ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ben uspokajał drżącą Willow, chcąc odpędzić
choć na krótką chwilę jej lęk przed stworzeniem, które przy-
szło ich zabić. Tulił ją mocno do siebie i próbował znaleźć sło-
wa wyznania, które musi teraz złożyć, jeśli marzy o odzyska-
niu spokoju.
Na zewnątrz krople deszczu stukały równym rytmem
0 kamienie wyściełające zamkowe place.
- Muszę ci coś powiedzieć o Paladynie - odezwał się
w końcu, pośpiesznie wypowiadając słowa, których nie umiał
lepiej poskładać. - Nie jest to łatwo wyjaśnić, ale spróbuję. On
1 ja jesteśmy tą samą osobą, Willow. W tej chwili czuję w sobie
cały jego ból. Czuję, jak przeszywa jego członki, jak nadwerę-
żył duszę, jak bliski jest załamania go. Czuję to, kiedy toczy
walkę, ale czuję to również teraz. - Wziął głęboki oddech. -
Mam wrażenie, że może rozerwać mnie na kawałki, połamać
mi kości i powalić na ziemię. Nawet teraz tam jest. Odszedł,
ale to nic nie zmienia. - Poczuł, jak Willow odsuwa głowę od
jego ramienia, aby zobaczyć jego twarz. Czuł, jak jej palce
przesuwają się po jego piersi.
- On jest częścią mnie, Willow. To właśnie chciałem ci po-
wiedzieć. Jest częścią mnie i zawsze nim był, odkąd przyby-
łem na Landover i przejąłem medalion władzy królewskiej.
Medalion łączy nas ze sobą, sprawia, że stajemy się jednością,
kiedy wzywam go z miejsca, w którym czeka. - Spojrzał na
nią i szybko odwrócił wzrok. - Gdy medalion go wzywa,
magiczna moc przenosi jakąś część mnie do wnętrza jego zbroi.
Nie chodzi o moje ciało albo o umysł, ale o serce, wolę i świa-
domość celu. Bierze to, co mu jest potrzebne. W pewnym sen-
sie król i królewski szermierz są tym samym. Na tym polega
prawdziwa tajemnica medalionu. Nie mogłem ci jej wyjawić.
Jej szmaragdowe oczy wpatrywały się w niego łagodnie.
- Dlaczego nie mogłeś mi jej wyjawić? - zapytała cicho.
- Ponieważ bałem się, jak na to zareagujesz. - Zmusił się,
żeby spojrzeć jej prosto w oczy i nie odwrócić głowy. - Chcia-
łem ci to powiedzieć. Czułem, że powinienem, że nie mam
prawa zatrzymywać tego dla siebie, ale się bałem. Nie wie-
działem, co zrobisz, wiedząc, że za każdym razem, kiedy jest
przyzywany Paladyn, to właściwie ja, a przynajmniej jakaś
ważna część mnie samego toczy tę walkę. Jak byś zareagowa-
ła, wiedząc, że śmierć Paladyna może pociągnąć za sobą moją
śmierć. - Potrząsnął głową. - Ale jest coś jeszcze gorszego niż
to. Za każdym razem, kiedy wchodzę w Paladyna i staję się
jednym z nim, czuję, jak coraz bardziej się oddalam od tego,
kim naprawdę jestem. Staję się nim i za każdym razem jest
mi trudniej wrócić. Żyję w ciągłym lęku, że za którymś razem
nie będę mógł w ogóle wrócić, ponieważ nie będę chciał, po-
nieważ zapomnę, kim jestem, ponieważ spodoba mi się to,
kim zostałem. Jakże kusząca jest siła tej magii! Kiedy jestem
Paladynem, on jest tym wszystkim, czego pragnę. Gdyby
medalion nie sprowadzał mnie ponownie do mnie samego,
gdyby nie zabierał Paladyna, to nie wiem, czy mógłbym kie-
dykolwiek wrócić z własnej woli. Myślę, że mógłbym być stra-
cony na zawsze.
Ból w jej oczach był nie do zniesienia.
- Powinieneś był mi powiedzieć - odezwała się cichym
głosem.
Kiwnął głową z braku słów.
- Nie rozumiesz, Ben? Kiedy znalazłam cię w jeziorze Ir-
rylyn, oddałam ci się bez reszty, na dobre i złe. Należę do cie-
bie i nic mnie od ciebie nie oddali. Nic!
- Wiem - przyznał.
- Nie, nie wiesz, bo inaczej nie wahałbyś się mi tego po-
wiedzieć. - Jej głos brzmiał miękko, lecz tkwiła w nim twar-
dość żelaza. - Nie ma rzeczy, których nie możesz mi powie-
dziec, Ben. Nigdy ich nie będzie. Zawsze będziemy ze sobą,
do samego końca. Wiesz, jak brzmi przepowiednia. Znasz
proroctwo. Nigdy nie powinieneś wątpić w siłę jej prawdzi-
wości.
- Obawiałem się - zaczął, ale uciszyła go szybko.
- Nie, zapomnij o tym na razie. Zostaw to. - Dotknęła go
delikatnie. - Opowiedz mi jeszcze raz. Cały jego ból wraca do
ciebie? Czujesz wszystkie rany, które poniósł, broniąc ciebie?
Przymknął oczy.
- Czuję, jakbym rozpadał się na części. Czuję, jakbym
umierał, a nie potrafię znaleźć rany, która mnie zabija. Ona
jest wszędzie, wewnątrz i na zewnątrz. Jestem w częściach roz-
rzuconych po całym pokoju: w powietrzu, w odgłosach de-
szczu, we własnym oddechu. Nie wiem, co robić. Paladyn
wygrał, ale ja najwyraźniej przegrałem. Wezwanie go po tak
krótkim czasie było czymś ponad moje siły. Willow, ja nie mam
do tego serca!
- Ciii, już dobrze - uspokoiła go, przytulając się doń. Po-
całowała go w usta. - Masz wystarczająco dużo serca dla nas
wszystkich, Benie Holidayu. Na tym zawsze polegała twoja
siła. Przeżyłeś potworne walki. Żaden zwykły człowiek nie
dokonałby tego, co tobie się udało. Nie odbieraj sobie zasług.
Nie pomniejszaj tego, co zrobiłeś. Posłuchaj mnie. Tajemnica
Paladyna jest teraz nasza, twoja i moja, i nie musisz jej sam
dźwigać. Pomogę ci. Znajdę sposób, żeby ci dopomóc, kiedy
będziesz znużony i przybity, tak jak w tej chwili
|
WÄ
tki
|