ďťż

- No dobrze, niech będzie, choć moim zdaniem to referendum też było kupione...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Załóżmy, że jestem człowiekiem, który chce wystartować. Udało mi się zdobyć podpisy. Chyba zgadzasz się, że bez sympatii megakarteli w dalszym ciągu nie mam żadnych szans. - Musisz ją zdobyć. O to właśnie chodzi. - A jeśli nie mam na to ochoty. - Ciągle popełniasz jeden błąd. Chcesz zatrzymać rzekę za pomocą wiosła, zamiast płynąć z prądem. System, który istnieje, jest naturalną konsekwencją rozwoju ludzkości. To państwo powstało bez wojen i przymusu. Musisz się pogodzić z prawami, które w nim rządzą, inaczej utoniesz. - System, który istnieje, jest jedynie naturalną konsekwencją dążenia do jak największych zysków i nie zamierzam się z tym pogpdzić. - Rozumiem, że właśnie dlatego pan Bates nazwał cię rewolucjonistą. Gdybym nie był na urlopie, musiałbym cię aresztować za działalność antypaństwową. Na szczęście mam wobec was pewne zobowiązania, a ty jako chrześcijanin nie używasz broni, więc w gruncie rzeczy nie jesteś groźny. - Brat Tom powiedział mi, kim jesteś. Właśnie dlatego tu przyszedłem. Walczę na słowa. Zwyciężę, jeśli cię przekonam. Chcę zmieniać świadomości ludzi. - Brzmi wzniosie. Tylko po co to robić? Może ludzie wcale tego nie chcą. Poza tym jak do nich dotrzesz, nie przyjmując reguł, które pozwoliłyby ci zaistnieć publicznie. Nawet gdybyś mnie przekonał, w co wątpię, będzie to tylko malutki sukces, który w globalnej skali zupełnie się nie liczy. - Ilość nie jest najważniejsza. Przynajmniej na tym etapie. A co do feguł, które pozwoliłyby mi zaistnieć, to nie ja nie chcę ich przyjąć, ale C1> co je wymyślili, nie chcą mnie w nich zaakceptować. To zasadnicza różnica. - Przepraszam, ale jesteś naiwny, jeśli myślisz, że w mediach może istnieć coś nie poddanego kontroli właścicieli. To dla mnie oczywiste. Było już kilka takich prób, ale wszystkie skończyły się niepowodzeniem. Ostatnio stało się tak chyba z Ligą Rzeczy Nie Reklamowanych. Mówisz jakbyś był jakimś jej niedobitkiem. Tom Bates i Tobiasz Stone spojrzeli po sobie. - Jestem takim niedobitkiem - powiedział Stone. W myślach Szymona natychmiast powstał ciąg błyskawicznych skojarzeń tego, czego przez ostatnie minuty słuchał, z tym, co wiedział 0 Lidze RNR. Na jego końcu pojawiły się tylko dwa słowa: Tobiasz 1 Tobi. - Czy jesteś... - Tobi. We własnej osobie. XLIII f Dwadzieścia piel: lat wcześniej na schodach sierocińca w Staten Island ktoś zostawił w wiklinowym koszyku płaczącego niemowlaka. Na przegubie rączki dziecka była przyczepiona kartka z datą urodzenia i imieniem: Tobiasz. Po kilku tygodniach chłopiec został adoptowany przez bezdzietne małżeństwo państwa Stone. W miarę jak pan domu wspinał się po kolejnych szczeblach kariery zawodowej w lokalnym oddziale wielkiej firmy kosmetycznej, chłopiec rósł, otaczany coraz większą miłością i dobrobytem. 'Ale kiedy dzięki postępowi medycyny, pani Stone zaszła w ciążę i urodziła dwójkę bliźniaków: chłopca i dziewczynkę, czteroletni brzdąc stracił na ich rzecz uprzywilejowane miejsce w sercach rodziców. Zrozumiał, dlaczego tak się stało, dopiero w dwunaste urodziny, kiedy powiedzieli mu, że nie jest ich dzieckiem. Na osłodę, w ramach kampanii „Wolni od dwunastki", dostał własne mieszkanie. Kiedy po dwóch miesiącach dotarło do niego, że w ten sposób ostatecznie się go pozbyli, postanowił uciec. Rzucił szkołę i wyjechał z Nowego Jorku. Zawsze miał duszę buntownika. Nie podobał mu się poukładany dom rodzinny. Nie lubił szkoły, do której chodził. Nudził się na klasowych balangach. Wydawał się sobie dojrzalszy od rówieśników. Śmieszyli go szkolni koledzy popisujący się przed dziewczynami i dziewczy- ny marzące o idolach z seriali telewizyjnych. Chciał wyłamać się z ich świata, dokonać rzeczy wielkich i niepowtarzalnych. W dzieciństwie oglądał dużo filmów podróżniczych i wędrował po cyberprzestrzeni. Swoje prawdziwe podróże zaczął od Ameryki Północnej. Potem była Ameryka Południowa i Afryka. Dzięki oczytaniu, zdolnościom i sprytowi wszędzie, gdzie się zatrzymał, znajdował jakąś pracę. Najczęściej zatrudniano go przy obsłudze lokalnych sieci komputerowych, ale był także magazynierem, tragarzem, kelnerem i pomocnikiem kucharza na statkach oceanicznych. Trzy lata po tym, jak upuścił Nowy Jork, pływając na tankowcu, zaprzyjaźnił się z pracującym tam bosmanem. To on powiedział mu, że z jego odnalezieniem w koszyku na schodach sierocińca jest trochę tak, jak z Mojżeszem w Starym Testamencie. Wtedy zaczął czytać Biblię. Odnalazł tam księgę Tobiasza. Choć nie widział związku między swoim imieniem a historią zawartą w księdze, poczuł się dumny, że jest imiennikiem starożytnego bohatera. Ale największym odkryciem podczas tej lektury był dla niego Jezus Chrystus. Został porażony! W swoich wędrówkach spotykał wielu niezwykłych ludzi, którzy imponowali mu wiedzą, dociekliwością przemyśleń 1 życiowym doświadczeniem
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.