Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Dwoma palcami.
- Bêdziesz mia³a co¶ przeciwko, je¶li u¿yjê kciuka? - zakpi³ Durant, ostro¿nie
wyjmuj±c rewolwer z kieszeni na biodrze. Wsun±³ go w d³oñ Cullen, u¶miechn±³ siê
i doda³: - Dosta³a¶ lepsz± ofertê, Colleen?
- Jasne.
- O ile?
- Zbyt wiele, by¶ zdo³a³ j± przebiæ.
- Za pó¼no, ¿eby spróbowaæ?
- Cholernie za pó¼no. Teraz odwrócê siê, by po³o¿yæ te gnaty na stole, i
spodziewam siê, ¿e oboje zachowacie siê rozs±dnie. Kiedy od³o¿ê broñ, wtedy
zajmiemy siê powa¿nymi sprawami.
Cullen odwróci³a siê i zrobi³a sze¶æ kroków w stronê dêbowego sto³u. Gdy zaczê³a
siódmy krok, rozleg³a siê krótka seria z broni maszynowej. Durant pomy¶la³ o
czterech pociskach, ale zmieni³ zdanie, gdy¿ na czarnym swetrze Colleen tu¿ nad
tali±, tam gdzie jest krêgos³up, pojawi³y siê tylko trzy otwory.
Si³a uderzenia rzuci³a kobietê do przodu i nogi siê pod ni± ugiê³y. Nim upad³a,
obie lufy strzelby plunê³y ogniem i ¶rut wyrwa³ dwie z³±czone dziury w dêbowych
deskach. Durant pomy¶la³, ¿e wygl±daj± jak przewrócona na bok ósemka.
Durant nie poruszy³ siê. Ale Georgia Blue tak. Westchnê³a, odwróci³a siê,
podesz³a do najbli¿szego krzes³a, usiad³a, za³o¿y³a praw± kostkê na lewe kolano,
oparta brodê na splecionych d³oniach, spojrza³a w¶ciekle na kogo¶ innego ni¿
Durant i powiedzia³a: :
- To by³o cholernie g³upie.
- Jeden ¶wiadek mniej - powiedzia³ mê¿czyzna, który wyda³ rozkaz "Staæ".
- Nie mo¿esz wszystkich pozabijaæ. Najpierw kierowca limuzyny. Potem
Goodisonowie. A teraz Colleen. To g³upota.
- Zosta³ jeszcze jeden. Tylko jeden. I mo¿esz go za³atwiæ.
- Dlaczego ja?
- By zarobiæ pieni±dze i podzieliæ siê odpowiedzialno¶ci±, po có¿ by innego?
- Nie s±dzê, by to zrobi³a - powiedzia³ Durant.
- Dlaczego nie? - zapyta³ mê¿czyzna.
- Nie ma w tym ¿adnego interesu.
- A trzysta tysiêcy dolarów to co? ;
- Widzisz tê b³êkitn± torbê u moich stóp?
- Torbê na forsê?
- Na forsê - powtórzy³ Durant. - Ale jest jeden problem: nie ma w niej forsy.
Tylko gazety. G³ównie stare numery "Architectural Digest".
- Oczywi¶cie k³amiesz.
- Sam zobacz.
- K³amiesz czy nie, obawiam siê, ¿e Georgia i tak musi ciê zabiæ - jak mo¿emy to
nazwaæ - w ramach pokuty?
- Pokuta to dobre s³owo - przyzna³ Durant. - Ona chyba ma za co pokutowaæ. Lecz
nie by³oby to zbyt m±dre.
- Czy my wszyscy nie jeste¶my trochê za m±drzy?
- Mo¿liwe. Ale skoro chcesz, ¿eby mnie zabi³a, musisz pozwoliæ jej siêgn±æ po
broñ. A je¶li tak zrobisz, ona najpierw za³atwi ciebie, a potem spróbuje mnie
przekabaciæ, by uratowaæ w³asny ty³ek. Taka jest Georgia: zawsze wie, jak
ograniczyæ straty w³asne.
- Odsuñ torbê z drogi - rozkaza³ mê¿czyzna. Durant cofn±³ siê o krok i kopn±³
torbê.
- Cofnij siê o jeszcze jeden krok.
Durant cofn±³ siê, a w tej samej chwili mê¿czyzna wszed³ w jego pole widzenia.
Durant wyszczerzy³ zêby i powiedzia³:
- Mój Bo¿e, to¿ to Jack Broach, hollywoodzki superagent i niedobitek z drugiej
wojny ¶wiatowej jakie¶ piêædziesi±t lat pó¼niej. Czy dzi¶ w nocy ruszamy na
Calais, Jack?
Broach u¶miechn±³ siê czaruj±co.
- Chcia³bym, ¿eby tak by³o, panie Durant. Naprawdê.
Broach mia³ naci±gniêt± na uszy zrobion± na drutach marynarsk± czapkê, a poza
tym ubrany by³ w granatowy we³niany golf i czarne spodnie wpuszczone w wysokie
buty, które wygl±da³y tak, jakby by³y wyczyszczone do po³ysku. Durant pomy¶la³,
¿e buty s± trochê za du¿e, a jednocze¶nie zauwa¿y³, ¿e Broach niepokoj±co
fachowo trzyma Uzi.
Broach nagle przesta³ siê u¶miechaæ, przykl±k³ na prawym kolanie obok torby, ale
nie spuszcza³ ani oczu, ani Uzi z Duranta. Lew± rêk± wymaca³ suwak, szarpn±³ go
i zerkn±³ w dó³. Otwarta torba by³a wypchana studolarowymi banknotami.
Kiedy Broach spojrza³ w dó³, Georgia Blue wyrwa³a z kabury na kostce prawej nogi
ma³y pistolet kalibru 0,25 cala.
Strzeli³a w ramiê klêcz±cego Jacka Broacha. Broach stêkn±³ albo ze zdziwienia,
albo z bólu - albo z jednego i drugiego powodu razem. Rzuci³ Uzi, zacisn±³ praw±
d³oñ na ranie i wlepi³ zdumione oczy w Georgiê.
- Strzeli³a¶ do mnie. - Zawar³ w tym pytaniu jednocze¶nie pytanie i oskar¿enie.
Georgia Blue, która ju¿ sta³a i, trzymaj±c broñ w obu rêkach, celowa³a w
Broacha, powiedzia³a:
- Odpu¶æ sobie, Jack. Ale prawa rêka Broacha ju¿ skoczy³a do le¿±cego na
pod³odze Uzi.
- Mo¿e ostatecznie sam zastrzelê pana Duranta.
- Mo¿esz spróbowaæ.
Broach zmarszczy³ brwi, jak gdyby zarazem zaskoczony i zasmucony rozwojem
wypadków.
- Mieli¶my ubiæ interes, ty i ja.
- Gdzie s± kasety, Jack?
- Jakie kasety? Nigdy nie by³o ¿adnych kaset - w ka¿dym razie nie takich, jakie
mo¿naby wykorzystaæ, poniewa¿ Iona nie zabi³a Billy'ego Rice'a, i nie pytaj
mnie, kto to zrobi³, bo nie wiem.
- A Goodisonowie?
- Zrobili siê nerwowi. Chcieli wycofaæ siê z szanta¿u i sprzedaæ swoj±
historyjkê jakiemu¶ szmat³awcowi, wiêc trzeba by³o temu zapobiec, prawda?
- Spraw, ¿eby rzuci³ Uzi, Georgia - powiedzia³ Durant
|
WÄ…tki
|