Nie było żadnych plakietek...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
A poza tym, jak można by opisać co¶, czego nie widać? Nic dziwnego, że to muzeum przyci±gało tak niewielu zwiedzaj±cych. – No dobrze. – Minnum stał po¶rodku galerii, otoczony dziwacznymi akcesoriami. – Stań tam, Darze Sala–at, wła¶nie tak. A ty, Thigpen, tam, dokładnie naprzeciwko. Jak się nazywa ten twój znajomy dialektyk? – Cushsneil – odparła Rappa. Minnum kiwn±ł głow±, podci±gn±ł rękawy i wyczarował co¶, co wygl±dało jak kawałek bladoniebieskiej kredy. Na kamiennej posadzce galerii narysował równoboczny trójk±t. Riane wiedziała, że to najdawniejszy symbol mocy pierwszych Ramahan. Sposób uwięzienia Giyan w Nad¶wiecie był tak przerażaj±cy wła¶nie dlatego, że stanowił odwrócenie tego symbolu, dobitn± demonstrację Zła. To, co Minnum teraz rysował, przykuło uwagę dziewczyny. Był to odwrócony trójk±t, nałożony na ten pierwszy – razem utworzyły sze¶cioramienn± gwiazdę. – Pheregonnen – rzekł sefiror, rozpoczynaj±c ryt. – Oto wzór, którego ¶rodek jest wszędzie, wierzchołki za¶ nie wiadomo gdzie. Do niewielkiego, poczerniałego od ognia metalowego pojemnika przesypał z fiolek rozmaite proszki, zdrapał trochę jakiego¶ osobliwego rogu i czego¶, co wygl±dało jak shanin i latua. Na koniec wyczarował ogni¶cie czerwon± substancję. Skapywała ciężko do pojemnika, wzbijaj±c kłęby gęstego, żółtawego dymu, który wił się po galerii jak mgła w gablotach. Riane starała się wstrzymywać oddech, ale w końcu musiała zaczerpn±ć powietrza. Wci±gnęła w płuca dym i zachwiała się; zamroczyło j± i zakręciło się jej w głowie. W powietrzu unosiły się drobne iskierki, migotliwe i ledwie widoczne. Znikały, gdy tylko chciała na nie spojrzeć. Potem Riane znów wpatrzyła się w ¶rodek Pheregonnenu, bo iskierki utworzyły kulę, która się wydłużała, powoli przybierała postać Kundalanina. Jego szaty ¶wiadczyły, że był to konara, arcykapłan Ramahan. – Cushsneil! – zawołała rado¶nie Thigpen. – My¶lałam, że już nigdy cię nie zobaczę! – I ja s±dziłem, że już cię nie ujrzę – rzekł z powag± Ramahanin. Miał długie siwe włosy, układaj±ce się nad czołem w taki sposób, że przypominały skrzydła, ostry nos i ciemne, skrywaj±ce się pod opadaj±cymi powiekami oczy. Miał ascetyczne oblicze uczonego, Ramahanina o niezachwianej wierze. – Dlaczego mnie obudziła¶? – Pamiętajcie o czasie – ostrzegł ich Minnum. – Drugiej szansy nie będzie. – Racja. – Kiwnęła głow± Thigpen. – Cushsneilu, oto Riane, Dar Sala–at. – Dar Sala–at? – Cushsneil szeroko otworzył oczy i zamrugał, rozgl±daj±c się wokół. – Skoro jeste¶ Darem Sala–at, to gdzie twój Nawatir? – Nie wiem. Nie mam Nawatira. – O bogini, o bogini. – Ramahanin cmokn±ł, zmartwiony. – Bez Nawatira jeste¶ bezbronna! – Nie mamy na to czasu – burkn±ł Minnum. – Do rzeczy, na lito¶ć Miiny. – Potrzebujemy twojej pomocy – rzekła Riane. – Mógłby¶ nam wyja¶nić znaczenie słowa „Maasra”? Cushsneil się zachmurzył. – Skoro pytasz o Maasra, to zapewne portal został otwarty. Widziano Horolagggię? – Tak – odparła Riane. – Ten arcydemon uprowadził nasz± ukochan± czarodziejkę i transmogryfikuje j± poprzez Malasocca. Po przesileniu zimowym proces będzie nieodwracalny. – Istotnie, złe czasy nastały – zagrzmiał dialektyk. – Musicie zachować największ± ostrożno¶ć. Podkre¶lani to z cał± moc±. Zanim wyst±pisz przeciwko Horolagggii, musisz się intensywnie kształcić w magicznej sztuce, jednak nawet wówczas nie będzie pewno¶ci... – Zadygotał. – O, bogini. O, bogini. – A Maasra? – zapytała Riane. – Ach, to. – Cushsneil się zakołysał. – To potoczne okre¶lenie. Gazi Qhan powiedzieliby, że jest ¶więte, bo pochodzi z ich dialektu. Maasra to znaczy zasłona, Zasłona Tysi±ca Łez. Riane omal nie wyskoczyła ze skóry. – Giyan kazała mi znaleĽć wła¶nie Zasłonę Tysi±ca Łez. Dlaczego? Co to takiego? – Zapiski mówi±, że kiedy Pięć ¦więtych Smoków Miiny posłużyło się Perł±, żeby stworzyć Kundalę, wywołany przez to kataklizm zniszczył zewnętrzn± warstwę Perły. Jednak największy jej fragment przetrwał akt stworzenia planety. Zbierano weń łzy przelane przez smoki podczas narodzin Kundali i te łzy przemieniły tward± skorupę w miękk± tkaninę o cudownych barwach i wspaniałym połysku. – Dlaczego płakały? – Bo przewidziały ¶mierć i zniszczenie, które będzie towarzyszyć schyłkowi rasy Kundalan. – Więc byli¶my skazani, jeszcze zanim nastali¶my. – Nic nie jest ustalone raz na zawsze, a już najmniej prorocze wizje ¦więtych Smoków. – Drogi Cushsneilu – przerwała mu Thigpen – mógłby¶ nam powiedzieć, gdzie znaleĽć Zasłonę Tysi±ca Łez? – Nie umiem nawet powiedzieć, czy ona istnieje
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.