ďťż

Nauczyłem się tego na Krymie...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Rozłożył swą marynarkę na wilgotnym torfie i poprosił, by usiadła przy nim. W gorącym mroku letniej nocy rozmawiał z nią łagodnie, aż przestała drżeć. Ustąpiło napięcie, wrócił dawny spokój. Po chwili podniósł ją z ziemi. - A teraz zabieram cię do domu. Gdy dotarli do Ravensley i zacumowali łódź, wstawał już świt. Zaczęło mżyć, ale nie chciała z nim wracać. - Zmokniesz - zaniepokoił się. - Nic mi nie będzie. Chcę się trochę przejść. Wrócę później. Zarzucił jej na ramiona swoją marynarkę. - Wracaj szybko. Odprowadziła go wzrokiem, wciąż wstrząśnięta, ale już podniesiona na duchu. * * * Laurel płynęła pośród mgły i przypływów mdłości, aż wszystko minęło i obudziła się w pełni świadomości. Wstawał ranek. W nocy padało, ale teraz słońce zaglądało do pokoju przez rozsunięte kotary, a ptaki śpiewały radosną pieśń przeskakując z drzewa na 421 drzewo. Odwróciła głowę i zrozumiała, że to nie sen. Jethro spał obok w fotelu. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni budząc go. - Jak się czujesz? - Lekka jak piórko. Gdzie jest reszta? - Posłałem ich do łóżek i zostałem z tobą sam. Nadal czuła lekkie oszołomienie. - Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Myślałam, że to sen. Ścisnął mocniej jej dłoń. - To nie sen, już po wszystkim. Masz córkę. - Czy mogę ją zobaczyć? Dostrzegła drewnianą kołyskę, którą przynieśli z dziecinnego pokoju na dole; kołyskę, która od pokoleń służyła dzieciom z Ravensley. Jethro delikatnie wyjął śpiące maleństwo i włożył je w ramiona matki. Popatrzyła na maleńką twarz, prosty nosek, kosmyk czarnych włosów i uśmiechającego się do niej mężczyznę. Z wrażenia zabrakło jej tchu, nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Nagle w otwartych drzwiach pojawiła się Margaret; długie, czarne włosy opadały na marynarkę Robina, a jej letnia suknia pokryta była grudami błota. - Dobry Boże - wykrzyknął Jethro - co ty z sobą zrobiłaś? - Byłam na moczarach - Margaret nie odrywała oczu od Laurel. -Pomyślałam... Powiedzieli mi, że ty... - Witaj Margaret - Laurel wyciągnęła z uśmiechem dłoń. - Mam wspaniałą córeczkę. Chodź i zobacz. Margaret wolno podeszła do łóżka. - Chciałam przeprosić - szepnęła. - Przeprosić za wszystko, co powiedziałam. - To nieważne. To nie ma już znaczenia, kiedy Jethro jest ze mną. 422 - Tak się cieszę!... O, Boże, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę! - Margaret zachłysnęła się i wybuch-nęła płaczem. Potem odwróciła się szybko i wybiegła z pokoju. - Co to wszystko u diabła znaczy? - zapytał Jethro. -1 co ona sobie wyobraża, biegając z samego rana po bagnach, przemoczona do suchej nitki? - Chyba wiem - Laurel spojrzała na niego nieśmiało, niepewna jego reakcji. - Ciarissa nic ci nie powiedziała? - Nie powiedziała? - przysiadł na brzegu łóżka. - Co to za tajemnice i co ma do tego Margaret? - To nic, nic ważnego. To nie dotyczy nas - przerwała. - Jak nazwiemy naszą córeczkę? Zmarszczył czoło. - Naszą córeczkę? - Myślałam, że się domyślisz. - Naszą córeczkę...- doznał nagle olśnienia i stanął na równe nogi. - To znaczy, że... - Tak. To twoja córka, Jethro. - A ja myślałem, byłem przekonany... O, mój Boże, to moje dziecko, a nosić będzie nazwisko George'a! - Nigdy nie będzie znała innego ojca niż ty. - To ci dopiero niespodzianka! Bawiło ją jego zaskoczenie. - To piętno Ravensley. Chyba nie da się przed nim uciec. Najpierw moja matka, potem ja. Wierzyłam, że jestem inna. Tylko ja miałam więcej szczęścia niż ona - zdobyłam ciebie. - Och, Laurel - zaczął poruszony jej słowami - byłaś sama przez tyle miesięcy, a ja nic o tym nic wiedziałem. Kochana, co mam ci powiedzieć? - Mamy to już za sobą. Przeszłość też. - Próbowałem wysyłać listy, ale to nie było możliwe. Trzymano nas z dala od cywilizacji i pojęcia nit 421 mam, co się z nimi stało. Znalazł mnie dopiero Malinski i uzyskał zwolnienie. Jego wuj opowiedział mi, jak przedostałaś się do rosyjskiego obozu, ty szalona zakochana wariatko. Mogli cię zabić lub zrobić coś jeszcze gorszego. - Ale nic mi się nie stało, prawda? A on dotrzymał słowa. - Zrobił to dla ciebie - wtrącił ozięble. - Nie dla mnie. - Schudłeś bardzo, najdroższy. Jak tam było? - Nie gorzej niż w obozie w Kadikoi, a kiedy dowiedzieli się, że potrafię łatać ludzi, znaleźli mi pracę w szpitalu. I choć warunki były bardzo ciężkie, sporo się nauczyłem. Być może to jedyna pozytywna strona wojny. - Nie wrócisz tam, nie zostawisz mnie? - zapytała szybko. - Nie. Warunki poprawiły się nieco. Nie ma już takiej potrzeby. Oparła się ze zmęczenia o poduszki, a Jethro odebrał od niej dziecko. - Wiele przeszłaś, muszę cię mieć na oku. Dostrzegła dumę i czułość na jego twarzy, kiedy trzymał w rękach ich córeczkę. - Czy jestem jednym z twoich królików doświadczalnych? - uśmiechnęła się. - Królików doświadczalnych? - powtórzył zdumiony. - Pamiętam, co powiedziałeś mi na statku, kiedy opuszczaliśmy Włochy. Pewnego dnia - stwierdziłeś -zaczniemy stosować chloroform ułatwiając kobietom poród. Pomyślałam wtedy, że jesteś wspaniały i bardzo odważny. Czy jestem pierwsza? - Nie. Nigdy bym na tobie nie eksperymentował. Ale w końcu pokonamy uprzedzenia. Tyle jest jeszcze do zrobienia, Laurel. Jedno życie to zbyt mało. - Dla nas będzie wystarczająco długie - pogłaskała go po policzku, a on ujął jej dłoń. Złota obrączka obracała się luźno na jej szczupłym palcu. Ściągnął ją i nasunął ponownie. - Ale najpierw muszę to zastąpić czymś innym. - Nie ma potrzeby, wystarczy, że dodasz coś od siebie. Lubiłam George'a. Chyba nie masz mi tego za złe? - Jakże bym śmiał, kiedy jestem takim szczęściarzem? Żyję, mam ciebie i córkę. Czego jeszcze może pragnąć mężczyzna? YERBY FOXOWIE Z HARROW Już' wkrótce w białej serii „Wielki romans historyczny i współczesny" ukażą się Judith Krantz - „Dom mody II" Judith Krantz - „Księżniczka Daisy" wyd
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.