ďťż

Pociągi, które udało mi się złapać, były opóźnione...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Przepraszam, że sprawiam panu kłopot. - Mówi pan, że dzwonił? - McBride otworzył książkę i zaczął sprawdzać hasła. Bannerman wyciągnął swój lokalizator i położył na dłoni. Spojrzał, jak człowiek zerkający na kieszonkowy kalkulator. Zobaczył, że na tyłach są trzej mężczyźni, a w jednej z sześciu cel w dole korytarza, jeszcze jeden człowiek. To musiał być z pewnością Denholm... Nagle radio odezwało się trzeszcząc: - Alfa Jeden - wszystko w porządku. Beta - twoje cyfry sytuacyjne pięć minut, over? McBride odpowiedział: - Zero. - Alfa Jeden: nastaw kawę, out. „Pięć minut - pomyślał Sith - To wystarczy.” McBride spojrzał na niego. - Patrol przyjeżdża - powiedział. - Nie mogę znaleźć żadnego raportu z pańskiego telefonu. Mówi pan, dziesiąta rano, dzisiaj? Nic tu nie ma... - potrząsnął głową. - Ale, niech pan posłucha, jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, żeby poczekać, aż patrol będzie z powrotem, jeden z funkcjonariuszy wpuści pana do celi Denholma i poczeka na zewnątrz, aż pan z nim załatwi swoje sprawy, dobrze? - Nie - Bannerman potrząsnął głową. - Nie będę czekał! Czy ma pan klucze do celi Denholma? Nagle McBride zdał sobie sprawę z tego, jak wielki jest ten człowiek; duży i silny, i bardzo spięty, jakby gotowy do ataku... - Klucz? - Mimowolnie zerknął na pęk kluczy, dyndających przy jego pasku. Bannerman dojrzał to i skinął głową. - Chcę zobaczyć Denholma zaraz. Zabierze mnie pan i otworzy drzwi. „Oho, będą kłopoty!” - pomyślał sierżant, a jego ręka posuwała się wolno w kierunku guzika alarmu, połączonego z salą dla rezerwy. Reakcja Bannermana była szybka jak błyskawica: sięgnął przez biurko i złapał przegub ręki sierżanta, drugą dłonią zrzucił czapkę policjanta i zatopił swoje palce w jego włosach, następnie wyszarpnął go zza biurka i cisnął nim o podłogę. Spadając na głowę i ramię, sierżant stracił przytomność. Bannerman podniósł głowę i wsłuchiwał się przez chwilę, ale nie usłyszał nic niezwykłego. Pomyślał, że nie narobił wiele hałasu. Schylił się i wyrwał pęk kluczy zza paska McBrida, przeszedł bezgłośnie do celi jedynego więźnia. Denholm przebudził się w momencie, gdy usłyszał klucz obracający się w zamku. Leżał na stalowej koi; Bannerman włączył światło i podszedł do niego - Rodney Denholm? - zapytał. Denholm usiadł mrugając i przecierając oczy. - Co? - wymamrotał. - Tak, jestem Denholm, ale kim...? Bannerman złapał go za rękę i postawił na równe nogi. - Masz iść ze mną - powiedział. W momencie, gdy to mówił, drzwi celi zatrzasnęły się! Bannerman puścił Denholma i skoczył do wyjścia. Uświadomił sobie, że zostawił klucze w zamku. Sierżant McBride, słaby i zataczający się, usiłował zamknąć ich! Ledwo przytomny, jeszcze nie wszczął alarmu i zdał się bardziej na instynkt, niż zdrowy rozsądek. W górnej części stalowych drzwi znajdowała się krata z żelaznych sztab, uformowanych z dwudziestocentymetrowych kwadratów. Oczy Bannermana iskrzyły się czerwono, jego oddech stał się szybki. Sith nakazał mu sięgnąć przez pręty obiema rękami, złapać McBrida i ciągnąć go ku sobie. Prawa ręka Bannermana zmiażdżyła szyję policjanta, wydarła jego tchawicę i grdykę. Krew bryznęła wokoło. Prawe ramię sierżanta zostało wyrwane z barku i wrzucone do celi. Bannerman z wściekłością rozszarpywał McBrida na kawałki i wciągał do celi. W końcu martwy policjant zawisł na kratach jak okaleczony strach na wróble. Drzwi były nadal zamknięte. Bannerman nacisnął klamkę i kopnięciem otworzył je. Spojrzał za siebie na Denholma i dał mu znak, by się ruszył. - Na zewnątrz! - szepnął, a głos znów miał chłodny. - Cicho i szybko. Denholm zastygł w miejscu. Usta miał otwarte, a język zasechł mu w gardle, nie mógł wymówić ani słowa. Próbował krzyczeć, ale nie potrafił. Nie umiał też wykonać najmniejszego ruchu. Bannerman uderzył go w brzuch i ogłuszył ciosem w kark. Policjanci powracający z patrolu nadawali przez radio: - Jedynka, do zera, jesteśmy w domu. Gdzie jest kawa? - zaparkowali i wysiedli. Kiedy przeszli do sali przyjęć, Bannerman przemknął się, niosąc nieprzytomnego Denholma i zniknął w ciemnościach. Jeden z posterunkowych usłyszał coś, odwrócił się szybko i spojrzał. Drzwi zewnętrzne zamknęły się. Drugi policjant przycisnął brzęczek przyzwolenia i czekał - nagle zaczął wrzeszczeć. Wreszcie jeden z policjantów rezerwowego patrolu wyszedł sprawdzić co, u diabła, znaczy ten hałas... Jack Turnbull został wessany przez drzwi w kształcie trumny w atramentową ciemność. Potem..
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.