ďťż

Skończ z tym szaleństwem raz na zawsze...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Idź już, Gunerze, muszę odpocząć. Guner odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Addaj zaciskając pięści, starał się zdusić rozpierającą go wściekłość. * * * Nie spała pani dobrze? - zapytał Giuseppe. Ana w roztargnieniu pogryzała francuski rogalik. - Ach, to pan! Dzień dobry. Tak, rzeczywiście miałam koszmarną noc. A gdzie Sofia? - Powinna wkrótce zejść na śniadanie. Nie widziała pani mojego szefa? - Nie. Dopiero przyszłam. Wszystkie stoliki w hotelowej restauracji były zajęte. Giuseppe, nie zastanawiając się, usiadł przy stoliku Any. - Pozwoli pani, że zamówię kawę? - Naturalnie. Jak rozwija się śledztwo? - To mozolna praca. A co słychać u pani? - Zagrzebałam się po uszy w historii. Przeczytałam mnóstwo książek, szukam w Internecie, ale szczerze powiedziawszy, więcej dowiedziałam się wczoraj od Sofii niż ze wszystkich lektur razem wziętych. - Nic dziwnego, Sofia umie bardzo obrazowo przekazać wiedzę. Ja również wiele się od niej nauczyłem. Proszę powiedzieć, ma pani jakąś teorię? - Nic konkretnego. Zresztą dzisiaj mam mętlik w głowie. Śniły mi się same koszmary. - Tak się dzieje, kiedy człowiek ma nieczyste sumienie. - Słucham?; - Żartuję. Tak mawiała moja mama, kiedy w dzieciństwie budziłem się z krzykiem. Pytała mnie groźnie: „Giuseppe, co dzisiaj zbroiłeś?”. Była przekonana, że koszmary senne to głos sumienia. - Nie pamiętam, żebym zrobiła wczoraj cokolwiek, co mogłoby zaciążyć na moim sumieniu. Jest pan policjantem czy również historykiem? - Tylko policjantem i to mi wystarczy. Miałem szczęście, że trafiłem do tego wydziału, wiele się nauczyłem przez lata pracy z Valonim. - Widzę, że wszyscy odnosicie się do szefa z wielkim szacunkiem. - To prawda. Brat pewnie pani o nim opowiadał? - Santiago też bardzo go szanuje. Zabrał mnie raz do niego na kolację, spotkałam go też w innych okolicznościach. Do restauracji weszła Sofia i od razu ich zauważyła. - Co ci się stało, Ano? Nie wyglądasz najlepiej. - Chyba powinnam zacząć się martwić. Z daleka widać, 1 że jestem niewyspana? - Wyglądasz, jakbyś stoczyła walkę z poduszką. - Trafiłaś w sedno, byłam w samym sercu bitwy, widziałam poćwiartowane dzieci, zgwałcone kobiety, czułam nawet swąd pożaru. Nie powiem, żebym się wyspała. - Współczuję. - Sofio, wiem, że masz mnie dość, ale jeśli znajdziesz wolną chwilę, chciałabym wrócić do naszej rozmowy. - Cóż, jeszcze nie wiem kiedy, ale postaram się znaleźć dla ciebie czas. Do stołu podszedł Valoni, wertując plik notatek. - Dzień dobry wszystkim. Sofio, ksiądz Charny zostawił dla mnie wiadomość. Bolard oczekuje nas za dziesięć minut w katedrze. - Ksiądz Charny? Któż to taki? - zainteresowała się Ana. - Ksiądz Yves de Charny - odparła Sofia. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - upomniał ją Valoni. - Muszę być ciekawska - odparła niezrażona Ana. - Inaczej niczego się nie dowiem. - W porządku. Jeśli jesteście po śniadaniu, bierzmy się do pracy. Giuseppe, ty... - Tak, idę tam. Później do ciebie zadzwonię. - Sofio, jeśli się pośpieszymy, nie spóźnimy się do Bolarda. Ano, życzę pani udanego dnia. - Na pewno będzie udany. W drodze do katedry Valoni spytał Sofię: - Jak dużo wie ta Jimenez? - Nie wiem. Wypytuje mnie o wszystko, sama niczego nie zdradza. Sprawia wrażenie bezradnej, wydaje mi się jednak, że ma więcej atutów, niż daje po sobie poznać. To sprytna dziewczyna. Niby nic, a jednak umiejętnie wyciąga z nas informacje i sama sporo wie. - Jest bardzo młoda. - I niegłupia. - Tym lepiej dla niej. Rozmawiałem z Europolem, pomogą nam. Uszczelnią granice, lotnisko, stacje kolejowe... Kiedy skończymy z Bolardem, podjedziemy do centrali karabinierów. Chcę, żebyś oceniła, jaką akcję zorganizował Giuseppe. Nie możemy liczyć na zbyt wiele posiłków, ale to, co mamy, powinno nam wystarczyć. Siedzenie niemowy też nie powinno być trudne
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.