ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
A tamci? wtrącił się Irvin przypomniawszy sobie woreczek Old Guna pełen nuggetów. Znajdują złoto?
Jeden na tysiąc coś znajdzie, jeden na sto tysięcy dorobi się niezłego majątku, ale zaledwie jeden na milion potrafi mądrze gospodarować odkrytym złotem i zapewnić sobie i rodzinie niezłe życie. Inni przeważnie przepijają albo przegrywają złoty piasek. Później szukają go na nowo i tak bez końca. Kogo złoty diabeł opętał, temu niełatwo wyrwać się z jego szponów. Ech. naprawdę złote interesy robią wcale nie odkrywcy złota, ale ci, którzy po prostu handlują żywnością i zaopatrują w nią poszukiwaczy skarbów.
A pan nie próbował? zagadnął znowu Irvin.
Nie, nigdy. I nigdy nie będę próbował. Widziałem kości ludzkie na przełęczach Gór Skalistych, połamane wozy i szkielety końskie. Wielu przedarło się nad Pacyfik, ale wielu pozostało w drodze na zawsze. Padło na niedostępnych ścieżkach szukając złotych żył. Jednych zaskoczyła zima, innych brak wody, jeszcze inni pomarli z głodu lub od indiańskich strzał. Ci ryjący w ziemi są tak opętani, że braknie im czasu na polowanie. Później płacą po pięć, dziesięć dolarów za funt mięsa, za kilka funtów mąki. Po kilkanaście centów za szczyptę soli. Gdy skończą się pieniądze, mrą z głodu i wyczerpania. Przecież ginęły całe rodziny. Okropność! Znałem i takich, którzy wysupłali się z resztek gotowizny i wędrowali do miast po byle jaką robotę, żeby zebrać nieco dolarów i znowu wyruszyć na eksplorerską mordęgę. A przecież istnieje tyle lepszych sposobów, by dojść do majątku!
Jakich to? spytał podejrzliwie Fawkes.
Bardzo rozmaitych. Można na przykład hodować bydło w Teksasie, a później pędzić je na północ, chociażby do takich górniczych osad. Zarobek pewny i wcale nielichy. Nie ma nic gorszego jak pogoń za złotym piaskiem, wierzcie mi, panowie.
Wygłosiwszy tak pouczające stwierdzenie umilkł i począł wyglądać przez okno, za którym nadal przesuwała się wciąż ta sama, monotonna płaszczyzna.
Od jednego z takich nieszczęśliwych eksplorerów czarny elegant odwrócił twarz od szyby i znów nawiązał do przerwanej rozmowy otrzymałem nie byle jaki prezent. W podzięce za to, że wydobyłem go z nie byle jakich tarapatów.
Wyciągnął z kabury lśniący srebrzyście colt.
Proszę obejrzeć powiedział wręczając broń Gordonowi.
Rewolwer na pozór nie różnił się niczym od innych tej samej marki fabrycznej. Ale tylko na pozór. Bowiem kolba wykładana była mahoniem obrzeżonym sznurkiem pereł rzecz niespotykana. Broń przewędrowała przez trzy pary rąk i wróciła do właściciela. Nie wepchnął jej jednak do kabury. Przekręcił magazynek, sprawdzając, czy tkwią w nim wszystkie naboje. Dokonawszy tego wydobył drugi bliźniaczy colt.
No powiedział wesoło pogadaliśmy sobie, a teraz czas na robotę.
Siedząca na tej samej ławce trójka ujrzała nagle przed sobą dwa czarne otwory dwu luf.
Ręce do góry!
Zgodnym ruchem unieśli dłonie. Gordon dojrzał, jak w przeciwległym krańcu wagonu przebudziło się dwu drzemiących traperów, jak poderwali się z ławy, ale przygwoździł ich okrzyk:
Rzucić pukawki! Siedźcie spokojnie! Nic wam się nie stanie. Ktokolwiek się ruszy, zastrzelę!
To wołał ten obszarpaniec z pijacką twarzą. Trzymał po jednym rewolwerze w każdej dłoni.
Odwróć się rozkazał Gordonowi czarny elegant. Nie opuszczaj rąk. Tak, dobrze. A teraz zdejmij z półki zawiniątko. Muszę tam zajrzeć.
Karol wyprostował palce:
Nie dosięgnę odparł.
Wejdź na ławę. Szybko!
Karol natychmiast wykonał polecenie. Sięgnął na półkę, ale równocześnie jego prawa noga ugięła się w kolanie i ciężki but wylądował na piersi Czarnego. Kopnięcie było tak silne, że uderzony zachwiał się, upuścił jeden z rewolwerów i zwalił się na podłogę. W tej samej prawie chwili z krańca wagonu ozwały się jednocześnie dwa strzały. Irvin odwrócił się błyskawicznie, schylił, podniósł leżący rewolwer, a drugi wytrącił z dłoni dźwigającego się napastnika. Z końca wagonu dobiegł rumor, trzasnęły drzwi, ktoś krzyknął:
Uciekł!
Szeryf Fawkes schwycił Czarnego za ramię, ale otrzymał cios pięścią prosto w szczękę, upadł na Gordona, z kolei Karol zatoczył się na Irvina.
Czarny wykorzystał ten moment: skoczył do drzwi, szarpnął za klamkę, wybiegł na platformę wagonu. Wszystko to rozegrało się w ciągu kilku zaledwie sekund. Irvin zerwał się, dwukrotnie pociągnął za cyngiel zdobycznego colta. Parowóz przeraźliwie zagwizdał i pociąg zwolnił biegu. Irvin, stojąc na stopniach strzelił jeszcze dwa razy w kierunku czarnej sylwetki kluczącej wśród płaszczyzny prerii, aż znikła mu z oczu za jakimś wzniesieniem. Teraz zapiszczały hamulce i pociąg stanął. Grupka pasażerów stłoczyła się na platformie, w oknach ukazały się głowy. Przybiegł kierownik pociągu. W chaotycznej wymianie słów wyjaśniono mu przebieg wypadków. Okazało się, że strzały, które padły z końca wagonu, oddał ze swej broni siedzący tam obdartus. Gdy rzucili się nań obaj traperzy, wyrwał się im z rąk, wybiegł na platformę i skoczył. Tak to w skrócie wyglądało.
Co chcecie teraz, panowie, robić? zapytał kolejarz. Pociąg jest spóźniony, nie możemy czekać...
Na nich? powiedział ktoś z gromadki. Oni nie wrócą!
Zabrzmiał śmiech. Szeryf Fawkes zabrał głos:
Każdemu z nas jednakowo się spieszy. Myślę, że nie będziemy ich ścigać. Gdybyśmy chociaż mieli konie... ale tak... Niech pan każe maszyniście ruszać dla potwierdzenia wagi swych słów dodał: Jestem szeryfem z Greenfield tu odsłonił, zakrytą dotąd kurtką, srebrną gwiazdę przypiętą do koszuli na lewej piersi. No, dżentelmeni powiedział zapraszam wszystkich do szeryfa w Lubbock, żebyście złożyli zeznania. A jak nie będzie chętnych, sam zrobię to za was.
Taka decyzja bardzo przypadła obecnym do gustu. Dalszą część drogi do Lubbock należało odbyć dyliżansem. Komuż mogła się uśmiechać taka wędrówka, jeśli do Lubbock się nie wybierał? I nikt się jakoś nie zapytał, czemu to zeznania trzeba złożyć aż w Lubbock, a nie w Wichita Falls, krańcowej stacji kolejowej. Nie zapytał, ponieważ w ogóle nie było chętnych do stawania przed obliczem jakiegokolwiek szeryfa. Po prostu strata czasu, a może i inne nieprzyjemności?
Parowóz zagwizdał, wagony drgnęły.
Jakem szeryf powiedział Fawkes zajmując na nowo miejsce przy oknie jeszcze nic podobnego mi się nie wydarzyło..
|
WÄ
tki
|