Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Ale posiada co¶ innego, tê prastar±, obc± magiê. Mo¿e zredukowaæ ciê do popio³ów. Powo³aæ ciê znowu z chemicznej esencji, torturowaæ, a¿ staniesz siê wrakiem niezdolnym siê broniæ. I wtedy wkroczy do twojego umys³u i we¼mie, co chce.
S³ysz±c to, Harry nie czu³ siê ju¿ mocny. Poza tym ¶liwowica okaza³a siê silniejsza, ni¿ my¶la³, a ³ykn±³ jej ca³kiem sporo. Nagle dozna³ niezwyczajnego mu alkoholowego uniesienia, a jednocze¶nie poczu³ ciê¿ar koca rzuconego na cia³o. Pod drzewami by³o ch³odno, a kto¶ dba³ o jego dobre samopoczucie. Otworzy³ nieznacznie oczy i zobaczy³ cygañskiego "przyjaciela". Mê¿czyzna pokiwa³ g³ow±, u¶miechn±³ siê i odszed³.
- Zdradziecko sprytne, te psy - skomentowa³ Faethor. - Ach - odpar³ Keogh - wszak zostali dobrze poinstruowani... Harry nie odczuwa³ nagl±cej potrzeby snu, jednak pozwoli³ sobie zapa¶æ w drzemkê.
Ju¿ od dwóch czy trzech dni odczuwa³ s³abo¶æ, jakby dochodzi³ do zdrowia po jakiej¶ niewielkiej infekcji wirusowej. Ale dziwna to dolegliwo¶æ, która z jednej strony czyni go silnym, a z drugiej os³abia. Przypuszcza³, ¿e mo¿e to ta zmiana wody, powietrza, mentalnej dzia³alno¶ci, w któr± by³ zaanga¿owany, w³±czaj±c mowê zmar³ych, tak niedawno mu przywrócon±. Mog³a to byæ ka¿da z tych rzeczy... albo te¿ co¶ zupe³nie innego.
Pozwoli³ unie¶æ siê fali snu. Znalaz³ siê w ¶wiecie mokrade³, gór i gniazd wyrze¼bionych w kamieniu, ko¶ci i... Nagle przyby³ z wizyt± Mobius.
- Harry? Czy wszystko w porz±dku, ch³opcze?
- Jasne - odpowiedzia³. - Tylko odpoczywa³em. Wszystkie si³y, jakie mogê zebraæ... bêdê ich potrzebowa³. Bitwa rozegra siê noc±, stary przyjacielu.
Mobius zosta³ zbity z tropu.
- U¿ywasz dziwnych sposobów wyra¿ania siê. I nie ca³kiem to samo czujesz.
Sen Harry'ego w Gwiezdnej Krainie rozwia³ siê, i od razu mowa zmar³ych Mobiusa wywar³a na nim wiêksze wra¿enie.
- Co? - zapyta³. - Czy co¶ mówi³e¶? Sposoby wyra¿ania siê? Nie czujê tego samego?
- Ju¿ lepiej! - uczony odetchn±³ z ulg±. - Do licha, przez chwilê my¶la³em, ¿e rozmawiam z ca³kiem inn± osob±.
Pomiêdzy stanem snu i czuwania, Harry zwêzi³ oczy.
- Mo¿e i tak by³o - odrzek³ nekroskop.
Odszuka³ w swoim umy¶le Faethora i owin±³ go w koc samotno¶ci.
- Tam - powiedzia³. - Mogê trzymaæ go tam, kiedy rozmawiamy.
- Jaki¶ dziwny lokator? - zapyta³ astronom.
- Tak, i wielce nie kochany i nie chciany. Ale teraz przykry³em jego szczurz± norê. Zdecydowanie wolê prywatno¶æ. A wiêc z czym przybywasz, Augu¶cie?
- Prawie znale¼li¶my rozwi±zanie - odpowiedzia³ z miejsca tamten. - Kod jest ju¿ z³amany, Harry. Wkrótce bêdziemy mieli odpowied¼. Przybywam nios±c cl nadziejê. I prosiæ, aby¶ poczeka³ z walk± jeszcze przez chwilê, tak, aby¶my...
- Za pó¼no - przerwa³ nekroskop. - Teraz albo nigdy. Dzi¶ wieczorem stanê naprzeciw niego.
- Ej¿e, wydajesz siê pe³en entuzjazmu z tego powodu.
- Zabra³, co by³o moje, rzuci³ mi wyzwanie, obrazi³ mnie strasznie - odpowiedzia³ Harry. - Spali³by mnie na popió³, torturami wydobywa³by ze mnie tajemnice. Móg³by wkroczyæ w kontinuum Mobiusa! A to nie jest jego terytorium.
- Oczywi¶cie, ¿e nie! Ono nie nale¿y do nikogo. Ono po prostu jest...
Mowa umar³ych Mobiusa znowu zrobi³a siê ¶pi±ca, co kaza³o nekroskopowi skonsolidowaæ siê i skupiæ w obrêbie w³asnego jestestwa.
ROZDZIA£ SZESNASTY
MʯCZYZNA Z MʯCZYZN¡, TWARZ¡ W TWARZ
- Harry! - Kto¶ szarpa³ go za ramiê. - Harry, zbud¼ siê!
Keogh od razu przeszed³ ze snu do czuwania. Czu³ siê tak, jakby dopiero co opu¶ci³ kontinuum Mobiusa. Zobaczy³ Cygana, którego wcze¶niej spotka³. Zaniepokoi³ siê, ¿e tamten zna jego imiê. Po chwili dotar³o do niego, i¿ Janosz z pewno¶ci± uczuli³ wszystkich swoich ludzi na jego osobê.
- O co chodzi? - zapyta³ nekroskop.
- Spa³e¶ godzinê - wyja¶ni³ Cygan. - Wkrótce wyruszamy. Poza tym jest tu kto¶, kogo powiniene¶ zobaczyæ.
-Tak?
- Czy jaki¶ twój przyjaciel szuka ciê?
Zastanawia³ siê, czy to Darcy Clarke albo kto¶ z pozosta³ych przylecia³ tutaj za nim z Rodos. Potrz±sn±³ g³ow±.
- Nie, nie wydaje mi siê - odpowiedzia³.
- W takim razie wróg, który ciê ¶ledzi? Podró¿uje samochodem.
- Widzia³e¶ go? Chcia³bym wiedzieæ, któ¿ to taki?
- Chod¼ ze mn± - powiedzia³ mê¿czyzna. - Ale ostro¿nie. Ruszy³ przez las w kierunku ¿ywop³otu
|
WÄ…tki
|