ďťż

Intuicyjnie czuł, że "diabeł z probówki" jest swołoczą rzadkiego gatunku, wyjątkowo przydatną do jego planów...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Z kolei Mister Priap cieszył się jak dziecko z życiowej szansy, która pozwoli mu wrócić do cywilizowanego świata, sprawdzić się w złoczynieniu, a w przyszłości, kto wie... Wysłannik Piekła wydawał mu się diabłem łatwym do wyprzedzenia na drabinie hierarchii służbowej. - Straciłem masę czasu - mruczał Meff. - Co zrobić, żeby jeszcze dziś stanąć w Paryżu? - Dopiero teraz zorientował się, że praktycznie nie zabezpieczył sobie odwrotu. Saniami, i owszem, dotrze do wybrzeża, ale co dalej? - Ale kretyn ze mnie! - A nie posiada pan - wtrącił Gnom - umiejętności latania? Czytałem kiedyś... - - Latanie nie jest problemem. Wystarczy mieć miotłę. Ale obawiam się, że próba przelecenia miotłą przez Arktykę już po paru chwilach zakończyłaby się naszą śmiercią. W czasie lotu należy być nagim... - Cholera - zmartwił się Priap. - A czy można latać wyłącznie na miotle? - Na miotle albo innym sprzęcie służącym do sprzątania - westchnął don Diavolo, cytując odnośny punkt instrukcji. - No, to trzeba było tak od razu mówić - zawołał nowo zwerbowany. - Idziemy! Była może godzina jedenasta. Słońce wiszące tuż nad horyzontem przedarło się wreszcie przez zwały chmur. Dwóch z zaczajonych pracowników straży polarnej drzemało w swojej dziurze. Trzeci przytupując krążył wokół dołu, wpatrując się w bezkresność drogi zdającej się łączyć plus z minus nieskończonością. Nie skarżył się. Dość długo służył w tych stronach, żeby narzekać na nudę czy bezsenność. Ci, co ich postawili, wiedzieli, co robią, i tyle. W zasadzie w poleceniu było śledzenie traktu z południa na północ, ale co pewien czas pozwalał sobie na nieregulaminowe patrzenie w odwrotnym kierunku. Nagle!... Przetarł oczy i chwycił za lornetkę. Kiedy w centrali rozległ się brzęczek alarmowy, dyżurny oficer pił właśnie kawę. Zaskoczony ostrym dźwiękiem puścił blaszany kubek i chwycił aparat. - Co, co takiego? Powtórzcie! Zachrypnięty głos człowieka odległego parędziesiąt kilometrów kabla meldował o obiekcie, który pojawił się na niebie od strony bazy 345. Oficer, trzymając słuchawkę barkiem przy uchu, prawą ręką usiłował zetrzeć rozlaną kawę, podczas gdy lewą uruchamiał kolejne przyciski nadzwyczajnego alarmu - radar satelitarny, samoloty wczesnego ostrzegania, czujniki naziemne i wreszcie komputer decyzyjny. - Meldujcie jeszcze raz. To, co mówicie, nie trzyma się kupy. - Melduję, co widzę. Na wysokości stu metrów unosi się bezszmerowo, z wyłączonym silnikiem, ciężki pług śnieżny... no, taki przyrząd do zamiatania śniegu.,, z dwoma gołymi osobnikami w kabinie. Powtarzam... Oficer westchnął i popatrzył w inteligentny ekran komputera. - Co wam wynika z analizy meldunku? W maszynie zamigotało, zaiskrzyło, po czym pojawił się napis: MELDUJĄCY JEST NIETRZEŹWY i POWINIEN POŁOŻYĆ SIĘ SPAĆ! Lewa ręka pośpiesznie wyłączała instalacje alarmowe, wywołując tym samym zrozumiałe uspokojenie w bazach, sztabach, koszarach i na giełdzie. Prawa natomiast, odkładając słuchawkę, potrąciła nieszczęsny kubek, tak że przydziałowa kawa rozlała się do reszty. - Ca za idiotyczny incydent! - zaklął oficer dyżurny. XIV . Kiedy zadajemy sobie pytanie, dlaczego resztki upiornej menażerii zachowały się nie zdemaskowane do dziś, mimo rozwoju cybernetyki, informatyki, działalności wywiadów i kontrwywiadów, nasuwa się jedyna rozsądna odpowiedź - ludzie widzą tylko to, co chcą widzieć. Zawsze znajdzie się naukowy autorytet, który powie: to niemożliwe. Podważy cudowność zjawiska, tak że nawet naoczni świadkowie po pewnym czasie dojdą do wniosku, że ulegli złudzeniu, i będą wstydzić się własnej łatwowierności. Obok strażnika polarnej policji latający pług widziało jeszcze dwóch myśliwych, grupa drwali, pasażerowie Kolei Północno - Zachodniej, załoga statku rybackiego oraz parka zakochanych tubylców, a przecież trudno byłoby znaleźć jakąś zaprotokołowaną relację czy potwierdzoną notatkę służbową na ten temat. Jaki naukowiec mógłby przystać na teorię, że cała najnowsza historia pełna jest incydentów, które stają się logiczne i jasne, dopiero gdy uwierzymy w interwencję diabła? Niestety, nikt nie zaryzykuje. Podejrzewam nawet, że wystąpienie publiczne przedstawiciela Piekła przed kamerami Eurowizji naraziłoby tylko całą sieć na oskarżenie o manipulację opinią publiczną za pomocą średniowiecznych akcesoriów. Wypadki angażowania egzorcystów (przykład mieliśmy podczas polowania na Topielicę) są ciągle jeszcze sporadyczne i dotyczą jedynie paru krajów; w innych są absolutnie nie do pomyślenia. Parę lat temu w Albanii zostało znalezione w sidłach małe diablę. Okaz nie powinien budzić wątpliwości - miał różki, kosmatą sierść, ogonek. A jednak miejscowi naukowcy uznali go za atawistyczny egzemplarz człowieka, na wszelki wypadek ogolili, zoperowali rogi, amputowali ogon, dali paszport i wyprawili za granicę. Diabełek gdzieś się zawieruszył, a nauka straciła jedyną być może okazję dokładnego zbadania przedstawiciela alternatywnego świata. Ale nie oskarżajmy pochopnie bałkańskich medyków. Ich postępek uchronił cały przyzwoicie wyglądający gmach nauki światowej od zawalenia. Co by było, gdyby naukowo potwierdzono istnienie szatana, podano jego cechy anatomiczne i morfologiczne?..
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.