ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Nie przepadam za włoską kuchnią, Sammy.
- Ależ tak. Chodż.
Levitz był zbyt zmęczony, żeby protestować. I tak zawsze zamawiał stek, gdziekolwiek poszedł, we włoskich restauracjach, chińskich restauracjach, bez różnicy. Wiedział, że do steków może mieć zaufanie. Nie lubił grzebać widelcem w warstwach sosów, żeby sprawdzić, co właściwie je.
Obaj siedzieli jeszcze przez chwile zbierając siły, a potem wstali i wyszli z mieszkania. Zjechali windą do westybulu. Czekała tam młoda kobieta. Nazywała się Nicki Nichols i mieszkała dokładnie nad apartamentem Levitza. Często dobiegały stamtąd rozmaite dziwne, łomoczące odgłosy w rozmaitych dziwnych godzinach, ale Levitz był zbyt nieśmiały, żeby interweniować albo złożyć skargę.
- Och - powiedziała Nicki bez tchu. - Tak się ciecze, że pana złapałam, panie Levitz. Czy podpisze pan moją petycje? Chcę się dostać na listę kandydatów do rady miejskiej.
Levitz wymienił szybkie spojrzenie z Baumem. Oczywiste było, że ta kobieta ma tyleż szans na zwycięstwo w wyborach, co niedojrzały melon.
- Jasne - odparł. Nabazgrał swój podpis we wskazanym miejscu.
- Och, strasznie dziękuje, panie Levitz.
- Zawsze miałem wysokie poczucie obywatelskiego obowiązku - oświadczył Levitz.
- Wiesz - powiedział Baum, kiedy wychodzili z budynku - jeśli ona w końcu zostanie burmistrzem Nowego Jorku, możesz mieć pretensję tylko do siebie.
Złapali taksówka i przedzierając się przez natężony ruch dotarli do włoskiej restauracji Bauma. Baum zamówił cielęcinę z parmezanem i ravioli. Levitz zamówił stek z pieczonym ziemniakiem. Obaj wypili po trzy drinki, zanim podano jedzenie. Wypili jeszcze po dwa do posiłku, a potem postanowili pójść gdzieś na kieliszek. Wtedy właśnie Levitz stracił rachubę. Obudził się w swoim mieszkaniu nie mając pojęcia, jak się tam dostał. Leżał w łóżku, całkowicie ubrany i okręcony w prześcieradła. Czuł się jak świstek papieru, który zgnieciono i rzucono w kąt pokoju. Był zadowolony, że mieszka tu od dawna; chyba nie zdobyłby się na szukanie łazienki. Na szczęście łazienka była tam, ,gdzie się spodziewał. Levitz stał przez dziesięć minut pod gorącym prysznicem, a potem przypomniał sobie, że już się obudził. W ciągu pół godziny ubrał się do wyjścia, chociaż nie miał na to najmniejszej ochoty. Zastanowił się, czy nie zadzwonić do pracy i nie zawiadomić, że zachorował - może zawiadomić, że .umarł - ale wiedział, że jeżeli zrobi to jeszcze raz, wywoła katastrofa. Nie pozostawało nic innego, jak zjechać na dół i złapać taksówka. W windzie pogratulował sobie odwagi.
Nie takie życie prowadził JEFFREY, rozmyślał Levitz w drodze do pracy. Bohaterowie serialu pochłaniali alkohol w olbrzymich ilościach i nigdy nie mieli kaca. Może zawdzięczali to kawie. Jakim cudem zawsze mieli tak nieskazitelnie wyprasowane garnitury, tak nienagannie ułożone włosy?
Ciężko opadł na krzesło za biurkiem i pomodlił się, żeby dzisiaj nie było żadnych niespodzianek. Miał uczucie, że nie poradziłby sobie nawet z wymianą taśmy w maszynie. Gdyby wybuchła trzecia wojna światowa, wolałby raczej wyparować niż wlec się na dół do jakiegoś schronu. Nalał sobie pierwszą filiżankę kawy na rozpoczęcie roboczego dnia i zerknął na Sharon Camp. Waliła w maszynę z największą szybkością, tworząc pełne treści dialogi na pustym papierze. To jej sprawiało przyjemność, uświadomił sobie Levitz. On też niegdyś pracował z entuzjazmem, ale nigdy z przyjemnością, bo przecież nigdy nie traktował poważnie tego serialu. Otworzył szerzej oczy; zdumiało go, że ktoś mógłby traktować poważnie "Poszukaj innego lekarza". Jeszcze bardziej rozbawiła go myśl, że to mógłby być któryś z pisarzy pracujących przy serialu. Levitz parsknął śmiechem.
Mark Lawrey w pośpiechu wpadł do biura. - Mamy drobny kłopot - oświadczył.
- Cholera - mruknął Levitz.
- Jaki kłopot? - chciała wiedzieć Camp.
Lawrey spochmurniał.
- Chodzi o Waltera Morrisona.
Morrison był aktorem, który grał w serialu DR. KEITHA BEAUMONTA. Był jednym z największych gwiazdorów dziennej telewizji.
- Zażądał więcej pieniędzy - domyślił się Levitz. Chce odnowić swój kontrakt.
- Uhum - potwierdził Lawrey. - Facet jest kompletnie pozbawiony poczucia rzeczywistości. Powinniście usłyszeć, ile zażądał. Co on sobie wyobraża, że jest Robertem de Niro? Chce za dużo pieniędzy, a oni się na to nie zgodzą.
- Muszą się zgodzić - stwierdziła Camp. - Nie mogą pozwolić, żeby Morrison odszedł. Występuje w serialu od piętnastu lat.
W pokoju zapadła nagła cisza. Levitz uśmiechnął się bez humoru. Będą musieli pozbyć się DR. KEITHA BEAUMONTA. Nagle i niespodziewanie. Fabuła Lawreya będzie wymagała znacznych przeróbek.
- Czy to pewne? - zapytał Levitz.
- Dowiemy się jeszcze dzisiaj - wyjaśnił Lawrey. Właśnie z nim rozmawiają. Dostaniemy wiadomość przed lunchem.
- Wypisujemy role Morrisona z serialu? - zagadnęła Camp. - Nie zastąpią go nikim?
- Nie - odparł Lawrey. - On jest DR. KEITHEM BEAUMONTEM. A producenci zajęli twarde stanowisko. Jeśli znajdziemy innego aktora do tej roli, pozostawimy Morrisonowi możliwość powrotu kiedyś w przyszłości. Zabicie postaci, jednej z głównych postaci, to ostrzeżenie dla pozostałych aktorów. Po czymś takim nikt już nie będzie żądał więcej pieniędzy od producentów.
- Jak to zrobimy? - zainteresowała się Camp. Lawrey wyszczerzył zęby.
- Mam już zalążek wspaniałego pomysłu. Zajrzę do was później. Na razie wracajcie do pracy. Może będziecie musieli skorygować to, co piszecie, ze względu na przyszłe zmiany w rozwoju akcji. Dam wam znać, jak tylko dostanę wiadomość z działu finansowego.
Levitz wzruszył ramionami. Przechodził już przez to samo z innym aktorem, ale nigdy z tak popularną postacią jak DR BEAUMONT.
Minęła godzina, podczas której Levitz pracował nad sceną pomiędzy ADRIAN. a SUMMER, byłą prostytutką, która teraz była sekretarką JEFFREYA. SUMMER miała urodzić dziecko, którego ojcem, jak podejrzewała, był QUINN, młodszy brat TODDA. Była to pierwsza z całej serii scen, które zapoczątkują nowy wątek. Lawrey zaplanował, że QUINN zabije SUMMER przez przypadek, ale będzie sądzony za morderstwo. Oczyszczenie się z podejrzeń zabierze mu dużo czasu. Levitz właśnie zmagał się z trzecią wersją sceny - dwie kobiety piły kawę w pałacowym apartamencie SUMMER - kiedy główny pisarz ponownie mu przeszkodził.
- Wszystko załatwione - oznajmił Lawrey.
- To dobrze - powiedziała Camp..
- Czy Morrison zgodził się na warunki, czy też producenci ustąpili i dali mu tyle, ile zażądał?
- Ani jedno, ani drugie. BEAUMONT odchodzi i to jak najszybciej. Nie było mowy o zastąpieniu Morrisona innym aktorem.
Levitz przypuszczał, że Morrison się wycofa.
- To może być niezła zabawa - stwierdził. - Jak to zrobimy?
Lawrey błysnął pełnym satysfakcji uśmiechem
|
WÄ
tki
|