ďťż

Teideza usadzono w nieco niżej umieszczonym fotelu, po prawej ręce Orica...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Towarzystwo rojessy po kolei ucałowało dłonie roi, po czym zajęło wyznaczone miejsca - Iselle usiadła na mniejszym krześle z lewej strony pustego tronu Sary, reszta zaś stała. Uśmiechnięty Orico rozpoczął od pokazu hojności, ofiarowując Teidezowi podatki z czterech miast królewskich na utrzymanie własnego dworu, za co młodszy brat podziękował mu należnym ucałowaniem dłoni i krótką, przygotowaną wcześniej mową. Dondo nie przetrzymywał go do późna ostatniej nocy, więc chłopak był mniej zielony na twarzy i wyczerpany niż zwykle. Potem Orico zawezwał przed swe królewskie oblicze kanclerza. Zgodnie z zapowiedzią roją wręczył mu listy i szablę, odbierając w zamian przysięgę, i w ten sposób uczynił ze starszego dy Jironala prowincjara Udaru. Przed dy Jironalem z kolei przyklękło kilku pomniejszych lordów Udaru, by i jemu złożyć przysięgę wierności. Mniej spodziewano się tego, co nastąpiło potem, kiedy król z kanclerzem odwrócili się i przekazali marchię Jironalu, wraz z miastami i podatkami, lordowi, a obecnie już margrabiemu Dondzie. Iselle była nie mniej zaskoczona, jakkolwiek i wyraźnie ucieszona, kiedy brat przyznał jej następnie wpływy z sześciu miast na utrzymanie dworu. Nie pospieszył się z tym zbytnio, to pewne - dochody Iselle do tej pory były zadziwiająco skąpe jak na rojessę. Iselle podziękowała ładnie, gdy tymczasem Cazaril pogrążył się w wyliczeniach. Czy teraz Iselle stać będzie na zatrudnienie własnej straży miast wypożyczonych z Baocji ludzi, których dzieliła z Teidezem? I czy Cazarilowi wolno będzie dobrać ich osobiście? Czy da radę utrzymywać własny dom w mieście, chroniony przez podległych jej ludzi? Iselle wróciła na krzesło na podwyższeniu i siadając, poprawiła spódnicę; z jej twarzy zniknął wyraz pewnego napięcia, którego nie dostrzegało się, dopóki nie ustąpił. Orico odchrząknął. - Z przyjemnością przechodzę teraz do najradośniejszej z dzisiejszych nagród, dobrze zasłużonej i, eee... bardzo pożądanej. Iselle, wstań... - Orico także podniósł się z miejsca i wyciągnął rękę do przyrodniej siostry. Zaskoczona, lecz uśmiechnięta dziewczyna wstafa i stanęła wraz z nim przed podwyższeniem. - Margrabio dy Jironal, podejdźcie - ciągnął Orico. Lord Dondo w obrzędowym stroju świątobliwego generała zakonu Córki i z paziem w liberii dy Jironalów u boku podszedł bliżej i stanął po drugiej stronie roi. Cazaril poczuł, że skóra na karku jeży mu się z napięcia. Co ten Orico knuje...? - Mój ukochany i zawsze lojalny kanclerz i prowincjar dy Jironal błagał mnie o dar krwi z mego rodu, a ja po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że spełnię tę prośbę ze szczerą radością. - Jednak nie wyglądał teraz na uradowanego, raczej na zdenerwowanego. - Prosił mnie o rękę mojej siostry Iselle dla swego brata, nowo mianowanego margrabiego. Oddaję mu ją z ochotą. Odwrócił grubą dłoń Donda do góry wnętrzem, złożył w nią szczupłą dłoń Iselle i przycisnął je do siebie na wysokości własnej piersi, po czym odstąpił do tyłu. Twarz Iselle przypominała biały marmur. Stała w absolutnym bezruchu, wpatrując się w Donda tak, jakby nie wierzyła własnym uszom. Cazaril słyszał w uszach łomot krwi, ledwie mógł oddychać. Nie, nie, nie...! - A w zaręczynowym darze, moja droga rojesso, składam wam coś, co jak zgaduję, najbardziej pragnęlibyście mieć w swojej wyprawie - oznajmił jej Dondo i wezwał gestem pazia. Iselle, mierząc go wciąż tym samym zastygłym spojrzeniem, odparła: - Odgadliście, że pragnę portowego miasta na wybrzeżu? Dondo, którego na chwilę zatkało, buchnął zaraz gromkim śmiechem i odwrócił się od niej. Paź otworzył przed nimi puzdro z tłoczonej skóry, ukazując wewnątrz delikatny diadem ze srebra i pereł, który Dondo podniósł zaraz wysoko, by ukazać oczom zebranych. Przez tłum przebiegła fala oklasków, zapoczątkowana przez jego przyjaciół. Cazaril zacisnął rękę na rękojeści szabli. Gdyby ją wyciągnął i uderzył... zwaliliby go z nóg, zanim zdołałby się przedrzeć przez salę tronową. Kiedy Dondo wzniósł diadem jeszcze wyżej, by założyć go Iselle, ta szarpnęła głową jak spłoszony koń. - Oricu...! - Te zaręczyny są zgodne z moją wolą i życzeniem, droga siostro - odparł Orico poirytowanym tonem. Dondo, który wyraźnie nie miał ochoty ścigać jej z diademem po całej komnacie, wstrzymał się na chwilę i posłał roi wymowne spojrzenie. Iselle z trudem przełknęła ślinę. Widać było, że w myślach gorączkowo zastanawia się, jak zareagować. Zdusiła pierwszy okrzyk oburzenia, a nie posiadła umiejętności omdlewania na zawołanie. Stała więc zażenowana i schwytana w pułapkę. - Sire..
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.