ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Raczej niesmak i zażenowanie, wywołane wspomnieniem nocnych szaleństw.
- Musiałem zanocować u znajomych - skłamałem, nie bardzo wiedząc dlaczego. - Wczoraj wieczorem byłem na bardzo ciekawym zebraniu. Przeciągnęło się do późnych godzin. Gdy ci opowiem co przeżyłem...
- Uważaj, żebyś nie wyszedł na idiotę - przerwała mi Baśka cierpko. - Powiedziałam, że możesz nie zdążyć porozmawiać z Kamasą, bo o dwunastej musisz być w Piotrkowie u prokuratora, a pociąg z Łodzi Fabrycznej masz o dziewiątej pięćdziesiąta Prokurator Makarczyk. Zapisz sobie.
- U prokuratora, o dwunastej! Czy myślisz, że będę aresztowany.
- Spokojna głowa. Prokurator chce z tobą porozmawiać w związku z protokołem z grudniowej narady. Chodzi o twoje krytyczne wnioski. Chyba dogrzebał się czegoś... Kabackiego wezwano na dywanik do Warszawy. Dziś ma przyjechać jakaś komisja. Ale nie przekazałam ci największej sensacji: Wotny zniknął!
- Zniknął? - zapytałem rzeczywiście zupełnie zaskoczony.
- Uciekł. Wszystko na to wskazuje. Znów doszło do wyładowania, w tym samym trafo. Tyle że na mniejszą skalę, bez poważniejszych skutków. Przy fullerze był wtedy Wotny, i to sam. Przyszedł wieczorem. Podobno chciał coś sprawdzić. Dyżur miał Banecki. Wyszedł na chwilę zostawiając Wotnego. I wtedy to się stało. Myślę, że popełnił jakiś błąd, przestraszył się i uciekł: To najwyższa głupota, ale widać wpadł w panikę. Rano nie przyszedł do pracy i w domu tek go nie ma. Sądzę, że lada chwila się zjawi, ale nie wyobrażam sobie, żeby udało mu się wykręcić od odpowiedzialności.
- Danecki musi uważać. Będzie z pewnością próbował go wrobić.
- I ja tak myślę. Tak czy inaczej ty jesteś tu czysty i właściwie adwokat ci niepotrzebny. Dobrze byłoby jednak, jakbyś na wszelki wypadek poradził się Kamasy, bo od twoich zeznań zależy - wiele, może nawet los starego.
- Rozumiem. Będę starał się wpaść do mecenasa jadąc na dworzec. Mam jeszcze póltorej godziny.
- Trzymaj się. A z tą panią leniej się nie zadawaj... - dorzuciła ostrzegawczo Baśka i widocznie położyła słuchawkę, bo połączenie zostało przerwane zanim zdążyłem zapytać ją o Stenię Szycką.
Rozejrzałem się za ubraniem. Musiało zostać w łazience. Nie było także ręcznika, którym wczoraj po narodzinach owinęła mnie Chochołowska. Okryłem się więc prześcieradłem i wyszedłem do przedpokoju. Z łazienki dochodził szum prysznicu, ale moje ubranie i bielizna leżały ułożone równo, na stołku przed drzwiami.
Zanim zdążyłem się, ubrać, szum wody ustał i w drzwiach pojawiła się Ewa. Była zupełnie naga i wyraźnie obserwowała jakie to robi na mnie wrażenie. Chyba musiałem ją rozczarować, bo sięgnęła po swój kolorowy płaszcz i powiedziała niezbyt uprzejmie:
- Czego się gapisz? Lepiej idź i ogol się. Mam tu maszynkę po moim byłym mężu - wskazała kciukiem za siebie. - Nie lubię obrośniętych chłopów. I spiesz się. Słyszałam, że musisz wyjechać za półtorej godziny. Ja się zaraz ubiorę, to cię podrzucę na dworzec zmieniła ton na łagodniejszy. - A po drodze wstąpimy do Kamasy. Mało czasu, ale możesz umówić się na jutro.
- Nie wiem czy jeszcze mi będzie potrzebny adwokat. W moich sprawach wszystko wzięło jakby inny obrót - wyjaśniłem, rozglądając się po oszklonych szafkach łazienki. - Gdzie jest ta maszynka do golenia?
- W pudełku nad lustrem. Więc mówisz, że wszystko odwróciło się na twoją korzyść? - zapytała z ożywieniem. - Wiedziałam, że tak będzie!
Włączyłem golarkę i powiedziałem, aby sprawić czarownicy przyjemność:
- Twoje wczorajsze praktyki magiczne odniosły skutek. Nie udało się zrobić ze mnie kozła ofiarnego, Teraz od mojej rozmowy z prokuratorem zależy komu i za co dobiorą się do skóry. Żal mi trochę starego, to znaczy naczelnego dyrektora. To nie tylko jego wina...
Gwizd dochodzący z kuchenki przerwał naszą rozmowę: Widać, idąc do łazienki, Chochołowska postawiła czajnik na gazie.
- Zrobię herbaty i zjemy chociaż po kawałku ciasta. Nie wiadomo kiedy będziesz wolny. Dam ci też kanapkę do pociągu oświadczyła wyłączając gaz
|
WÄ
tki
|