ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Mógł ją spotkać w Hotelu Del Coronado. Wielu Meksykanów zatrzymuje
się tam w drodze do San Diego, po minięciu tych statków-widm na granicy. Zatem,
kto wie? Może była zaręczona albo nawet zamężna. - Przerwał. - Jeśli tak,
jedynym sposobem, w jaki mógł się z nią widywać bez wzbudzania podejrzeń jej
rodziny lub innego mężczyzny w jej życiu, były występy w miejscach publicznych:
kawiarniach lub restauracjach. W twoim liście - snuł dalej swoje przypuszczenia
- powinniśmy zapytać, czy to jego meksykańska miłość rozbudziła w nim
zainteresowanie dwoma meksykańskimi pieśniami i zainspirowała go tak, że zmienił
tekst oryginału. Jeśli jesteśmy na złym tropie i Goddard wymyślił wszystkie te
latynoskie
kawałki tylko dlatego, że był na El Festiyal Latino w Village Gate w Nowym
Jorku, uzna ten pomysł za wytwór twojej fantazji. Jeśli nie, może okazać się, że
chwyciliśmy byka za rogi.
- A propos byków - powiedziała Andrea wpadając w refleksyjny nastrój. - Czy
wiesz, że mnóstwo Amerykanów z południowej Kalifornii jeździ na corridę do
Tijuany? - Nie czekając na jego odpowiedź, ciągnęła dalej. - Oglądałam walki
byków w Hiszpanii i wyobraź sobie, nigdy nie widziałam w nich męskiego pojedynku
odważnego matadora z okrutnym bykiem. Jakoś zawsze widziałam w byku, z jego
wielkim dyndającym czarnym kutasem, esencję męskości, a w matadorze - samicę w
zalotach: wycinającą piruety, wymyślnie wystrojoną panienkę, która udaje, że
poluje, a w rzeczywistości sama pragnie być pojmana, wabiąc i prowokując samca,
uwodzicielsko pozwalając mu ocierać się o siebie przy każdym obrocie. Jej
peleryna jest tak czerwona, jakby już przesiąknęła krwią z defloracji, jakby już
przebił ją róg byka. I dopiero kiedy byk jest zbyt zmęczony lub kiedy znudziła
mu się gonitwa i stoi na arenie na szeroko rozstawionych nogach z nisko
pochylonym łbem, matador, niczym odtrącona kobieta pragnąca ukarać kochanka,
którym teraz pogardza, podnosi szpadę i wbija ją w najbardziej wrażliwe miejsce:
serce samca.
Od czasu do czasu Andrea opowiadała o swojej rodzinie. Mówiła, że jej babka,
uparta stara kobieta, była tak dumna ze swoich pięknych gęstych włosów, iż
latami nie zgadzała się ich obciąć. Ku rozpaczy reszty rodziny, która uważała,
że nie wypada, aby stara kobieta nosiła długie włosy, zapuściła je aż do pasa.
Wówczas Andrea, która była jeszcze wtedy bardzo młodą dziewczyną, postanowiła
sama dać babce nauczkę. Późno w nocy, kiedy starsza pani pogrążona była w
głębokim śnie, zakradła się do jej pokoju i przerzedziła jej włosy nożyczkami,
pozostawiając wszystkie odcięte kosmyki roz rzucone na poduszkach. Babka Andrei
wpadła w panikę, przekonana, że traci włosy z powodu ich długości i ciężaru.
Usiłując uratować to, co zostało, szybko obcięła je tak krótko, że ledwo
zakrywały kark.
Andrea opowiedziała również Domostroyowi o zabawnym tricku, jaki stosowała na
randkach w ostatnich klasach szkoły średniej. Pozwalała chłopcu zwabić się do
jego pokoju, namiętnie pieścić i całować. Następnie, kiedy nie patrzył, schylała
się i wyjmowała z torebki umoczoną w czerwonym winie podpaskę, podrzucała ją
wysoko w powietrze, tak mocno, by uderzyła o sufit i przyczepiła się do niego.
Chłopiec wpatrywał się przerażony w nasączony kawałek waty i spadające z niego
na podłogę czerwone krople. Na jego twarzy malował się irracjonalny męski strach
przed dotknięciem czegokolwiek zbrukanego krwią z miesiączki. Wymamrotawszy
słowa przeprosin, odprowadzał ją nietkniętą do domu.
Słuchając tych i podobnych historii, Domostroy zastanawiał się czasami, czy
Andrea nie wytnie mu kiedyś jakiegoś kawału, i chociaż często zaskakiwała go
swoją inteligencją, zdarzało się, że również go szokowała.
Pewnego dnia, późno w nocy, musiał opuścić pogrążoną we śnie Andreę, żeby
pojechać do zabytkowego kościoła Męki Pańskiej na Long Island, gdzie wczesnym
rankiem miał grać do mszy żałobnej. Jednakże jakieś dziesięć minut po wyjściu z
mieszkania uświadomił sobie, ku swemu przerażeniu, że zapomniał wziąć portfel.
Wrócił, i skradając się na palcach, by nie obudzić Andrei, zauważył, że łóżko,
które z nią dzielił, jest puste. Andrea wyszła z domu. Zastanawiał się, dokąd
mogła pójść, sama, nad ranem, i dlaczego okłamała go prosząc, by po powrocie
obudził ją na śniadanie.
W kościele trumna stała u szczytu nawy głównej i kiedy grał, nie mógł
powstrzymać się od spoglądania w kierunku czarnej skrzyni i rozmyślania o
znajdującym się w niej nieboszczyku - przypomnieniu dla żyjących, że są tylko
następnym ogniwem w łańcuchu umarłych. Ta myśl nie zasmuciła go jednak,
przeciwnie, poczuł przypływ radości. Postawiony wobec śmierci szczęśliwy był, że
tu jest, by przyjąć inne wyzwania losu.
Kiedy wrócił do mieszkania późnym rankiem, Andrea spała w łóżku, jakby ani na
chwilę go nie opuszczała. Zraniony jej zdradą obudził ją i zapytał, jak spędziła
noc. Przeciągając się i ziewając, podała mu usta do pocałunku na dzień dobry i
powiedziała, że nareszcie się dobrze wyspała. Ulegając ciepłu jej młodego,
jędrnego ciała, pozwolił się objąć i pocałować. Ponieważ nie miał ochoty na
konfrontację, nie wspomniał słowem o swojej niespodziewanej nocnej wizycie.
Innym razem Andrea oświadczyła mu, że ma duszę w połowie męską, w połowie
kobiecą
|
WÄ
tki
|