ďťż

Kiedy się obudził, w oknach było już ciemno...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Usiadł na łóżku i stwierdził, że jest w pokoju sam. Przeraził się, bo przyszło mu do głowy, że jego towarzysze zostawili go samego. Okazał się najmniej sprawny, opóźniał ich marsz i narażał na niebezpieczeństwo samego marszałka. Nie zważając na ból wyskoczył z łóżka, podbiegł do drzwi i nieomal zderzył się w nich z radcą. Kozłowski miał na sobie piżamę, w ręku trzymał przybory do golenia. - Panu też radzę się ogolić - rzekł. - Zarośliśmy jak zbójcy, a Janosików tu Niemcy tolerować nie będą. Jasio posłuchał go, ogolił się przy małym lusterku; mimo młodego wieku miał jasny, mocny zarost, który wysypywał się na brodę i policzki niczym szczecina. Poczytywał to sobie za powód do dumy, nawet Klari zwróciła na to uwagę. Powiedziała ze śmiechem, że drapie jak stuprocentowy mężczyzna. Z marszałkiem i przewodnikiem spotkali się dopiero przy kolacji. Góral spał w stodole i miał we włosach pełno drobinek siana, które sypały się na obrus. Omówili naprędce dalszy plan wyprawy. Do granicy dojechali bez przeszkód. Szli zaoranym polem pokrytym warstwą zmarzniętego śniegu. Nogi grzęzły w nim jak w kaszy, ten marsz po zagonach ściętych przymrozkiem był dla Jasia katorgą. Kurier znacznie ich wyprzedzał, by w razie spotkania niemieckiego patrolu odwrócić jego uwagę, dać im wszystkim możność powrotu do miejsca, w którym rozstali się ze Słowakiem. Miał on, zgodnie z umową, czekać na nich jeszcze przez dwie godziny. Leżąc w śniegu, czekali na znak Staszka. A potem, kiedy biegli pochyleni, Jasiowi przyszło do głowy, że wyglądają jak stadko zmarzniętych kuropatw. I jak one wystawieni są na strzały. Na szczęście żadne strzały nie padły i oto znaleźli się na polskiej ziemi. Przez moment oddychali ciężko, nie mogąc złapać tchu. - Doczekałem tej chwili - powiedział ze wzruszeniem Rydz_Śmigły. W połowie października Ewelina zdała ostatni egzamin i zaliczyła pierwszy rok prawa. Warunki były nietypowe, więc i egzaminy odbywały się w sposób nietypowy. Za pierwszym razem nie dotarła na czas, bo na Marszałkowskiej była łapanka i dwie godziny spędziła w bramie, za drugim weszła do pokoju po koleżance z grupy, która zdała bardzo dobrze, lecz zanim Ewelina zdążyła otworzyć usta, profesor gestem ręki nakazał jej milczenie. Usłyszeli podjeżdżający samochód ciężarowy, który z piskiem opon zahamował, a zaraz potem odgłos podkutych butów na chodniku. Żandarmi obstawili kamienicę i rozpoczęły się rewizje, mieszkanie po mieszkaniu. Szli od parteru w górę. W lokalu na trzecim piętrze oprócz profesora i dwóch jego asystentów - jednym z nich był Andrzej, Chłopak w Oficerkach - przebywało jeszcze sześciu zdających, nie licząc Eweliny. Profesor podjął decyzję, że wszyscy się mają rozejść po piętrach i prosić lokatorów, by ich wpuścili i przechowali. Było to w tej sytuacji ryzykowne, ale jedyne wyjście. Ewelina dotarła na samą górę. Zadzwoniła do drzwi, długo nikt nie otwierał, w końcu odezwał się starczy głos: - A tam kto? - Czy może pan otworzyć? - spytała błagalnie. - A po co mam otwierać? - usłyszała w odpowiedzi. Postanowiła powiedzieć prawdę. Musi się ukryć, bo dom jest obstawiony i w mieszkaniach odbywają się rewizje. Za drzwiami zapanowało milczenie, Ewelina rozejrzała się, obok znajdowało się jeszcze jakieś wejście, ale prawdopodobnie prowadziło na strych, a więc nie nadawało się na kryjówkę
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.