ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Bar mruknął.
- Może wie coś więcej o tej chmurze.
Magus zrobił szerokie oczy.
- Pas siły? Książę, czy ja zbieram pasy siły? To przecież raczej książę... -
urwał. - Nie, nie
mam. Zbieram z kolei inne rzeczy. Księgi z unikalnymi czarami. Magiczne różdżki.
Ciekawe
artefakty. Tego typu.
Książę patrzył na Magusa spode brwi.
- Właściwie, - powiedział czarownik - mogę się popytać. Ale to też nie na zaraz.
Powiedzmy, na jutro, mogę się dla księcia wywiedzieć, czy ktoś z moich
znajomych,
rozsianych po niezliczonych planach multiwersum, nie słyszał o kimś, kto akurat
sprzedaje
pas siły.
Magus nagle się podekscytował.
- Właśnie! - zawołał - Dowiedziałem się czegoś interesującego o tej historii z
Krakatos.
Siadajcie - pokazał ręką kanapę. - Może skocza?
Magus nalał skocza z karafki, której szkło mieniło się na czarno-czerwono,
układając się w
przykuwające wzrok wzory.
Magus zaczął.
- Postanowiłem wczoraj zbadać, czy ktoś nie wie czegoś więcej o tej chmurze.
Skontaktowałem się z jednym znajomym, mieszka w Outlands, bliżej Plague-Mort,
wiecie
miasto graniczne z Otchłanią. Kopnięty gość, przynajmniej ostatnio. Rozumiecie,
chaos
rulez, etc. W każdym razie powiedział, że wrócił właśnie z Równiny
Nieskończonych Portali
i widział, jak nad, poczekajcie, to była taka romantyczna nazwa, hm... ach,
właśnie, nad
Jeziorami Płynnego Żelaza unosi się podobna chmura. Mówił, że kręciła się tak
ładnie, to
znaczy wirowała i miała te elementy czerwone i błękitne wyładowania zupełnie jak
u nas.
Podobno ukształtowana była w rodzaj jak gdyby lejka, czy też odwróconego stożka
ze
ściętym czubkiem i znajomy twierdził, że miał wrażenie jakby ta trąba się
wydłużała,
zbliżając coraz bardziej do ziemi. Postanowiłem zobaczyć co u nas i rzuciłem
kulą nad
Krakatos. Panowie, ta chmura zaczęła wirować! I wiecie co? Środek chmury zaczyna
się
zapadać, tworząc wklęśnięcie. Jakby tworzył się tam jakiś otwór.
Rozległo się łomotanie do drzwi.
- Magus! Otwieraj! To ja, Ross!
Magus popatrzył na Dona i Bara. Poszedł na dół i po chwili obaj czarownicy
pojawili się w
salonie.
- Panowie, - powiedział Ross nieco podekscytowany - nie zgadniecie.
Książę i barbarzyńca spojrzeli na siebie obojętnie.
- Zadzwonił do mnie jeden z K25. Celeron. Mówi, że w spotkał w Sigil tą naszą
agentkę,
jak jej tam, zapomniałem. Never mind. Znaczy nie never mind, ale nieważne.
Znaczy... k-wa.
Członek z... - mag odchrząknął.
- Dobra - kontynuował. - Powiedziała, że sama nie może wpaść, bo portal do Jamy
Moldka
się cyklicznie zaciął a nie ma czasu szukać transportu z przesiadką. Ale mówiła,
żeby
przekazać, że spotkała jednego Yugolotha, jakiś mniejszy sort, który z dużą
pewnością
twierdził, jakoby ktoś starał się otworzyć duży portal na Żółwia. Wiecie skąd? Z
555-tego
layera Otchłani. Królestwo Takhisis, bogini złych smoków.
Bar chwycił butelkę skocza za szyjkę, przechylił i wypił resztę duszkiem.
Ponieważ w
butelce była jeszcze przynajmniej ćwiartka, więc książę spojrzał na barbarzyńcę
przeciągłym
spojrzeniem. Bar rzucił pustą butelką do tyłu i otarł usta ręką.
- Dobra, - rzekł - jedziemy ich p-dolnąć.
- Teraz? - zapytał książę. - Dzisiaj nie mogę. Muszę mieć ten pas siły.
- Nie p-dol - odparl Bar. - Jesteś, k-wa, ćwok. Jedziemy i dajemy im wp-dol,
wracamy i
idziemy na dupy. Pół godziny.
Ross the Boss poruszył się niepewnie.
- Wolałbym mieć coś wymedytowane - stwierdził. - Poza tym nie wziąłem dzisiaj
teleportu.
Bar spojrzał na niego dziwnie.
- To co ty, k-wa, medytujesz? Powiększenie członka?
- Dokładnie. Cztery razy. I jeszcze magiczną gumę, też cztery razy, więc
zabrakło mi
miejsca.
- To mnie akurat, k-wa, nie dziwi. Już po cantripie robi ci się tłok.
- S-dalaj.
- Dobra, - rzucił książę - poczekajmy do jutra.
Magus siedział w fotelu i wyglądał jakby myślał.
Wieczorem Magus przysłał wiadomość, że żaden z jego znajomych nie ma na sprzedaż
pasa siły. Bar zabawiał się w dżakuzi a mag pił spokojnie skocza i palił trawkę.
Dołączył do
niego Don. Pod koniec butelki, kiedy książę po raz kolejny zwierzał się Rossowi
ze swoich
problemów związanych z deficytem siły, mag nie wytrzymał.
- Może byś tak wydał, na przykład, jakieś zarządzenie. Albo zrobił konfiskatę w
mieście.
Na pewno ktoś trzyma taki pas na wypadek najazdu demonów. Lub migracji smoków.
Byłeś
u Skubi Du?
Księcia olśniło.
- Właśnie! - zachwycił się bystrością swojego intelektu - Skubi Du! Mag,
idziemy.
- Ale łyskacz... - starał się zaprotestować Ross, świadom już błędu, jaki
popełnił.
- Chodź, k-wa, wypijemy po drodze.
Mag jeszcze się wahał. Ale z drugiej strony wypić sobie na świeżym, zajarać
skręta gdzieś
pod drzewkiem...
- No, dobra.
Skubi Du był profesjonalnym szefem gildii morderców. Wiedział więc, że spać
należy
niewiele, sen trzeba mieć czujny i zawsze warto mieć pod ręką porządnie zatruty
sztylet.
Gdyby nie znajomość tych trzech prawd kilka razy przestałby już być szefem
gildii
|
WÄ
tki
|