ďťż

PrzypomniaBo mu to, |e nie jest to kobieta, która go pragnie, lecz niewolnica, której ciaBo nale|aBo do niego

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
PoBo|yB si na plecach, wiedzc, |e bdzie umiaBa go podnieci. ZamknB oczy i poddaB si jej delikatnym palcom i ciepBym ustom. Ju| chciaB w ni wej[, gdy spojrzaB jej w oczy, w których malowaB si strach. Jestem Bajdakiem, pomy[laB. - Postaram si, |eby ci nie bolaBo, Mayu - powiedziaB. Delikatnie rozchyliB jej uda i uniósB si nad ni. ChciaB to ju| mie za sob, ale powstrzymaB si, a| po- 54 czuB, |e si rozluzniBa. Powoli, najdelikatniej jak mógB, wszedB w ni. PoczuB jej dziewictwo. Nagle, ku jego zaskoczeniu, wypchnBa ku niemu biodra. UsByszaB jej krzyk. PrzyszBa mu do gBowy cyniczna my[l, |e prawdopodobnie nauczono j krzycze. Gdy zaczBa wi si pod nim, powiedziaB ostro: - Mayu, nie ruszaj si. Sprawiasz sobie tylko niepotrzebny ból. ZaczB porusza si w niej delikatnie. Jego ciaBo zareagowaBo na dziewczyn. WszedB w ni gBbiej i wystrzeliB w ni nasienie. Kiedy le|aB na niej, opierajc gBow na haftowanej poduszce, zdaB sobie spraw, |e przygniata j swoim ci|arem i uniósB si na Bokciach. - Dzikuj, Mayu - powiedziaB i pocaBowaB j w usta. DostrzegB niepewno[ w jej oczach i odezwaB si zmczonym gBosem: - DaBa[ mi wiele rozkoszy. Mo|esz teraz odej[ i odpocz. Hassan Aga czeka na zewntrz. Da ci dowód mojej wdziczno[ci. - Tak, wasza wysoko[ - odparBa dziewczyna i ju| jej nie byBo. Jego ciaBo byBo odpr|one, ale nie jego umysB. Maya byBa taka sama, jak wszystkie jego kobiety. Nawet Elena tylko udawaBa, |e go sBucha. OpuszczaBa zalotnie rzsy i mówiBa mu, |e go nie rozumie. PrzypomniaB sobie Europejki, które poznaB. Chocia| |yBy wedBug zasad równie sztywnych, jak zasady muzuBmaDskie, to jednak cieszyBy si wolno[ci, której nie znali ani muzuBmanie, ani muzuBmanki. Wyra|aBy swoje my[li, kochaBy i rozpieszczaBy go swoj wolno[ci. Kamal westchnB i przewróciB si na brzuch. WiedziaB, |e wkrótce bdzie musiaB znalez sobie |on; tego od niego oczekiwano. ByB to jego obowizek wobec ludzi i stanowiska, jakie zajmowaB. Je[li si nie 55 o|eni i nie spBodzi syna, jego dziedzicem zostanie jego zbli|ajcy si do dwudziestki przyrodni brat, Ris-san. Dopóki nie urodzi si dziecko Lelli. Rissan nie byBby w stanie poradzi sobie z obowizkami beja Oranu. ByB najszcz[liwszy w[ród marynarzy, dowodzc wBasnym okrtem i polujc na wszystkie bezbronne statki kupieckie, które nie zapBaciBy daniny dejowi Algieru. - Czy ta dziewczyna, Maya, wasza wysoko[, nie zadowoliBa ci? Kamal uniósB gBow i zobaczyB stojcego w drzwiach Hassana Ag. - Wystarczajco, przyjacielu. Mam nadziej, |e daBe[ jej jaki[ klejnot albo co[, co zrekompensuje jej utrat dziewictwa. - Tak. Hassan odwróciB si, by wyj[, ale Kamal go zatrzymaB. - ZostaD ze mn przez chwil. Usidz. Kamal naBo|yB szlafrok z purpurowego jedwabiu i zajB miejsce obok Hassana, przy maBym stoliku, otoczonym haftowanymi poduszkami. - Nie zachowujesz si jak czBowiek, który wBa[nie zaspokoiB swoje potrzeby, wasza wysoko[. Mo|e my[lisz o Europie i o Korsykanach, którzy odcigaj od nas uwag Anglii? A mo|e - gBos Hassana staB si ni|szy - o dwóch okrtach, pojmanych na twój rozkaz? - Wydany, jak si domy[lasz, przez moj matk. -Kamal rozmasowaB dBoni napite mi[nie karku. -W tej chwili my[l o honorze
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.