ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Kiedy ja muszę wracać do Rzymu zaprotestowałem. Nie stać mnie na kolejny
nocleg
w tym kiepskim zajeździe.
W takim razie zatrzymasz się u mnie zadecydował adwokat. Miejscowy bankier
udzielił mi gościny. Dobre jedzenie, wygodne łóżka.
Dlaczego tak mu zależy, bym został? Przyszło mi do głowy, że z nas dwóch to jego
można
nazwać przewrażliwionym. Aby spokojnie przetrwać igrzyska, potrzebuje
towarzysza, który nie
będzie pokpiwał z jego słabości, jak by to uczyniło wielu jego znajomych.
Zgodziłem się, choć
bez śladu entuzjazmu i tak oto znalazłem się w to piękne czerwcowe popołudnie
w drewnianym
amfiteatrze zbudowanym specjalnie na igrzyska pogrzebowe ku czci i pamięci
Sekstusa Toriusza,
urzędnika miejskiego z Saturnii. Ponieważ byłem z Cyceronem, wpuszczono mnie do
bardziej
ekskluzywnej części widowni, osłoniętej przed słońcem zadaszeniem z czerwonego
płótna,
razem z pogrążoną w żałobie rodziną, szeregiem miejscowych notabli i
osobistościami z Rzymu.
Pośledniejszym gościom przypadły gorsze miejsca po przeciwnej stronie areny,
wystawione na
palące promienie słońca. Widzowie ratowali się przed spiekotą szerokoskrzydłymi
kapeluszami
i barwnymi wachlarzami, co sprawiało wrażenie, jakby widownię obsiadły wielkie i
mocno
podekscytowane motyle.
Na igrzyska miały się składać trzy walki toczone do śmierci jednego z
zawodników. Liczba
była w sam raz: mniej niż trzy walki świadczyłyby o skąpstwie rodziny, większe
zawody zaczęły
wyglądać na ostentację i niepotrzebnie podniosłyby koszt całej ceremonii. Jak
zaś Cycero
powiedział, Toriusz, choć cieszył się powszechnym szacunkiem, do najbogatszych
nie należał.
Trzy pary gladiatorów przemaszerowały przed trybunami w paradzie rozpoczynającej
igrzyska. Ich twarze skryte były pod hełmami, ale łatwo można ich było rozróżnić
po posturze
i zbrojach. Jeden zaś wyróżniał się szczególnie z uwagi na kolor skóry:
Nubijczyk, którego
mocarne ramiona i nogi lśniły w słońcu jak polerowany heban. Każdy kolejno
salutował nam
uniesioną bronią, co widownia kwitowała uprzejmymi, acz pozbawionymi ducha
wiwatami.
Gdzieś za sobą dosłyszałem czyjeś narzekanie:
Ależ kiepski zestaw. Należą podobno do jakiegoś wyzwoleńca z Rawenny,
niejakiego
Ahali. Nigdy o takim nie słyszałem!
Ja też nie odezwał się ktoś inny. Ciekawe, dlaczego rodzina wybrała
właśnie jego?
Pewnie był tani. No, ale przyznam, że ten Nubijczyk to coś nowego...
Nastąpiła potem zwyczajowa kontrola uzbrojenia; miejscowy urzędnik sprawdzał,
czy broń
jest dość ostra, a zbroje mocne. Kiedy tej formalności stało się zadość,
gladiatorzy opuścili arenę.
Urzędnik w krótkich słowach poświęcił igrzyska bogom, po czym wygłosił jeszcze
jedną mowę
pożegnalną na cześć Sekstusa Toriusza. Chwilę później rozbrzmiały trąby i na
arenę weszła
pierwsza para zawodników. Niższy i bardziej przysadzisty wyposażony był na
tracką modłę
w krótki miecz i okrągłą tarczę, podczas gdy jego wysoki, niedźwiedziowaty
przeciwnik miał
cięższą zbroję samnicką i podłużną tarczę.
Samnita przeciwko Trakowi... typowy układ zauważył Cycero, który miał
skłonność do
wpadania w mentorski ton, gdy był zdenerwowany lub niespokojny. Wiedziałeś,
Gordianusie,
że pierwsze walki gladiatorów w historii odbywały się właśnie tu, w Etrurii? O,
tak,
odziedziczyliśmy ten zwyczaj po Etruskach. Zaczęło się od ofiar z pojmanych
wojowników
składanych przed stosami pogrzebowymi ich wodzów. Och! Cycero wzdrygnął się,
gdy miecz
Samnity uderzył o guz tarczy Traka, po czym odchrząknął i kontynuował wykład.
W końcu
Etruskowie uznali, że zamiast jeńców po prostu dusić, można kazać im walczyć
między sobą,
zwycięzcom darowując życie. Rzymianie przejęli ten zwyczaj i tak rozwinęła się
tradycja igrzysk
pogrzebowych wyprawianych na cześć wielkich ludzi. Oczywiście dzisiaj każdy, kto
jest kimś,
musi być po śmierci uczczony takimi zawodami. Słyszałem nawet o walkach
gladiatorów na
cześć kobiety... wprawdzie wybitnej, ale jednak tylko kobiety! W efekcie mamy
wielki popyt na
gladiatorów. Wciąż widzi się wśród nich pojmanych żołnierzy wroga, ale coraz
częściej są to po
prostu zwykli niewolnicy wyszkoleni do walki, a czasem nawet skazani
przestępcy... mordercy,
których inaczej czekałaby egzekucja, albo złodzieje, którzy wolą zaryzykować na
arenie, niż dać
sobie uciąć dłoń.
Trakowi udało się tymczasem ominąć tarczę Samnity i drasnąć go mieczem w prawe
ramię.
Na piasek padły pierwsze krople krwi. Cycero zadrżał.
Ostatecznie należy jednak pamiętać, że jesteśmy na ceremonii religijnej
rzekł nerwowo.
Religia jest ludziom potrzebna. Powiem ci też szczerze, że nie mam nic przeciwko
przyglądaniu
się pojedynkowi na śmierć i życie, jeżeli obaj walczący są skazanymi
przestępcami. Wtedy
z rozlewu krwi wynika przynajmniej jakaś nauka. Albo nawet gdy są jeńcami
wojennymi. To też
może być pouczające: przyjrzeć się dobrze naszym wrogom i poznać ich styl walki,
a przy tym
dziękować bogom, że to ich postawili na arenie, a nas tu, na widowni. Niestety,
coraz częściej
ogląda się tylko szkolonych niewolników.
Samnita, który do tej pory cofał się bezładnie przed nieustannym atakiem Traka,
nagle zebrał
się w sobie, przeszedł do natarcia i trafił przeciwnika w bok. Znów trysnęła
krew. Trak krzyknął
i cofnął się o parę kroków
|
WÄ
tki
|