Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
¯adnych
naruszonych pieczêci na workach,
nielegalnych wypo¿yczeñ, czy
kopiowania dokumentów.
Harcourt_Smith pokiwa³ g³ow±.
- Uwa¿asz, wiêc, ¿e przeciek
jest wy¿ej?
- W³a¶nie, Brian, takie jest
moje zdanie. Podam ci teraz
drugi powód, dla którego tak
s±dzê. Spêdzi³em dwie noce
sprawdzaj±c ka¿d± wykonan±
kopiê. Nie ma ¿adnych
rozbie¿no¶ci. Pozostaje tylko
jedno. Niszczenie fotokopii.
Kto¶ mia³ do poszatkowania trzy
kopie, a zniszczy³ tylko dwie,
przemycaj±c trzeci± poza
budynek. Teraz kolej na liczbê
wy¿szych rang± urzêdników,
którzy mogli to zrobiæ.
- Dwudziestu czterech mia³o
dostêp do wszystkich dziesiêciu
dokumentów. S±dzê, ¿e mogê
wykluczyæ dwunastu którzy
otrzymali tylko kopie, ka¿dy po
jednej, na zasadzie - proszê ciê
o radê. Regu³y s± zupe³nie
jasne. Cz³owiek otrzymuj±cy
fotokopiê na tej zasadzie musi
j± zwróciæ temu od kogo j±
dosta³. Zatrzymanie kopii dla
siebie by³oby niezgodne z regu³±
i wzbudzi³oby podejrzenie.
Zatrzymanie dziesiêciu w ogóle
nie wchodzi w rachubê. Prowadzi
to z powrotem do tej dwunastki
która mia³a orygina³y
wypo¿yczone z Kancelarii.
- Trzech z nich nie by³o w
pracy, z ró¿nych powodów, w
dniach wypo¿yczenia orygina³ów
oznaczonych na fotokopiach,
które nam odes³a³ anonimowy
nadawca. Ci ludzie wypo¿yczali
dokumenty w inne dni i musimy
ich wykluczyæ. Zostaje nam
dziewiêciu.
- Czterech z tej dziewi±tki
nigdy nie dawa³o dokumentów do
sporz±dzenia kopii po to, ¿eby
zasiêgn±æ czyjej¶ rady a,
oczywi¶cie, kopiowanie bez
pozwolenia i odnotowania jest
ca³kowicie wykluczone.
- Pozosta³o ci piêciu -
wymamrota³ Harcourt_Smith.
- Dok³adnie. To co teraz
powiem, to tylko domys³y, ale w
tej chwili nie mam nic lepszego.
W okresie który nas interesuje,
trzech z tej pi±tki mia³o na
swoich biurkach inne dokumenty o
podobnym charakterze, jak te
skradzione, dokumenty o wiele
bardziej interesuj±ce, których
jednak nie zabrano. Chocia¿ na
logikê, nale¿a³o je ukra¶æ.
Pozostaje mi wiêc dwóch ludzi.
Nic pewnego, pierwsi podejrzani.
Pchn±³ przez biurko dwie
teczki z aktami w stronê
Harcourt_Smitha, który spojrza³
na nie z ciekawo¶ci±. - Sir
Richard Peters i pan George
Berenson - przeczyta³ adnotacje
na teczkach. - Pierwszy to
asystent Podsekretarza
odpowiedzialnego za politykê
miêdzynarodow± i przemys³ow±;
drugi jest zastêpc± szefa
Zaopatrzenia Militarnego.
Oczywi¶cie obaj maj± w³asny
personel.
- Tak.
- Ale nie umie¶ci³e¶ ich
personelu na li¶cie
podejrzanych? Mogê spytaæ,
dlaczego?
- Oni s± podejrzani -
stwierdzi³ Preston. - Ta dwójka,
prawdopodobnie zleca³a im
wykonanie i niszczenie kopii.
Tylko, ¿e to rozszerza ca³±
siatkê do tuzina osób. Gdyby
uda³o siê oczy¶ciæ z podejrzeñ
tych dwóch najwa¿niejszych
ludzi, to z³apanie w pu³apkê
podw³adnego z pomoc± szefa
jednostki organizacyjnej wydaje
siê dziecinn± igraszk±.
Chcia³bym zacz±æ od tej dwójki.
- O co prosisz? - spyta³
Harcourt_Smith.
- Pe³ny tajny nadzór nad
obydwoma, przez okre¶lony czas,
w³±cznie z kontrolowaniem poczty
i pods³uchem telefonicznym -
oznajmi³ stanowczo Preston.
- Zwrócê siê do Komitetu
Paragon - odpar³ Harcourt_Smith.
- Ale s± to ludzie maj±cy bardzo
wysokie stanowiska. By³oby
lepiej, ¿eby¶ siê nie myli³.
Drugie posiedzenie Paragonu
odby³o siê tego samego dnia,
pó¼nym popo³udniem w
pomieszczeniu C$o$b$r$a.
Harcourt_Smith przewodniczy³ mu
w zastêpstwie sir Bernarda
Hemmingsa. Ka¿dy z obecnych
otrzyma³ tekst raportu Prestona.
Wysocy urzêdnicy czytali
sprawozdanie w milczeniu. Kiedy
skoñczyli, Plumb zapyta³:
- No i co?
- Wydaje siê logiczne -
zauwa¿y³ Hubert Villiers.
- S±dzê, ¿e pan Preston
sprawi³ siê dobrze w tak krótkim
czasie - zauwa¿y³ sir Nigel
Irvine.
Harcourt_Smith u¶miechn±³ siê
blado. - Oczywi¶cie, mo¿e siê
okazaæ, ¿e to ¿adna z obu tych
osób piastuj±cych bardzo wysokie
stanowiska - powiedzia³. - M³oda
urzêdniczka, której zlecono
niszczenie kopii, mog³a równie
dobrze zabraæ te dziesiêæ
dokumentów.
Brian Harcourt_Smith by³
wytworem bardzo podrzêdnej
szko³y i z tego powodu, zupe³nie
niepotrzebnie, mia³ ¿al do
ca³ego ¶wiata o
niesprawiedliwo¶æ losu. Pod
powierzchown± warstewk± og³ady
kry³a siê potencjalna niechêæ do
wszystkich, którzy, jego
zdaniem, zostali lepiej
potraktowani przez fortunê
|
WÄ…tki
|