ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ram i Indra trzymali się
blisko siebie, łącząca ich więź wydawała się wprost namacalna. Berengaria natomiast stała
tak osamotniona, że Lilja zamachała do niej. Tamta zaraz podeszła i obie dziewczyny
chwyciły się za ręce.
Lilji, która wciąż jeszcze czuła się trochę niepewnie w tej grupie, zrobiło się bardzo
przyjemnie.
- Przedzieram się - rzekł Móri nagle.
- Ja też - mruknął Marco.
Dolg tylko skinął głową.
Przez chwilę stali w milczeniu, wreszcie rozluźnili się z głębokim westchnieniem.
- Czy wolno mi będzie zgadywać? - ostrożnie spytała Indra.
- Bardzo proszę - zachęcił ją Móri.
- Oni wykonywali jakieś zadanie?
- Nieźle - pochwalił ją Marco. - Niedokładnie, ale blisko.
- Jak więc jest naprawdę?
- Chcą zadowolić - rzekł Móri, a pozostali się z nim zgodzili.
- Chcą zadowolić kogoś albo coś - uzupełnił Marco. - A teraz są na pewno
zdeprymowani, że im się nie powiodło.
Ram podniósł się.
- Wobec tego najwyższy czas podać im napój. Musimy mieć tu sprzymierzeńców.
- Nie chcemy przecież wyrządzić im krzywdy - przypomniał Goram. - W jaki sposób
nakłonimy ich do wypicia?
- To będzie nasz wielki problem także wtedy, gdy kiedyś wyjdziemy na powierzchnię
Ziemi - westchnął Marco. - W jaki sposób my, garstka osób, zdołamy namówić wszystkich
ludzi na wypicie życiodajnego napoju? Tam dopiero będziemy musieli się nagłowić! Ale to
kłopot na później. Teraz najważniejsi są ci dwaj.
- Ale pomyśl, co będzie, jeśli napój na nich nie podziała? - spytała z troską Indra. -
Chodzi mi o to, że oni są mniej lub bardziej jak zombie, sprawiają wrażenie kompletnie
pozbawionych uczuć. Pchają się na oślep w nieznane, nie interesują ich kobiety, i dzięki Bogu
za to, a jedyną rzeczą, na jaką zareagowali, było silne światło. Nie posługują się żadnym
językiem i tak dalej.
- Rozumiem, o co ci chodzi, Indro - odparł Marco. - Obawiasz się, że oni wcale nie
pobiegną do domu, do swoich sąsiadów, nie opowiedzą im z entuzjazmem, jacy mili i dobrzy
się stali, i nie nakłonią innych, by również wypili eliksir. Boję się, że możesz mieć rację.
Owszem, być może uda nam się przerobić tych dwóch na grzecznych, ale co to pomoże,
skoro oni nie potrafią się komunikować?
- Musimy odnaleźć źródło - oświadczył Ram po dość długiej chwili ciszy. - To, co
nimi steruje.
- To zapewne jedyne rozwiązanie. Te istoty nie są ani złe, ani dobre, to tylko
narzędzia.
- Nie przejmujcie się tym - powiedziała Indra. - Wlejcie im w gardła ten napitek,
zobaczymy, co się stanie.
Zrobili tak. Istoty, które po schwytaniu były jakby sparaliżowane, nie miały nic
przeciwko temu.
A reakcja?
Móri usiłował im zasugerować, że muszą wpłynąć na swych pobratymców i nakłonić
ich do wypicia eliksiru. Nie doczekał się żadnej odpowiedzi, nie było też żadnych oznak, by
ci dwaj w jakikolwiek sposób się zmienili.
- Czy możemy iść z wami do waszej osady? - spytał Ram.
Skierowały na niego swe olbrzymie oczy. Na Boga, nie gapcie się tak głupio,
pomyślała Indra.
- Spróbujcie przejąć ich myśli - poprosił Ram.
Trio obdarzone zdolnościami telepatycznymi natychmiast wzięło się do roboty.
Po chwili Marco powiedział:
- Namieszaliśmy im w głowach. Jedyne, co jestem w stanie wychwycić, to to, że oni
chcą się uwolnić.
- A co ty na to, Maku? - spytała Indra. - Czy teraz są już grzeczni?
Marco uśmiechnął się krzywo.
- Tylko jednej jedynej osobie wolno nazywać mnie makówką. Nie, nie mogę
wychwycić żadnej różnicy. Oni są... żadni.
Coś jednak trzeba było zrobić i w końcu wszyscy zgodzili się, że należy wypuścić te
przedziwne stworzenia.
- Zaprowadźcie nas teraz do swoich przyjaciół - powtórzył raz jeszcze Móri z powagą.
Ram i Marco uwolnili stwory, które natychmiast pognały przed siebie, znikając w
lesie.
- No i do widzenia - z cierpką miną powiedziała Berengaria.
- Świetnie się nam powiodło - pokiwał głową Jaskari. - To prawdziwa klęska!
- Co teraz robimy? - spytała Lilja.
Postanowili usiąść i zaczekać. Istniała przecież niewielka szansa, że tajemnicze stwory
wrócą wraz ze swymi pobratymcami.
Wyjęli więc jedzenie, chcąc uprzyjemnić sobie czas oczekiwania. Cóż innego im
pozostawało?
19
Berengaria po posiłku postanowiła trochę się przejść
|
WÄ
tki
|