ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Potem raport jej ojca sprawił, że zawładnęły nią przemożne wizje zagłady Dolo.
Musiała
usiąść, kryjąc twarz w dłoniach. Nelo ocalał. To przynajmniej ją pocieszało.
Zginęli jednak
inni, których znała, i zagłada spotkała także dom, w którym się wychowywała.
Lark i Dwer... często sobie wyobrażaliśmy, co się stanie, jeśli tama zostanie
wysadzona.
Ale nigdy nie wierzyłam, że naprawdę do tego dojdzie.
Na jakiś czas zamknęła się w sobie, zalewana falami smutku, aż wreszcie ktoś
powiedział
jej, że nadeszła pilna wiadomość przeznaczona osobiście dla niej, pochodząca od
byłej
najwyższej mędrczyni.
Ariana Foo - pomyślała Sara, przeglądając krótkie pismo. Ifni, kogo obchodzą
wymiary
statku, w którym Emerson rozbił się na bagnie? Co to ma za znaczenie, jakiego
rydwanu
używał, kiedy był gwiezdnym bogiem? Teraz jest ranny. Kaleki. Uwięziony na Jijo,
tak jak
my wszyscy.
A może nie?
Przeżyła tej nocy mnóstwo szoków. Gdy położyła się, by poszukać wytchnienia we
śnie,
Uriel i jej gośćmi wstrząsnęły wydarzenia rozgrywające się tuż pod ich nosem.
O świcie kapitanowie z Wuphonu zameldowali, że w ich porcie pojawił się potwór.
Podobne do ryby jestestwo, które po początkowych nieporozumieniach podało się za
kuzyna
ludzi.
Ponadto stworzenie utrzymywało, że ma do przekazania wiadomość dla kowalicy.
Uriel nie posiadała się z radości.
- Ten nały szfiegowski afarat, który tak nas wystraszył... to urządzenie
fochodziło ze
statku Zienian! Wyć noże Jophurzy wcale nas nie odkryli!
To było ważne. Podniebny okręt liniowy podobno ruszył się z miejsca, zmierzając
w ich
stronę. Uriel nie mogła jednak ewakuować kuźni, gdyż wykonywano w niej jeszcze
kilka
zadań. Jej pracownicy nigdy dotąd nie mieli więcej roboty.
- Natychniast fojadę foroznawiać z Terraninen - oznajmiła kowalica.
Nie brak było ochotników, którzy chcieli jej towarzyszyć. Jadąc w dół pierwszą
kolejką,
Sara obserwowała, jak Prity przerzuca sfatygowany szkicownik Emersona,
zatrzymując się
nad stroną, na której gładkie postacie o grzbietach i ogonach wyposażonych w
płetwy skakały
pełne radości nad wzburzonymi falami. Był to obraz rysowany z pamięci.
- Nie tak je sowie wyowrażałan - zauważyła Uriel, wyginając długą szyję, by
zerknąć
przez ramię szympansiczki. - Do tej fory znałan ten gatunek tylko z ofisów w
książkach.
- Trzeba było czytać książki z obrazkami.
Kurt Wysadzacz parsknął śmiechem, trącając łokciem bratanka. Jomah, który
siedział
obok Emersona, przyciskał jednak twarz do okna, co chwila pokazując nowy, szybko
mijany
obiekt. Zawsze pełen dobrego humoru człowiek z gwiazd w żaden sposób nie
okazywał, by
wiedział, dokąd jadą.
Sara wiedziała, dlaczego tak boli ją serce.
Może nadszedł już czas, by zraniony ptak odleciał do swoich - pomyślała,
zapominając na
moment o innych zmartwieniach i troskach.
Patrząc na krzepkiego człowieka, którym opiekowała się, gdy stał u wrót śmierci,
zdała
sobie sprawę, że nie ma mu już nic do dania. Nie znała lekarstwa dla
uszkodzonego mózgu.
Nadzieję mógł odnaleźć jedynie w Cywilizacji Pięciu Galaktyk. Nawet jeśli jego
towarzyszy
ścigali wszechpotężni wrogowie, któż nie przedłożyłby takiego życia nad żałosną
egzystencję
wyrzutków kryjących się na odległym brzegu?
Nasi protoplasci. Nie kto inny. Członkowie załogi Tabernacle i wszystkich
pozostałych
skradaczy.
Sara przypomniała sobie, co nie dalej niż wczoraj powiedział jej mędrzec
Purofsky.
- Przypadki nie istnieją, Saro. Zbyt wiele statków przybyło na Jijo w zbyt
krótkim czasie.
- Zwoje mówią o przeznaczeniu - zauważyła.
- Przeznaczenie! - Mędrzec prychnął pogardliwie. - Słowo wymyślone przez tych,
którzy
nie wiedzą, w jaki sposób trafili tam, gdzie są, i są ślepi na to, dokąd
zmierzają.
- Sugerujesz, że ty wiesz, jak się tu znaleźliśmy, mistrzu? Mimo wszystkich
niedawnych
zaburzeń i tragedii odpowiedź Purofskyego zafascynowała kobietę.
- Oczywiście, że wiem, Saro. To wydaje mi się zupełnie oczywiste. Zaproszono nas
tutaj.
Ewasx
- Głupcy! - oznajmia kapitan-dowódca. - Wszystkie te emanacje oprócz jednej
muszą być
celami pozornymi, które imitują regularności emisji gwiazdolotu. To pospolity
podstęp
taktyczny, stosowany w otwartym kosmosie. Podobny plan na nic się nie zda, jeśli
będziemy
podążać potajemnie tuż za wrogiem! Użyjcie standardowych metod przesiewu
emanacji.
ZNAJDŹCIE PRAWDZIWY STATEK, KTÓREGO SZUKAMY!
Ach, Moje pierścienie. Czy dostrzegacie kolory spływające po lśniących bokach
naszego
kapitana-dowódcy? Widzicie, jakie są wspaniałe, jakie błyszczące. Ujrzyjcie
prawdziwą
godność jophurskiego gniewu w jego najwspanialszej postaci.
Cóż za oburzenie! Cóż za samolubna wściekłość! Oailie byliby dumni z tego
naszego
dowódcy, zwłaszcza w chwili, gdy wszyscy słyszymy niewiarygodne wieści.
TO WCALE NIE SĄ CELE POZORNE.
Te niezliczone obiekty, które wykrywamy... opuszczające rozpadlinę i zmierzające
nad
otwarty ocean... KAŻDY Z NICH JEST PRAWDZIWYM GWIAZDOLOTEM!
Mostek wypełniają opary strachu. Olbrzymia flota! Skąd Ziemianie wzięli takich
sojuszników?
Nawet nasz Polkjhy nie sprosta tak licznym przeciwnikom.
Zmiażdżą nas!
Dwer
- Przykro mi - oznajmiła mu Gillian Baskin. - Decyzja zapadła nagle. Nie było
czasu
zorganizować przewozu na brzeg.
Sprawiała wrażenie poirytowanej, jakby jego prośba była niespodzianką, a
przecież nie
domagał się niczego innego już od drugiego dnia pobytu na tym statku.
Dwoje ludzi unosiło się obok siebie w przestronnej, wypełnionej wodą komorze,
sterowni
gwiazdolotu Streaker. Obok nich przemykały krążące po sferycznym pomieszczeniu
delfiny, które oddychały nasyconym tlenem płynem. Ich płuca przekształcono w ten
sposób,
że stało się to dla nich niemal drugą naturą. Przy konsolach i stacjach
roboczych przestawiały
się na wypełnione powietrzem kopuły albo przewody przytwierdzone bezpośrednio do
nozdrzy. Dwerowi nigdy się nawet nie śniło tak niezwykłe środowisko, finy jednak
były tu w
swoim żywiole. Za to odziani w wydęte jak balon kombinezony Dwer i Gillian
wydawali się
zupełnie nie na miejscu
|
WÄ
tki
|