ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Drzwi
do sanktuarium otwierano tylko dwa razy w tygodniu
i wówczas pielgrzymi mogli spojrzeć przez specjalną kratę
ochronną na relikwiarz zawierający płótno. Dwa razy do
roku relikwia opuszczała sanktuarium i była niesiona
w zamkniętym relikwiarzu w uroczystej procesji z pochodniami, chorągwiami i kadzielnicami. Poszczególne stacje
tej procesji symbolizowały wydarzenia z życia Chrystusa;
na przykład wejście do Kościoła symbolizowało przyjście
na świat Chrystusa.
W kulminacyjnym punkcie uroczystości relikwiarz był
wnoszony po dziewięciu stopniach na szczyt podestu
w apsydzie i składany na ołtarzu w kształcie tronu. (Warto
w tym miejscu przypomnieć omawianą już w tym rozdziale
rolę, jaką odgrywał w tym czasie typ wizerunku Chrystusa Tronującego z twarzą wzorowaną na Mandylionie.)
Podczas całej uroczystości święte płótno pozostawało ukryte w relikwiarzu. Dopiero na końcu uroczystości jedynie
sam arcybiskup miał prawo otwarcia skrzyni i obejrzenia
płótna. Po lekkim przemyciu tkaniny gąbką skrapiał on
użytą do tego celu wodą głowy zebranych w świątyni
, wiernych. Tak więc, według słów X-wiecznego tekstu
...nikomu nie było wolno zbliżyć się do świętego wizerunku,
spojrzeć nań, a tym bardziej dotknąć go wargami-. Tym większa cześć otaczała ów czcigodny przedmiot, tym większą świętą bojaźń i wiarę budził on w sercach ludzi.18
" Tłum. ang. hymnu (soughita) w: J. B. Segal, dz. cyt.,
s. 189 (Tłum. poi. patrz przyp. 16 - przyp. tłum.)
18 X-wieczny tekst grecki opublikowany w: E. von Dob-
schutz, Christusbilder: Untersuchungen zur christlichen Le-
gendę (Leipzig 1899), s. 110-114.
181
Uczucia te oddaje w podniosły sposób bizantyjski hymn
do Mandylionu:
Jakże możemy podziwiać naszymi śmiertelnymi oczyma to
[oblicze,
na którego niebiańską chwałę
nawet zastępy niebieskie nie ośmielają się spoglądać?
Oto Ten, który jest w niebiosach,
godzi się łaskawie zstąpić ku nam w swoim czcigodnym
" [wizerunku.
Oto ten, który zasiada wśród cherubinów,
przychodzi dzisiaj do nas w obrazie,
który nakreślił Ojciec
swą niepokalaną ręką,
który uczynił On w sposób tajemniczy
i któremu w lęku i uwielbieniu
oddajemy cześć.19
W taki sposób przechowywany był w Edessie przez ponad cztery stulecia Mandylion, po odnalezieniu go nad
Bramą Kappe. Z całego świata przybywały rzesze pielgrzymów, by znaleźć się w pobliżu relikwii, lecz nikomu
nie było wolno nań spojrzeć. Prócz arcybiskupa jedynie
wybrani dostąpili tej łaski. I ortodoksi, i monofizyci, pomimo dzielących ich różnic religijnych, zaakceptowali bez
dyskusji pogląd, że wizerunek na Mandylionie był naprawdę "nie uczyniony rękami ludzkimi": świadczył o tym
sam charakter wizerunku.
Otaczająca relikwię atmosfera świętej tajemnicy, sprzyjała jej niedostępności. Trudno się dziwić, że przez cały
ten czas nikt nie podejrzewał nawet, iż pod rzadko oglądaną wierzchnią częścią płótna kryją się w kolejnych złożeniach dalsze części z odciskiem reszty ciała. Odkrycie
całego wizerunku miało się dokonać w innej epoce i w innym mieście.
19 E. Gibbon, dz. cyt.
Rozdział XVII
i
PŁÓTNO OPUSZCZA EDESSĘ
Na początku lat czterdziestych X w. bizantyjski cesarz
Roman Lekapenos obchodził w Konstantynopolu swe siedemdziesiąte urodziny. Cesarz rozmyślał nad swym panowaniem.1 Jak wielu innych cesarzy, którzy poprzedzili go
na tronie Bizancjum, zdobył władzę drogą uzurpacji.
W 919 r. odebrał tron synowi Leona Filozofa, Konstantynowi Porfirogenecie ("urodzonemu dla purpury"), wówczas
jeszcze dziecku. .
Na ogół rządził mądrze. Cesarstwo nie było trapione
niepokojami, a po wielu stuleciach kruszenia granic przez
napór muzułmański - w wyniku czego Edessa stała się,
zresztą bez oporu, częścią Kalifatu Arabskiego - role, się
odwróciły i to Arabowie byli teraz w defensywie
|
WÄ
tki
|