w zaświatach miejsce. Jednak staruszka Balu Adat nie wpuści go nawet przez próg — oczywiście na pałach — domostwa, zanim nie da jej trzech ładnych paciorków, które na- 232 dzina: Żegluga po rzece w Krainie Zmarłych wymaga pewnej orientacji, są tam bowiem różne odnogi. Jedna przeznaczona jest dla kobiet zmarłych w połogu, inna — dla tych, których pożarły krokodyle, jeszcze inna, gdzie płynie czerwona woda — służy tym, którzy zginęli nagłą śmiercią. Zmarły, który nie będzie mógł czekać w domu Balu Adat, wróci na ziemię i dusza jego będzie utrapieniem ludzi żywych. Przez trzy noce po pogrzebie pali się więc ogniska przy grobie, aby zmarły nie zabłądził i widział, dokąd należy płynąć. O świcie trzeciej nocy wynosi się z domu wszystkie maty i naczynia kuchenne. Myje się je wielce starannie w rzece, a zaraz potem urządza walkę kogutów. Ptaki walczą ze sobą, aż się zadziobią. W ten sposób utoczy się nieco krwi ofiarnej, a koguty idą prosto do Krainy Zmarłych, gdzie ich walka radować będzie dusze gustujących w tym widowisku Melanau. Pewnie już lepiej wysyłać w ślad za zmarłym koguty, niż mordowanych bestialsko ludzi. W swym „Sprawozdaniu o wiosce Melanau w Sarawaku, żyjącej z uprawy sago" pan H.S. Morris pisze: „Skąpe są informacje o dawnych obrzędach pogrzebowych. Po pierwsze Melanau są szczerze wstrząśnięci rytualnym mordowaniem niewolników przez swych przodków. Po drugie, już niemal wiek minął od czasu, gdy z zachowaniem pełnego ceremoniału chowano mężczyznę lub kobietę z arystokracji plemiennej". Przechowała się jeszcze w tradycji pieśń, zwana „Lament Niewolników", przywiązanych do dżerunei i zaklinających wioślarzy na rzece, aby chlusnęli wodą i ugasili ich pragnienie: Rybacy, mocniej bijcie wiosłami w wodę, Bliżej podpłyńcie, by chłuśnięcie uśmierzyło Dręczące pragnienie. Niech przepadną ci, którzy Ukrzyżowali nas za grzechy nie popełnione. Przecież nie zrobiliśmy nic złego, a więc Przeklęci bądźcie, niech nie przeżyją wasze dzieci Ni wnuki. 233 I w narzeczu meianau („cau, oau kuwh kio panau...'j pani Hariette Brodie. Ona też przełożyła tekst na angielski. Z angielskiego przełożyłem to ja, abyście mieli co czytać i wiedzieli, że okrucieństwo człowieka wobec człowieka — nie zna granic. Święto dzioborożca Czy obchód, który przyszło mi oglądać w „długim domu" w głębi Sarawaku na Borneo, przebiegał zgodnie z rytuałem? Trudno mi powiedzieć, widziałem tylko ten jeden raz „święto dzioborożca" i nigdy więcej. Mogę opisać to, co oglądałem. Znaczenie, głęboki sens całonocnej uroczystości nie zawsze był dla mnie jasny. Miałem wtedy u boku dwóch tłumaczy, jeden przekładał z języka Da jaków na chiński, drugi zaś — z chińskiego na angielski. Ten „zepsuty telefon" pewnie nie zawsze działał sprawnie, miałem wrażenie, że ambicją tłumaczy było okraszenie narracji niezbyt precyzyjnymi komentarzami. Rzecz dzieje się w głębi wyspy, nad wielką rzeką, gdzie Dający na wzgórzu stawiają swe „długie domy" na palach. Wokoło dżungla, nieprzenikniona i tak gęsta, że nawet w samo południe panuje w niej półmrok, przez plątaninę roślinności nie przebijają się promienie słońca. Wędrowcze, nie zastanawiaj się lepiej nad tym zbyt długo, ale musisz zdawać sobie sprawę z faktu, że najbliższy człowiek o jasnej skórze przebywa o dobre trzy doby żeglugi rzecznej stąd... Takie jest tło obchodu. Tłumacz: „Wódz, on mówi. Takie święto może być improwizowane. Wtedy, gdy ktoś z plemienia nawiedzony jest marami sennymi. Zły sen zwiastuje nieszczęście. Trzeba je zażegnać. Teraz nie improwizacja. Dobry urodzaj, dziękuje się bóstwom". Pewnie inne jeszcze znaczenie. Zobaczymy... Na obchód czekaliśmy kilka dni, ale kobiety już od tygodni szykowały tuak, czyli coś w rodzaju samogonu na surowcach z palmy, przyrządzały ciastka ryżowe i inne smakołyki. Męż- 234 się ku rzece 'poprzez dżunglę. Srebrzysty7tr2epdćząćy się jeszcze łup ciskali pod werandę „długiego domu", wychudzone psy i wszędobylski drób ucztowały pospołu nad rybimi flaczkami. Poszły pod nóż dwie czarne kosmate świnie na długich nogach. Ale przygotowywano nie tylko jadło. Sam obchód jest może i festynem, ale opiera się na wierzeniach Dajaków
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.