ďťż

Spadł na niego kot, który czyhał na skalnej ścianie wysoko nad nim...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Chucky Wilson natychmiast się odwrócił i zobaczył, że Graf szamocze się z wielkim kotem. Niemiecki spadochroniarz walczył jak szalony. Nagle rozległo się głośne, przeciągłe KRRHHH! - i głowa Niemca odpadła od ciała, które natychmiast zwiotczało. Chucky zbladł. - O żesz kur... - zaklął. Kot, stojący nad ciałem Niemca, powoli podniósł łeb i popatrzył mu prosto w oczy. Młody żołnierz zamarł. Wielki stwór przeszedł nad nieruchomym ciałem Grafa i ruszył w jego kierunku. Chucky gwałtownie się odwrócił i zobaczył, że na ścieżce po drugiej stronie stoi drugi potężny kot, odcinając mu drogę ucieczki. Nie było dokąd uciec. Nie było gdzie się schować. Chucky odwrócił się ponownie do zwierzęcia, które zabiło Grafa. Wodząc wzrokiem po skalnej ścianie, widział w niej pęknięcia i zagłębienia i przez chwilę myślał, że może uda mu się jakoś na nią wspiąć i uciec. Zajrzał w jedno z większych, ciemnych zagłębień i... ...zobaczył wyszczerzony pysk trzeciego kota. Po chwili wielkie kocie szczęki wyprysnęły w jego kierunku i po sekundzie wszystko zniknęło. Wszyscy w milczeniu patrzyli na monitor. - O mój Boże... - westchnęła Gaby Lopez. - Cholera! - zaklęła Lauren. Czwórka Zielonych Beretów bez słowa gapiła się w ekran. Race popatrzył na Kraussa. - Żerują jedynie w nocy, tak? - No cóż... - wymamrotał Niemiec. - Najwyraźniej ciemność u podstawy skały pozwala spędzać im tam dużą część dnia. - Kennedy! - rzucił ostro Nash. - Co z oddziałem wsparcia? - Ciągle próbuję przebić się do Panamy, sir - odparł Doogie, siedzący nad radionadajnikiem. - Sygnał cały czas się gubi. - Próbuj dalej! Nash popatrzył na zegarek. Była 11.30. - Cholera... - mruknął pod nosem. Zastanawiał się, co się stało z Romano i jego oddziałem. Ostatnia informacja na ich temat mówiła, że poprzedniego wieczoru o godzinie 19.45 wystartowali z Cuzco. Powinni już tu być. Co się z nimi stało? Czy możliwe, żeby zestrzelili ich naziści? A może źle zinterpretowali totemy i zabłądzili? Bez względu jednak na to, co się stało, jedno jest pewne: jeśli jeszcze żyją - prędzej czy później odnajdą Vilcafor. A to oznaczało, że musieli się teraz spodziewać dwóch wrogich udziałów. - Cholera! - powtórzył. Podszedł do niego Doogie. - Oddział wsparcia godzinę temu wystartował z Panamy w trzy helikoptery - dwa Comanche i jeden Black Hawk. Będą u nas późnym popołudniem, o siedemnastej zero zero. Ustawiłem wysyłanie sygnału UHF, żeby mogli nas znaleźć i wyciągnąć stąd. Kiedy Race słuchał Doogiego, przemknęło mu przez głowę, że coś tu nie gra. Dlaczego wojsko nie wyciągnie nas, lecąc od Cuzco? - pomyślał. Dlaczego wysyłają helikoptery z Panamy? Najłatwiejszym sposobem wydostania się stąd byłby chyba powrót tą samą drogą, którą przybyli. W tym momencie przypomniał sobie zdanie z Manuskryptu Santiaga: „Złodziej nigdy nie używa tej samej drogi dwa razy”. Nash zwrócił się do Van Lewena. - Mamy dostęp do sieci SAT-SN? - zapytał. Wypowiedział ten skrót jak „sat-sun”. - Tak jest, sir. Mamy. - Wobec tego wejdź do niej. Nastaw schemat poszukiwawczy na środkowowschodnie Peru. Chcę dokładnie wiedzieć, gdzie są ci dranie. Cochrane! - Tak jest, sir? - Co to jest SAT-SN? - spytała Gaby Lopez. - To skrót od Satellite Aerospace Tracking and Surveillance Network * - wyjaśnił jej Troy Copeland. - Powietrzny odpowiednik sieci SOSUS - systemu hydrofonów, które Marynarka Wojenna USA rozmieściła na północnym Atlantyku, by sygnalizowały obecność wrogich okrętów podwodnych. * [Satelitarna Sieć Wyszukiwania i Nadzoru Powietrznego (przyp. tłum.)] Mówiąc prościej, SAT-SN to układ pięćdziesięciu sześciu zawieszonych na niskiej orbicie satelitów geostacjonarnych, które monitorują przestrzeń powietrzną świata - samolot po samolocie. - Jeżeli to ma być proste wyjaśnienie, to wolę nie słyszeć skomplikowanego - mruknął Race. Copeland zignorował tę uwagę i mówił dalej: - Każdy samolot można zarejestrować na siedem sposobów: jako obraz radarowy, obraz w podczerwieni, obraz widoczny gołym okiem, na podstawie spalin z silników oraz emisji fal akustycznych i elektromagnetycznych. Satelity SAT-SN wykorzystują to, rejestrując „podpis” i lokalizację każdego samolotu na świecie - zarówno wojskowego, jak i cywilnego. Pułkownik Nash zażyczył sobie właśnie fotkę środkowowschodniego Peru, by móc obejrzeć każdy znajdujący się tam teraz samolot - przede wszystkim jednak chodzi o te, które lecą poza standardowymi korytarzami dla lotnictwa pasażerskiego. Z uzyskanych zdjęć będziemy mogli odczytać, gdzie są nasi nazistowscy przyjaciele, i mam nadzieję, że uda nam się na tej podstawie obliczyć, kiedy się u nas zjawią. Race popatrzył na Nasha. Pułkownik zdawał się głęboko nad czymś dumać - ale przecież właśnie stracił trzech swoich ludzi. - O czym pan myśli? - spytał Race. - Musimy zdobyć tego Idola, i to szybko - odparł Nash. - Naziści będą tu lada chwila. Ale jak przejść przez te koty? Jak sobie z nimi poradzić? - Ktoś to wiedział - odparł Race. - Kto? - Alberto Santiago. - Słucham...? - Pamięta pan kamień, wepchnięty w wejście do Świątyni? - Jasne. - Było na nim napisane: NIE WCHODZIĆ POD ŻADNYM POZOREM. W ŚRODKU CZYHA ŚMIERĆ. Ostrzeżenie podpisano inicjałami A.S. Nie przeczytałem całego manuskryptu, przypuszczam jednak, że Santiago i Renco mieli ten sam problem co my teraz - zanim przybyli do Vilcafor, ktoś otworzył Świątynię i wypuścił rapa. Santiago jakimś sposobem domyślił się, jak ściągnąć je z powrotem do Świątyni. Wyrył ostrzeżenie w kamieniu, by nikt znów ich nie wypuścił. Wykorzystaliśmy manuskrypt do znalezienia Vilcafor i sądziliśmy, że nie nadaje się do niczego więcej, bo kopia, którą czytałem, była niekompletna. Jestem pewien, że w pozostałej części jest mowa o tym, jak przebić się Przez te koty
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.