ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Tania zdołała wykrzesać z siebie słaby uśmiech.
- Miałam rację?
- pytała wesoło Dasza.
- Miałam?
- Miałaś.
- To niesamowite, żeście się spotkali.
Cóż za dziwny zbieg okolicz ności!
- Prawda?
- rzuciła apatycznie Tatiana.
Miała ochotę uciec z pokoju, lecz podekscytowana siostra blokowała drzwi, bezwiednie prowokując ją do kłótni, tymczasem ona nie miała na kłótnię ochoty, ani na dużą, ani nawet na małą.
Po prostu stała i milczała.
Jak zawsze.
Dasza była siedem lat starsza.
Była silniejsza, mądrzejsza, zabawniejsza i ładniejsza.
Dlatego zawsze wygrywała.
Tatiana usiadła na łóżku.
Siostra przysiadła obok niej.
- A co myślisz o Dmitńju?
Podoba ci się?
- Nie wiem, chyba tak.
Nie martw się o mnie, Daszka.
- A kto się martwi?
- Potargała jej włosy.
- Daj mu szansę.
Chyba mu się spodobałaś - dodała jakby ze zdziwieniem.
- Pewnie przez tę sukienkę.
- Na pewno.
Słuchaj, jestem zmęczona.
To był długi dzień.
Dasza położyła jej rękę na ramieniu.
- Aleksander mi się podoba - powiedziała.
- Podoba mi się tak bardzo, że...
że nie umiem tego wyrazić.
Tatianę przeszedł zimny dreszcz.
Spotkała go, jechała z nim i szła, uśmiechała się do niego i, doszczętnie rozbita, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że siostra traktuje tę znajomość bardzo poważnie, że nie jest to kolejny flirt, który za kilka dni skończy się na schodach Peterhofu albo w Ogrodach Admiralicji.
Tym razem nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości.
- Nie musisz się tłumaczyć, Dasza.
- Pewnego dnia wszystko zrozumiesz.
Tania zerknęła na nią kątem oka, otworzyła usta i...
Minęła sekunda, minęły dwie.
Chciała powiedzieć: Daszo, ale on przeszedł na drugą stronę ulicy dla mnie.
To dla mnie wsiadł do autobusu, to dla mnie pojechał na przedmieścia Leningradu.
Nie, nie mogła jej tego zrobić.
Była jej młodszą siostrą.
Chciała powiedzieć: Daszka, miałaś ich na pęczki.
W każdej chwili możesz mieć kolejnego.
Jesteś czarująca, inteligentna i piękna, wszyst kim się podobasz.
Ale jego chcę mieć tylko dla siebie.
A jeśli będzie wolał mnie?
Nie ciebie, tylko mnie?
Co wtedy?
Siedziała i milczała.
Nie była pewna, czy to wszystko prawda.
Zwłaszcza to ostatnie.
Bo czy to możliwe, żeby wolał ją niż zgrabną, ciemnowłosą Daszę?
Może dla niej też przeszedł na drugą stronę ulicy?
Może i dla niej jechał z drugiego końca miasta w ten piękny, jasny ranek, kiedy podnieśli mosty na Newie?
Wciąż milczała.
Nie miała nic do powiedzenia.
Zamknęła usta.
Szkoda słów.
Żart.
Co za potworny żart.
Dasza przyglądała się jej z zatroskaniem.
- Taniu, Dmitrij jest żołnierzem.
Nie wiem, czy jesteś...
czy jesteś gotowa na żołnierza.
- To znaczy?
- Nic, nic.
Będziemy musiały cię trochę wystroić i podszkolić.
- Podszkolić?
- powtórzyła Tatiana, czując, że serce grzęźnie jej w płucach.
- No wiesz, pogadamy, pomalujemy ci usta...
- Dasza pociągnęła ją za włosy.
- Ale nie dziś, dobrze?
Lecę z nóg.
I w białej sukience w szkarłatne róże zwinęła się na łóżku twarzą do ściany.
Aleksander szedł szybko Prospektem Ligowskim.
Przez kilka minut milczeli, wreszcie zasapany Dmitrij powiedział:
- Miła rodzina.
- Bardzo miła - odrzekł spokojnie Aleksander.
Jemu tchu nie brakowało.
Po prostu nie chciał rozmawiać z Dimą o Mietanowach.
- Pamiętam Daszę.
- Dmitrij ledwo za nim nadążał.
- Widziałem was w"Sadko".
- Tak.
- Ale jej siostrzyczka...
Ładniutka jest, co?
Aleksander nie odpowiedział.
- Gieorgij Wasiljewicz mówi, że ma prawie siedemnaście lat.
- Dima pokręcił głową.
- Siedemnaście lat!
Pamiętasz, co robiłeś, kiedy miałeś siedemnaście lat?
Aleksander nie zwolnił kroku.
- Aż za dobrze.
- Wolałby nie pamiętać.
Wolałby mieć siedemnaście lat mniej.
Dmitrij nie dawał za wygraną.
- Co?
Nie słyszałem.
- Pytam - powtórzył cierpliwie Dima - czy według ciebie to młoda siedemnastka, czy stara?
- Dla ciebie na pewno za młoda - odparł chłodno Aleksander.
Dmitrij zamilkł.
- Jest bardzo ładna - rzekł po chwili.
- Tak, ale dla ciebie za młoda.
- A co ci do tego?
Ty znasz starszą, ja poznam młodszą.
- Dima za chichotał.
- Czemu nie?
Moglibyśmy pójść na mały czworokącik.
Dwóch przyjaciół i dwie siostrzyczki.
Co ty na to?
Jest w tym pewna symetria...
- Dima - przerwał mu Aleksander.
- A co z Jeleną?
Mówiła mi, że jej się podobasz.
Mogę ci ją przedstawić, choćby za tydzień.
Dmitrij machnął ręką.
- Naprawdę z nią gadałeś?
- Parsknął śmiechem.
- Nie.
Takich jak Jelena mogę mieć na pęczki.
Zresztą może być i Jelena, proszę bardzo.
Nie, nie, Tatiana jest inna.
- Z uśmiechem zatarł ręce.
Na twarzy Aleksandra nie drgnął ani jeden mięsień.
Oczy były nieruchome, usta lekko rozchylone, czoło bez jednej zmarszczki.
Poruszały się tylko nogi.
Szybciej, szybciej, jeszcze szybciej.
Dmitrij truchtał za nim.
- Zaczekaj.
Wiesz, jeśli chodzi o Tanie...
Chciałem cię tylko spytać, czy nie masz nic przeciwko temu.
- Ależ skąd - odrzekł z kamiennym spokojem Aleksander.
- Co mi do tego?
- Jasne!
- Dima klepnął go w plecy.
- Dobry z ciebie człowiek.
Szybkie pytanko: chcesz, żebym zorganizował coś na...
- Nie!
- Całą noc będziesz na służbie
|
WÄ
tki
|