ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Nie jestem tylko sportowcem wyczynowym. Jestem człowiekiem-wyczynowcem. Je' żeli nie stawiam sobie prawie nieosiągalnych celów, zaczynam usychać. Jeśli wbrew zapowiedziom dobrze życzących mi kryty-ków osiągam jeden z nich, ryczę triumfalnie jak tygrys po udanym polowaniu. I tylko wtedy naprawdę się rozluźniam.
206
Wcześniej potrzebowałem zawsze niesamowitych samochodów, bv móc ruszyć się z miejsca, a to ferrari, to znów mercedes 600
upL _ w tych dniach natomiast jeździłem spokojnie na trening rowerem. Miałem nawet czas na to, aby stojąc na światłach, rozdawać autografy. Często pisałem jeszcze, gdy światła zmieniały się już na zielone, tyle że robiłem to pospiesznie. Na początku mojej kariery zawodowej pisałem Dariusz Tiger Michalczewski", wkrótce już tylko Dariusz Tiger", ponieważ miałem coraz mniej czasu. Dzisiaj maluję wielką literę D, w którą wpisuję po prostu Tiger" (a czasem z powodu pośpiechu tylko Tige", bez r). Niekorzystnym rezultatem jeżdżenia na rowerze były trzy wypadki samej tylko jesieni 1997 roku. Jeden karambol powstał z mojej winy. Przy pozostałych kierowcy przez przypadek wjechali na mnie. Nigdy bym nie pomyślał, że można mnie nie zobaczyć...
Ledwo tylko rozluźniłem się na kilka tygodni, a już ruszała maszyna przed następną walką. Przeważnie na osiem, dziewięć tygodni przed walką zaczynałem wracać z minusowego poziomu do poziomu zero: minimum wymaganej kondycji, aby móc prowadzić rzeczywisty trening. Zazwyczaj po takiej przerwie jestem dość sztywny i ociężały, i powoli wracam do rytmu, który później z dnia na dzień, z godziny na godzinę poprawiam. W pierwszej fazie, w ramach podstawowego treningu, głównie biegam i jeżdżę na rowerze. Staje się on jednak intensywniejszy, gdy zbliżam się do idealnego punktu, by zacząć trening kondycyjny. Wtedy biegi stają się dłuższe, wyjeżdżam też w góry, robię sprinty w krótkich odstępach czasu. Bieg na 8 kilometrów, bieg z przyspieszeniem, bieganie po schodach. Efekt: krew nasyca się tlenem, płuca się rozszerzają, wytrzymałość i odporność rosną.
W drugiej fazie, specjalnym treningu podstawowym, zaczynam równolegle przeprowadzać ćwiczenia rozciągające i rozluźniające, poprzez różne elementy gimnastyczne i atletyczne. Używam piłek lekarskich, atlasów, stosuję specjalne ćwiczenia z hantlami. Muszę wciąż przy tym uważać, aby nie przesadzić z przyrostem mięsni. Mięśnie sprawiają, że jesteśmy ciężsi. Jednym z ważniejszych celów ćwiczeń jest zejście z moich normalnych 86,87 kg do wymaganej dla kategorii półciężkiej masy 79,378 kg. W tej fazie Fritz r°zpoczyna pracę nad pierwszymi elementami treningu techniczno - ćwiczeń z obijaczami. Pokazuje mi kolejność ciosowi ręką u*rytą w wielkich rękawicach wskazuje, gdzie uderzenia mają
207
trafiać. Jest to zazwyczaj również moment, w którym zaczynani oglądać pierwsze filmy wideo z walk przeciwnika. Widzimy wte dy, jakie czyhają z jego strony niebezpieczeństwa, jakie uderzenia są najniebezpieczniejsze, które triki i ulubione kombinacje sa najbardziej wyrafinowane. Zdarza się też, że w tej wczesnej fazie przeciwnik nie jest jeszcze znany. Wtedy pracujemy wciąż nad moimi mocnymi i słabymi stronami.
Najważniejsza w każdym treningu - i powtarzam to także wszystkim naszym młodym zawodnikom w Universum - jest jedna myśl, i na początku mojej zawodowej kariery wciąż wbijałem ją sobie do głowy, gdy dochodziłem do kresu sił: tego, co tu robię, nie robię dlatego, że ktoś mi tak każe. Nie robię tego dlatego, że ktoś mi za to płaci. Nie robię tego po to, żeby mieć spokój. Trenuję DLA SIEBIE.
Technikę poprawiałem dzięki treningowi, kiedy dobrze poznawaliśmy przeciwnika. W idealnej sytuacji zaczynaliśmy ćwiczyć na obijaczach triki i kombinacje, które miałem zastosować w walce z przeciwnikiem - to była trzecia faza, trening techniczno-stra-tegiczny i sparingi. Zazwyczaj do tego czasu Fritz Sdunek zdążył też pokazać moim sparingpartnerom wideo z walk mojego przyszłego przeciwnika. W ten sposób coraz bardziej przygotowywał mnie do tego, co czekało mnie w dniu walki, do stylu mojego przeciwnika. Zazwyczaj czuję i wiem, jaki krok, jaką kombinację uderzeń i jakie techniki obronne muszę poprawić. Fritz wspomaga moją samoocenę precyzyjną krytyką i udziela wskazówek, co należy zmienić podczas kolejnego sparingu. Równolegle wciąż prowadzimy wszystkie elementy treningu ze wszystkich faz, włączając w to biegi, atletykę, gimnastykę i trening uderzeń i ich kombinacji. Aż tuż przed walką osiągam najlepszy stan zdrowia, idealną masę, perfekcyjny puls, największą siłę i wypracowuję najlepsze strategiczne i taktyczne koncepcje. A także uzyskuję niezbędną motywację i właściwą równowagę pomiędzy agresywnością i ostrożnością, chęcią zwycięstwa a możliwościami jego odniesienia.
Dobry trener musi zwracać uwagę na to, aby w dniu walki wszystkie te elementy osiągnęły swój kulminacyjny punkt. A nie na przykład czternaście dni wcześniej. Porównuję trening sportowca do nadmuchiwania balonu. Musi być dobrze napełniony i okrągły. Gdy pęka, nikomu nie sprawia to radości. Jeżeli jest
208
'enadmuchany, pozostaje wiotki i też nikogo nie cieszy. Jeżeli . stem zmęczony i wyczerpany, zanim zabrzmi pierwszy gong -
racowaliśmy zbyt szybko. Jeżeli nie osiągnąłem najwyższej for-jL na dzień walki - byliśmy zbyt wolni. I przy tym nie ma żadnej różnicy, czy mam do czynienia z silnym czy słabym przeciwnikiem, leżeli ktoś osiągnął w boksie tak dużo, aby chcieć ze mną walczyć, należy go traktować z szacunkiem. A to wymaga najwyższej formy- Nie przypominam sobie, abym podczas mojej kariery zawodowej obijał się na treningach: każdy przeciwnik traktowany był poważnie.
Czasami, tak jak w przypadku mojej następnej walki, prowadzi to do zbyt dużej przewagi. Blady, dwudziestosześcioletni Kanadyjczyk Daren Zenner, z którym miałem walczyć w grudniu 1997 roku, zajmował ósme miejsce w rankingu WBO. Na początku jeszcze wyjaśniał: Być może doświadczenie w walkach o mistrzostwo świata daje Dariuszowi jakąś przewagę, ale ja pochodzę z Bronxu, a tu - jak wiadomo - panuje prawo pięści"
|
WÄ
tki
|