ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Argument ten nie jest oczywiście rozstrzygający (ponieważ panpsychizm nie jest obalalny) i nie zmienia się, nawet jeżeli zostanie wzmocniony za pomocą następującego spostrzeżenia: jeżeli przypiszemy stany świadome (na przykład) wszystkim atomom, problem wyjaśnienia stanów świadomości (takich jak przypominanie czy oczekiwanie) wyższych zwierząt pozostaje tak samo trudny jak poprzednio, bez tego przypisania. Por. The Selfand Its Brain, rozdział P3, pod-rozdz. 19.
261
czytać książkę z mniejszym lub większym zainteresowaniem i uwagą-! wszystko to wydawato mi się ewidentnie prawdziwe (choć łatwo przychodziło temu zaprzeczać), a ponadto uważałem te tezy za bardzo ważne, chociaż w oczywisty sposób niedowodliwe. Wydaje mi się także rzeczą oczywistą, że jesteśmy osobowościami, umysłami lub duszami zamieszkującymi ciata. W jaki jednak sposób można zrozumieć relację między naszymi ciałami (lub stanami fizjologicznymi) i naszymi umysłami (lub stanami umysłowymi)? Pytanie to uznawałem za sformułowanie problemu stosunku ciała i umysłu. Moje rozumienie tego problemu nie dawało nadziei na zbliżenie się do jego rozwiązania.
W książce Sch\ickaErkenntnislehre znalazłem omówienie stosunku relacji ciała i umysłu, które - pierwsze od czasu zapoznania się z rozwiązaniami Spinozy i Leibniza - zafascynowało mnie. Było pięknie jasne i zostało opracowane dosyć szczegółowo. Rozwiązanie to zostało znakomicie omówione i dalej rozwinięte przez Herberta Feigla. Ale chociaż uznałem tę teorię za fascynującą, nie zadowoliła mnie całkowicie i przez wiele lat sądziłem, że nic nie da się zrobić w sprawie tego problemu. Wydawało mi się, że można go co najwyżej krytykować, na przykład poprzez krytykę poglądów tych, którzy sądzili, że cały ten problem jest spowodowany przez swego rodzaju "językowe nieporozumienie"315. (Nie ma wątpliwości, że czasami sami kreujemy problemy wskutek nieporozumień, w jakie popadamy, gdy mówimy o świecie. Dlaczego jednak miałoby być tak, że sam świat nie kryje żadnych trudnych tajemnic, być może nawet nierozwiązywalnych? Tajemnice bowiem mogą istnieć316, mnie zaś wydaje się, że tajemnice rzeczywiście istnieją.)
315 Por. moje artykuły Language and the Body. Mind Problem i A Notę on the Body-Mind Problem, tj. rozdziały 12 i 13 w Conjectures andRefutations.
316 Wittgenstein ("tajemnica nie istnieje" w: Traktat hgiczno-fibzoficzny, 6.5) nadmiernie podkreślał rozziew pomiędzy światem opisywalnych ("wyrażalnych") faktów a światem tego, co głębokie i co nie może być wyrażone. Sprawy te są stopniowalne: ponadto światu tego, co wyraża-Ine, nie zawsze brakuje głębi. A jeżeli myślimy o głębi, jest rozziew w ramach tego, co można powiedzieć - pomiędzy książką kucharską a dziełem Kopernika De rewlutionibus - jak też istnieje rozziew między tym, czego nie można powiedzieć - tj. między pozbawionym smaku dziełem artystycznym a portretem Holbeina; różnice te mogą być o wiele większe niż różnica między tym, co wyrażalne, a tym, co niewyrażalne. Niepoważne Wittgensteinowskie rozwiązanie problemu głębi - teza, że "to, co głębokie, jest niewyrażalne" - łączy Wittgensteina-pozytywistę z Wittgen-steinem-mistykiem. Na marginesie warto dodać, że teza ta należała do tradycji, zwłaszcza
Sądziłem jednak, że język odgrywa pewną rolę, a mianowicie że, aczkolwiek można się domyślać, iż świadomość ma charakter językowy, pełna świadomość własnej osobowości jest właściwa wyłącznie człowiekowi i zależy od języka. Idea ta wydawała mi się mało istotna, dopóki nie rozwinąłem pewnych poglądów Bolzana, które omówiłem w poprzednim rozdziale (jak się później dowiedziałem, były to także poglądy Fregego), w kształt teorii "trzeciego świata" lub "świata 3". Dopiero wówczas uzmysłowiłem sobie, że problem stosunku duszy i ciała można całkowicie przekształcić, jeżeli na pomoc przywołamy teorię świata 3317. Może bowiem pomóc nam ona rozwinąć przynajmniej podstawy teorii obiektywnej - teorię biologiczną - nie tylko subiektywnych stanów świadomości, ale także naszych osobowości.
A zatem cokolwiek nowego mam do powiedzenia na temat stosunku ciała i duszy, wiąże się z moimi poglądami na świat 3.
Wydaje się, że problem stosunku ciała i duszy omawia się zazwyczaj w kategoriach różnych możliwych relacji (tożsamości, paralelizmu, interakcji) pomiędzy stanami świadomości i stanami ciała. Osobiście jestem interakcjonistą i wydaje mi się, że część problemu można w ten sposób rozważać, mam jednak wątpliwości, czy takie rozważania są godne uwagi. Zamiast tego proponuję biologiczne, a nawet ewolucjoni-styczne podejście do tego problemu.
Jak wyjaśniłem w rozdziale 37, nie mam wysokiego mniemania o teoretycznej czy eksplanacyjnej mocy teorii ewolucji. Uważam podejście ewolucjonistyczne do zagadnień biologicznych za nieuniknione, uważam także, że w takiej desperackiej sytuacji problemowej musimy chwytać się każdego źdźbła. Na początek więc proponuję, abyśmy -przyjmując postawę zupełnie naiwną - uznali ludzkie umysły za wysoce wyspecjalizowany organ cielesny i abyśmy postawili sobie pytanie, jakie moglibyśmy zadać w odniesieniu do organu zmysłowego, tj. jaką rolę spełnia on w gospodarce organizmu.
w Wiedniu (i to nie tylko wśród filozofów). Por. cytat z Roberta Reiningera w Logice odkrycia naukowego, przypis 4, podrozdział 30. Wielu pozytywistów zgadzało się z tym, na przykład Ri-chard von Mises, który był wielkim wielbicielem mistycznego poety Riikego. [Koncepcja tego, co niewyrażalne, łączy się u Wittgensteina z koncepcją tego, czego nie można wyrazić i co musi być pokazane; nie ma to jednak koniecznego związku z problemem tego, co jest głębokie.]
317 David Miller sugeruje, że przywołałem świat 3, aby zaprowadzić równowagę między światami l i 2.
262
263
Na to pytanie podaje się typową odpowiedź, którą proponuję od razu odrzucić. Gtosi ona, że świadomość umożliwia nam widzenie lub postrzeganie rzeczy. Odrzucam tę odpowiedź, ponieważ do tego służą nam oczy i inne organy zmysłowe. Odpowiedź ta wydaje mi się wywodzić z obserwacjonistycznego podejścia do wiedzy, zgodnie z którym świadomość jest powszechnie utożsamiana z widzeniem czy postrzeganiem.
Proponuję w zamian, abyśmy uznali ludzki umysł przede wszystkim za organ, który wytwarza przedmioty ludzkiego świata 3 (w szerszym sensie) i wchodzi z nimi w interakcję. Proponuję zatem, abyśmy uznali ludzki umysł zasadniczo za wytwórcę ludzkiego języka, którego podstawowe zdolności (co wyjaśniłem wcześniej318) mają charakter wrodzony, oraz za wytwórcę teorii, krytycznych argumentów i wielu innych rzeczy, takich jak błędy, mity, opowieści, żarty, narzędzia i dzieła sztuki.
Być może trudno jest zaprowadzić jakiś porządek w tym mętliku i być może nawet nie warto; jednakże nie jest chyba trudno zaproponować hipotezę na temat tego, co powstało wcześniej
|
WÄ
tki
|