ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Zleceniodawca
chciał zgarnąć ubezpieczenie i zamieszkać z kochanką. Za-
wodowy morderca okazał się jednak tajnym agentem federalnym.
Męża oskarżono o planowanie morderstwa i skazano na trzy lata
więzienia. Po kilku miesiącach kochanka o nim zapomniała. W
ostatnim roku odsiadki zaczęła odwiedzać go żona. Teraz znów są
razem.
Melissa jest moją kochanką od października. Ta prześliczna
hipiska pochodzi z Austrii. Uważam, że cierpi na anoreksję. Jest
jak ptaszek. Kiedy się kochamy, próbuję połamać jej wszystkie
kości. Poznałem ją na szkolnym przedstawieniu w zeszłym roku.
Wystawiali nic niewarte sztuczydło i było mi wstyd, że Winona
bierze w tym udział. Na szczęście pracowała za kulisami. Melissa
siedziała przy samym proscenium, na podłodze, wśród
najmłodszych dzieci. Wpatrywałem się w nią przez cały wieczór.
Chcę wbijać wzrok w Melissę, moją ukochaną, mimochodem
niszcząc jednocześnie Winonę. Chcę cisnąć Winoną o ziemię
obok resztek z naszej uczty.
Muzyka Winony jest głośna, symfoniczna - może być Vi-
11
Valdi i Cztery pory roku. Każda z nich lub wszystkie razem.
Winona jest nieduża, trochę klockowata, co nie razi w jej
przypadku. Ma twarz, którą nazywamy ładniutką albo i sło-
dziutką. Lubi się przytulać.
Ha środku pastwiska w naszej posiadłości Winona ma swoje
tandetne studio, w którym zajmuje się rzeźbą. Jej dzieła stoją rm
słonecznym pastwisku i w tutejszej nadmorskiej przejrzystości, z
oceanem w tle, wyglądają zaskakująco: długie drewniane totemy
modernistycznie nieczytelne, porażające oczy żelazne kształty -
półksiężyce przyspawane do rów-noległoboków i tym podobne,
wysokie na osiem, dziesięć, dwanaście stóp. Winona jest silna.
Sama tnie drewno wielką piłą łańcuchową i podtrzymuje żelazne
pręty przy spawaniu. Spawanie jest niebezpieczne. Wysokie
napięcie. Można się usmażyć. Wyobrażam sobie, jak wracam do
domu i znajduję zwęgloną Winonę, w zwisających szczątkach
ubrania wygląda jak własny cień pośród rzeźb. Lubię o tym
myśleć. Zastanawiam się, jak jej w tym pomóc.
Ona myśli o mnie podobnie. Kocha nasze czterdzieści akrów.
Zrobiłaby wszystko, by je zatrzymać, coś jeszcze dołączyć...
Rozwiodłaby się? Bez mrugnięcia okiem. Najchętniej jednak by
mnie zastrzeliła. Dałaby za to wszystko, nawet swój talent czy
jego smętne ślady, nawet swoją nieśmiertelną duszę.
Nasza ziemia wychodzi na Pacyfik, ale pod nami, niżej, aż po
sam ocean ciągnie się piętnaście mil kwadratowych lasu,
przeważnie sekwoi. Ten las należy do mojego ojca.
Gdy kogoś zapytać o mojego ojca, odpowie bez wahania, że to
straszny człowiek. Okropny. Zasłużył sobie na taką opinię.
Skrzywdził każdego, kto się z nim zaprzyjaźnił, kto go
potrzebował, kto mu zaufał. Jeśli ze mną jest coś nie tak, to
dlatego, że jestem żywym przykładem komunikatu z wojny -
mapy z zaznaczonymi trafieniami pocisków, lejami, które się nie
zabliźnią - po zmarnowaniu dzieciństwa na próbach pokochania
potwora. Wiem, wiem, wszędzie na świecie zdarzają się
okropieństwa, przy których moje, typowo amerykańskie, można
uznać za uprzywilejowanie. Tak czy maczej, powtarzam wszem i
wobec: winą za to, jaki jestem, obarczam ojca.
Ze swej strony ojciec został zgwałcony przez babkę,
Włoszkę o figurze słupa ogłoszeniowego, rozrastającą się
równomiernie aż do samej śmierci. Gdy umarła, ważyła grubo
ponad trzysta funtów, co na pogrzebie przysporzyło nam niemało
wstydu, bo musieliśmy wynajmować dodatkowych mężczyzn do
dźwigania trumny. Była prawdziwą wiedźmą z Palermo. Nie
mogła pogodzić się z tym, że wyszła za Walijczyka, jedynego
brytyjskiego ranczera w okolicy i pierwszego w okolicy hodowcę
owiec. Nie mogła pogodzić się z tym, że musiała wyprowadzić
się z winnic Sonomy na północ. Umarła, kiedy miałem cztery
lata, a mój brat Bill siedem. Nie zapomnimy jej do końca życia; w
naszych chłopięcych oczach była chodzącym koszmarem o
rozmiarach Alp. Dziadka, jej świętej pamięci męża i emigranta z
Cardiff, pamiętam jak przez mgłę. Zmarł w wieku pięćdziesięciu
pięciu lat, nieco wcześniej od babki, od której był jednak o
dziesięć lat młodszy. Jego brytyjska stal pordzewiała przez
dziesięciolecia kwaśnych żalów, furii i religijnych orgii babki.
Mój ojciec był potomkiem tego niewiarygodnego związku. Stał
się uosobieniem jego wszystkich sprzeczności: włoskiej na-
miętności tłumionej brytyjskim chłodem. Właśnie dlatego zrobił
się zły. W jego oczach zapalały się radosne ogniki, gdy mógł
kogoś zwieść, gdy siał niezgodę i zbierał gniew. Nie mając
pojęcia o życiu rodzinnym, dryfował po wodach ojcostwa z
zawiązanymi oczami
|
WÄ
tki
|