ďťż

Nagle z kępy ziół przed nimi wyłonił się olbrzymi cień...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
116 Ś Mam was! Ś powiedział. Z okrzykiem desperacji oba koty zachwiały się i upadły na stopę wielkiego, ciemnego stworzenia. Fritti z trudem wracał do przytomności. Był wyczerpany i miał mdłości. Świat dookoła wydawał się kołysać w dół i w górę. Zaskoczony zastanawiał się nad tym, gdzie się znajduje i co mu się przytrafiło. Potem przypomniał sobie ucieczkę i ogromny, złowróżbny cień. Fritti usiłował wykręcić się i stanąć na nogach, ale poczuł, że jest mocno trzymany. Na karku czuł ostry uścisk, a pod stopami nie mógł wyczuć niczego. Mimo zawrotu głowy otworzył oczy i rozejrzał się wokół. Obok siebie zobaczył Szybkiego Pazura Ś bezwładnego, nieprzytomnego kotka trzymał za kark i niósł w pysku największy kot, jakiego Łowca kiedykolwiek widział. Monstrualny kocur w szaro-zielono-czarne pręgi zwrócił na Łowcę obojętne spojrzenie. Strażnik Szybkiego Pazura stąpał tuż obok niego, lecz stopy Frittiego nie napotykały nic, tylko powietrze... Łowca powoli odwrócił głowę. Nie widział twarzy swego stróża, ale zobaczył grube jak konary łapy kota, które odmierzały ziemię. Fritti wisiał i kołysał się w uścisku tej bestii, bezradny jak trzydniowe kocię. Drgnął ze strachu i rzucił do tyłu łbem, wiercąc się i wtedy znowu zapadła ciemność. Kiedy po jakimś czasie znów wrócił do przytomności, Łowca nie podejmował już kolejnych prób uwolnienia się. Wreszcie niezmordowane potwory zatrzymały się. Fritti został bezceremonialnie zrzucony na ziemię, a obok usłyszał upadek Szybkiego Pazura, co przypominało odgłos padającego ciała martwej myszy. Po chwili odezwał się jakiś głos w Powszechnym Śpiewie, Łowca mocniej zacisnął powieki. Ś To z pewnością nie może być to, czego szukamy? Ś powiedział głos, najwyraźniej niezadowolony. Strach pokonał ciekawość. Fritti nie otworzył oczu i pozostał skulony, twarzą w dół, w trawie. Jako następny odezwał się kot, który go niósł: Ś Tamci jakby zniknęli, panie Ś powiedział powoli 117 i nisko. Ś W pewnym momencie tam byli, a w następnym Ś już ich nie było. Zupełnie dziwne. Ś Zgadzam się. To dziwne! Ponadto trochę niepokojące Ś powiedział pierwszy trochę zamyślonym tonem. Ś Skąd się wzięły te dwa szczeniaki? Ś Wybiegli prosto na nas, panie. Pisnęli jak schwytane wiewiórki i upadli jak dłudzy. Pomyśleliśmy, że trzeba ich przynieść. Biegli. Nastąpiła chwila ciszy. Łowca czuł się na tyle trzeźwy, że lekko uchylił powiekę. Obok ogromnych, kosmatych figur stojących nad nim i nad Szybkim Pazurem pojawił się ktoś trzeci, mniejszy. Mniejszy, choć jednak znacznie większy niż Fritti. Zadrżał. Ś Czy nie wyśledziliście niczego ciekawego, zanim zniknęli, Zwiadowco Nocy? Ś rzekła mniejsza postać i zwróciła się teraz do strażnika Szybkiego Pazura. Fritti nie usłyszał odpowiedzi, ale jakaś odpowiedź musiała zostać udzielona, bo niniejszy cień znów się odezwał: Ś Wiem. Po prostu miałem nadzieję. Ogony i Pazury! Za dużo pytań, za mało odpowiedzi! Mówiący przez chwilę siedział w ciszy, a dwa duże koty cierpliwie czekały, potem podniósł się i podszedł do Szybkiego Pazura, obwąchał go. Ś To jeszcze kocię! Ś powiedział. Ś Dziwne miejsce do zdobywania doświadczeń. Zwrócił się ku Frittiemu, który natychmiast zamknął oczy i stał się bezwładny po ostatnią kosteczkę ogonka. Głos zbliżył się do jego twarzy Ś musiał zebrać całą odwagę, by nie zerwać się do ucieczki. Ś Ten też nie wygląda na myśliwego. Może zgubili matkę? Ś Przysunął się i obwąchał ucho Frittiego, potem ryknął tak niespodziewanie i głośno, że Łowca w szoku wtulił łeb między łapy. Ś Jestem Książę Płotołaz i rozkazuję ci ocknąć się i odpowiadać na moje pytania! Łowca Ś zdyszany, ogłuszony, wczepiony pazurami w ziemię w poszukiwaniu oparcia Ś poruszył się w miej-118 scu i potrząsnął łbem. Płotołaz? Gdzie ja słyszałem to imię? Ś pomyślał. Kiedy otworzył oczy, ujrzał wielkiego, kudłatego kota przyglądającego mu się ciekawie. Sierść kota była czerwonozłota jak jesienne liście. Książę, bo to był on, wyglądał na zadowolonego, jego język wystawał spomiędzy przednich zębów. Reakcja Łowcy wyraźnie sprawiła mu przyjemność. Płotołaz zwrócił się do wielkiego, cętkowanego kota, który niósł Frittiego i wyszczerzył zęby. Ś Nie ma to jak władza Ś powiedział Książę. Ś Mam rację, Zwiadowco Dnia? Ś Tak, panie Ś odrzekł wielki kot. Oszalałe drżenie nerwów Łowcy zaczęło się uspokajać. Przypomniał sobie teraz, że to Brzuchacz wspominał o Płoto-łazie jako dobrym przyjacielu, jakiego mogą mieć na Dworze. Patrząc na rechoczącego Księcia i jego dwóch olbrzymich towarzyszy, Fritti zastanawiał się, czy zdoła przetrwać ta przyjaźń. Zanim słońce zaczęło ogrzewać otaczającą ich krainę traw, Szybki Pazur również się ocknął
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.