ďťż

Hałas płynący z głośnika, nastawionego na cały regulator zdawał się zwiększać jeszcze bardziej upał...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Pułkownik przyglądał się cyfrom wymalo˝ wanym w jaskrawych kolorach na długim obrusie z czarnej ceraty, który oświetlała lampa naftowa stojąca na szufladzie na środku stołu. Alvaro z uporem przegrywał sta˝ wiając ciągle na dwadzieścia trzy. Śledząc grę nad jego ramieniem, pułkownik zauwa˝ żył, że jedenastka wyszła cztery razy w ciągu dziewięciu obrotów. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Niech pan postawi na jedenastkę - szepnął Alvarowi do ucha - to numer, który najczęściej wychodzi. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 Alvaro przyjrzał się obrusowi. Nie grał podczas następnej kolejki. Wyciągnął z kieszeni spodni pieniądze i arkusz papieru. Podał go pułkownikowi pod stołem. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - To od Augustyna - powiedział. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 Pułkownik schował tajną ulotkę do kieszeni. Alvaro postawił dużą sumę na jede˝ nastkę. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Trzeba zaczynać nisko - powiedział pułkownik. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Może to dobre przeczucie - odpowiedział Alvaro. Kilku sąsiednich graczy wyco˝ fało swoje stawki z innych numerów i postawiło na jedenastkę w chwili, gdy wielka ko˝ lorowa tarcza zaczęła już się obracać. Pułkownik poczuł ucisk w skroniach. Po raz pierwszy zaznał fascynacji, dreszczu i goryczy hazardu. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 Wyszła piątka. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Przykro mi - powiedział zawstydzony pułkownik, śledząc z nieodpartym poczu˝ ciem winy ruchy drewnianych grabek, które zgarnęły pieniądze Alvara. - Musiało mnie to spotkać, bo wtykam nos w cudze sprawy. 0 1 72 0 3 1 Alvaro uśmiechnął się nie patrząc na niego. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Niech się pan nie przejmuje, pułkowniku. Niech pan spróbuje szczęścia w miłoś˝ ci. Nagle urwało się mambo (taniec południowoamerykański o żywym rytmie. Jest to połączenie rumby z jazzem. Powstał w 1940 roku na Kubie [przyp. tłum.]). wygrywane na trąbkach. Gracze rozbiegli się z podniesionymi rękami. Pułkownik usłyszał za ple˝ cami suchy, przerywany, zimny trzask ładowanego karabinu. Zrozumiał, że wpadł nie˝ fortunnie w środek obławy policyjnej z tajną ulotką w kieszeni. Nie podnosząc rąk do˝ konał półobrotu. I wtedy zobaczył z bliska, po raz pierwszy w życiu, człowieka, który zastrzelił mu syna. Stał tuż przed nim, lufą karabinu mierząc w jego brzuch. Był niski, miał indiańskie rysy, śniadą cerę, a jego oddech miał zapach dziecka. Pułkownik zacis˝ nął szczęki i końcami palców odsunął delikatnie lufę karabinu. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Za pozwoleniem - powiedział. 0 1 72 0 3 1 Napotkał małe, okrągłe oczy nietoperza. Czuł, że oczy te pożerają go, miażdżą, trawią i natychmiast wydalają. - Proszę bardzo, pułkowniku. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 Nie musiał otwierać okna, żeby rozpoznać grudzień. Czuł go w kościach, gdy kra˝ jał owoce na śniadanie dla koguta. Później otworzył drzwi i widok dziedzińca potwier˝ dził jego przeczucie. Był to cudowny dziedziniec, który unosił się w poświacie milimetr nad ziemią, wraz z trawą, drzewami i wygódką. 0 1 72 0 3 1 Jego żona leżała do dziewiątej w łóżku. Kiedy zjawiła się w kuchni, pułkownik zdążył już sprzątnąć mieszkanie i rozmawiał właśnie z dziećmi, które otoczyły koguta. Musiała ich obejść dokoła, żeby dotrzeć do piecyka. 0 1 72 0 3 1 - Zejdźcie ze środka - krzyknęła. Spojrzała ponurym wzrokiem na koguta. - Nie mogę już się doczekać chwili, kiedy się pozbędę tego ptaka, co tylko przynosi nie˝ szczęście. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 Pułkownik zlustrował koguta, przyczynę złości swojej żony. Ptak w żadnej mierze nie uzasadniał tej zawiści. Był gotowy do zaprawy. Gołe, sine uda i szyja, zębaty grze˝ bień nadawały mu wyraz wysublimowany i bezbronny. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Wyjrzyj przez okno i zapomnij o kogucie - powiedział pułkownik 0 1 72 0 3 1 po odejściu dzieci. - W taki poranek tylko się sfotografować. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 Wyjrzała przez okno, ale nie okazała żadnej emocji. - Mam ochotę zasiać róże - powiedziała wracając do piecyka. Pułkownik powiesił na belce lustro, żeby się ogolić. 0 1 72 0 3 111 1 24 1 32 1 - Jak masz ochotę siać róże, to je siej - odpowiedział. Usiłował dopasować swoje ruchy do ruchów swego odbicia
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.