ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
I nagle abonament tych kanałów stałby się drogi, bardzo drogi.
Zakneblowałby klientom usta długoterminowymi umowami i zmusiłby ich do kupienia także
wszelkiej, najgorszej lichoty.
Słowo Pana nadawałby pomiędzy dwoma najdroższymi blokami reklamowymi. Trzeba by
znieść nieskończone reklamówki napojów chłodzących, środków czystości, opon
samochodowych, podpasek i gum do żucia, by w końcu móc spojrzeć w oblicze Zbawiciela. Na
Golgocie komercji Chrystus zostałby ukrzyżowany na nowo, i jeszcze raz, i jeszcze - najpierw w
sobotnie wieczory w najlepszym paśmie nadawania, potem w programie popołudniowym, aż w
końcu w czasie programów dla dzieci, obok reklamy lalek Barbie i figurek Spidermana.
- George? - dosłyszał pytanie Boba. - Źle się czujesz? Pokręcił głową, przyszedł do siebie.
- W porządku - powiedział. - Chyba wczoraj trochę za długo przebywałem na słońcu. Bob
przyjrzał mu się niepewnie.
- Możesz tu rzucić okiem? - zapytał. - Chciałbym wiedzieć, co o tym sądzisz.
- Tak - beznamiętnie przytaknął George. - Jasne.
Stanął obok Boba przy stole, na którym ktoś zakrył zrobione przez nich zdjęcia, rozkładając
wielki plan. Bardzo dokładnie rozrysowany plan, najwyraźniej kopia urzędowego dokumentu.
To, co na nim przedstawiono, wydało się Georgowi skądś znajome.
- To kontur Wzgórza Świątynnego - wyjaśnił mężczyzna w ciemnopopielatym garniturze,
brylant w spince krawata zabłysnął. - Co trzeba zrobić, żeby prześwietlić je tomografem
sonarowym?
*
Tego ranka Stephen Foxx obudził się późno, czuł się przy tym, jakby przejechał po nim
walec. I brak snu nie był tego jedynym powodem.
W szabat zawsze dłużej wydawano śniadanie, żeby ludzie mogli się wyspać. Oczywiście,
był to dzień wolny od pracy i ochotnicy pochodzący z Izraela, jeżeli nie mieszkali akurat na
drugim końcu kraju, korzystali z okazji, żeby pojechać do domu. Skutkiem tego w obozie
pozostawali praktycznie tylko nie-Żydzi, którzy chętnie popracowaliby w sobotę, wypoczynek
w szabat budził w nich dziwaczne uczucie, że świętują niedzielę o jeden dzień za wcześnie.
Zapowiadał się spokojny dzień. Gdy Stephen przyszedł do namiotu kuchennego, na
niektórych stołach stały szachownice, inni kopacze rozsiedli się gdzieś w cieniu z książką i
filiżanką kawy. Trochę dalej, kilka stojących w kręgu osób zabawiało się nawet rzucaniem
krążka frisbee. Przy jednym ze stołów dojrzał Judith, wyglądała na dokładnie tak samo
wymiętą, jak on. No, może niedokładnie tak samo.
Nawet po nieprzespanej nocy wciąż zachwycała urodą. Stephen ustawił na tacy trzy pełne
po brzegi filiżanki kawy, obok nich, bardziej z rozsądku niż powodowany prawdziwym
głodem, miskę płatków kukurydzianych, i przysiadł się do niej.
Przez chwilę w milczeniu jedli. Wreszcie, gdy Stephen zabrał się za drugą filiżankę,
zapytała:
- No, i co?
Stephen przełknął wielki łyk gorzkiego napoju. Robili tu bardzo mocną kawę.
- Z czym? Co o tym myślę? - Tak.
- Sam nie wiem. Czuję się dość nędznie, prawdę mówiąc.
Rozejrzała się migrenowym spojrzeniem. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ich
podsłuchać.
- Chyba nie powinieneś tego nadinterpretować. Znasz cztery słowa z listu, który ma w
końcu dwie strony... Poczekaj, aż poznasz całość.
- A czy archeologowie wciąż tego nie robią? Widzą jedną literę na starym papirusie i mówią,
że sposób, w jaki została napisana, z ogonkiem w lewo zamiast w prawo, wskazuje, że
dokument jest dwieście lat starszy niż dotąd sądzono. Albo młodszy. W każdym razie uznaje się
go za coś zupełnie innego, tylko z powodu jednej litery.
- Nie mam pojęcia. Spytaj Yehoshuę, czy archeologowie robią takie rzeczy.
Czuł potężny ból głowy. Nie poznawał sam siebie. Nigdy dotąd nie bolała go głowa. Do
tego żołądek buntował się zatopiony tą mocną kawą. Stephen odstawił trzecią filiżankę i
skierował uwagę na płatki.
- Zastanawiam się - mówił, przeżuwając - czy to w ogóle możliwe. Za mało się jeszcze na
tym znam. Muszą przecież być inne źródła prócz tekstu Biblii, w których wzmiankuje się Jezusa.
Co z tym spisem ludności, który zarządził wtedy cesarz August? To był August, prawda? W
owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym
państwie. Jakoś tak to brzmi. A wtedy Maria była akurat w ciąży.
- No właśnie, dopiero w ciąży. Stephen niezadowolony pokręcił głową
|
WÄ
tki
|