ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Wolę, żeby się dowiedzieli ode mnie, a nie z gazet - powiedział Santiago. -
Jak
wrócę z Ica, pogadam ze starymi. W miodowym miesiącu nie chcę mieć żadnych
rodzinnych
drak.
Tego wieczoru, w przeddzień ślubu, Garlitos i Santiago wyskoczyli po pracy do
Negro-Negro. Trochę żartowali, wspominali różne okazje, które ich zagnały w to
miejsce o
tej samej porze do tego samego stolika, i Garlitos był nie w sosie, Zavalita,
jakbyś wyjeżdżał
na zawsze. Myśli: tego wieczora nie upił się, nie był zalany. W pensjonacie
przesiedziałeś
sam te kilka godzin do rana i nie spałeś, Zavalita, paliłeś, przypominałeś
sobie, jaką osłupiałą
minę miała pani Lucía, kiedy ją zawiadomiłeś o ślubie, starałeś się sobie
wyobrazić, jak
będzie wyglądało życie razem z kimś drugim w tym małym pokoiku, czy nie będzie
zbyt
wielkiego zamieszania, czy nie będziesz się w tym dusił i co na to wszystko
powiedzą twoi
starzy. Kiedy słońce wzeszło, starannie spakował walizkę. Zamyślonym spojrzeniem
obrzucił
pokój, łóżko, małą półeczkę z książkami. Mikrobus przyjechał o ósmej. Pani Lucía
wyszła w
szlafroku, żeby go pożegnać, ciągle jeszcze zdumiona i oszołomiona, tak,
oczywiście, nic nie
powie jego tatusiowi, po czym go uścisnęła i pocałowała w czoło. Do Ica
przyjechał o
jedenastej i zanim poszedł do Anny, zadzwonił jeszcze do hotelu w Hua-cachina i
potwierdził
rezerwację pokoju. Ciemny garnitur, który poprzedniego dnia przyniósł z pralni,
pogniótł się
w walizce i matka Anny mu go odprasowała. Rodzice Anny, aczkolwiek niechętnie,
spełnili
jego prośbę: żadnych gości. Tylko pod tym warunkiem godzisz się na ślub
kościelny, tak ich
uprzedziła Anna, myśli. We czwórkę poszli do magistratu, zaraz potem do
kościoła, a w
godzinę później już jedli obiad w Hotelu Turystycznym. Matka szeptała o czymś z
Anną,
ojciec odgrzewał stare kawały i pił, bardzo zgnębiony. I Anna, Zavalita: jej
biała suknia, jej
szczęśliwa twarz. Kiedy chcieli wezwać taksówkę, która ich miała zawieźć do
Huacachina,
matka wybuchnęła płaczem. I te trzy dni z^miodowego miesiąca spędzone nad
zielonkawymi,
cuchnącymi wodami
jeziora, Zavalita. Spacery po wydmach, myśli, głupie rozmowy z innymi
nowożeńcami, długie sjesty, partie ping-ponga, które Anna zawsze wygrywała.
- Liczyłem dni, nie mogłem się doczekać, kiedy minie pół roku - mówi Ambrosio. -
I
jak tylko minęło, zaraz poleciałem do niego.
Pewnego dnia, nad rzeką, Amalia zdała sobie sprawę, że przyzwyczaiła się do
Pucallpa bardziej, niż przypuszczała. Kąpały się razem z do?a Lupe, a potem,
kiedy Amalita
Hortensja spała pod wetkniętym w piasek parasolem, podeszło do nich dwóch
mężczyzn.
Jeden był siostrzeńcem męża dofti Lupe, a drugi komiwojażerem, który
poprzedniego dnia
przyjechał z Huanuco. Nazywał się Leoncio Paniagua i usiadł obok Amalii.
Rozwodził się
dużo nad tym, jak to podróżuje po Peru z racji swojego zawodu i opowiadał, w
czym są do
siebie podobne i czym się różnią Huancayo, Cerro de Pasco, Ayacu-cho. Chce mi
zaimponować tymi podróżami, pomyślała Amalia śmiejąc się sama do siebie.
Pozwoliła mu
przez jakiś czas robić miny wielkiego podróżnika i znawcy i w końcu powiedziała:
a ja to
jestem z Limy. Z Limy? Leoncio Paniagua nie chciał wierzyć: przecież ona mówi
zupełnie
tak jak wszyscy ludzie tutaj, i akcent, i wyrażenia, i wszystko.
- Oszalałeś? don Hilario popatrzył na niego zdumiony. - Interes idzie dobrze,
ale to
całkiem normalne, że dotąd były tylko wydatki. Myślisz, że po pół roku już można
mieć
zyski?
Kiedy wracały do domu, Amalia spytała donę Lupe, czy to prawda, co jej mówił
Leoncio Paniagua: tak, pewnie, że tak, wyraża się już tak samo jak każda kobieta
stąd,
możesz być dumna. Amalia pomyślała, jakby się dziwiły wszystkie jej znajome z
Limy,
gdyby ją teraz słyszały: ciotka, pani Rosario, Carlota i Simula. Ale ona wcale
nie zauważyła,
żeby coś się zmieniło w jej sposobie mówienia, do?a Lupe, a do?a Lupe z chytrym
uśmieszkiem: ale cię czarował ten z Huanuco, Amalio. A tak, do?a Lupe, i niech
pani sobie
wyobrazi, chciał ją nawet zaprosić do kina, ale Amalia oczywiście odmówiła.
Zamiast się
zgorszyć, do?a Lupe zaczęła jej robić wymówki: ty głupia. Trzeba było się
zgodzić, Amalia
jest młoda, masz prawo się rozerwać, co, może ona myśli, że Ambrosio, jak jest
w Tingo María, to się nie bawi po nocach? Amalia udała, że tym razem to ona jest
zgorszona.
- Wziął wszystkie papiery i wyliczył mi się co do grosza - mówi Ambrosio. -
Ażem
zgłupiał, tak mnie zagiął.
- Podatki, opłaty, koszty utrzymania sprzedawcy większe, niż się spodziewałem -
don
Hilario grzebał w rachunkach i podtykał mi je pod nos, Amalio. - Wszystko jak w
zegarku.
Jesteś zadowolony?
- Żeby tak prawdę powiedzieć, to nie za bardzo, don Hilario - powiedział
Ambrosio
|
WÄ
tki
|