ďťż

Hal wziął od niego lunetę i przyjrzał się przez nią fortyfikacjom...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wschodzące słońce padało ukośnie na mury twierdzy i szpary strzelniczych okienek kontrastowały ostro z bielą koralu. Odnalazł okienko, o którym mówił Tom, i nagle ogarnęło go niemal obezwładniające poczucie straszliwej straty. — Gdybyś mi pozwolił wyprawić się jeszcze raz na wyspę, z Abolim i kilkoma ludźmi... — zaczął z zapałem Tom, lecz Hal przerwał mu, kręcąc stanowczo głową. — Nie ma mowy, Tom. — Stracił już jednego syna i nie zamierzał ryzykować ponownie. 306 — Ja wiem dokładnie, gdzie przebywa Dorry — nie ustępował Tom. — Tam jest mnóstwo możliwości, aby się łatwo wdrapać na mury. — Przecież oni już tam na takich czekają. — Ale nie możemy tak siedzieć i nic nie robić — powiedział z pasją Tom, podnosząc głos. — Bóg jeden wie, co oni tam zrobią z Dorrym, jeśli go nie wyrwiemy z łap tych bezbożników! — Pójdziemy, kiedy będziemy pewni sukcesu. Al-Auf na pewno nie pozwoli skrzywdzić Doriana. Wygląda na to, że chroni go jakieś religijne proroctwo, jest dla nich jakby muzułmańskim świętym. — Nie rozumiem. Proroctwo na temat Dorry'ego? Skąd to wiesz, ojcze? — Powiedział mi Wazari, ten kupiec, którego złapaliśmy. Sprawiły to włosy Doriana. Według legendy Prorok Mahomet miał rude włosy. To wielka rzadkość wśród ludów Wschodu; darzą tu takich ludzi zabobonnym szacunkiem. — Nie możemy liczyć na to, że Dorry'ego uratuje kolor włosów! — Dość tego, Tom. Wracaj na stanowisko. — Łagodna twarz Hala przeczyła jego groźnemu tonowi. Musiał się niemal siłą powstrzymywać, żeby nie ulec naleganiom syna. Statek oddalił się już od fortu i huk dział powoli cichł, a wiatr rozwiewał dym. Hal kazał zmienić hals; okrążyli północny cypel wyspy, chcąc zatoczyć wokół niej pełny krąg. Uważnie lustrował jej brzegi, starając się zapamiętać każdy szczegół. Płynęli tak blisko skał, jak na to pozwalało bezpieczeństwo żeglugi. Hal sporządził dokładną kopię mapy sir Francisa i rozłożył ją teraz przy szafce kompasowej. Obok notatek, poczynionych ręką ojca przed pięćdziesięciu laty, naniósł własne obserwacje. Marynarz na dziobie sondował ołowianym ciężarkiem dno, a w pewnej chwili ze statku spuszczono łódź, która pod dowództwem Abolego popłynęła, by zbadać widniejące między rafami przejście. Jednak gdy barkas znalazł się w lagunie, z palmowego lasu na brzegu wyskoczyła setka lub więcej Arabów i zasypała łódź gradem kuł z muszkietów. Jeden z wioślarzy został ranny w ramię i Aboli musiał umykać szybko na otwarte wody. Zanim okrążyli wyspę, Hal zaznaczył na mapie kilkanaście miejsc, gdzie można było wysadzić oddział na brzeg. Kiedy 307 znaleźli się znów naprzeciw twierdzy, kazał zwinąć żagle i dokładnie przyjrzał się szczegółom umocnień oraz innych budowli wzniesionych przez Arabów pod murami. Próbował również oszacować, ilu ludzi ma pod swoją komendą Jangiri. Doszedł w końcu do wniosku, że co najmniej tysiąc, choć zdawał sobie sprawę, że może ich być równie dobrze dwa tysiące. Co parę chwil jego luneta zaczynała jak gdyby żyć własnym życiem i kierowała się ku otworowi w murze, który wskazał mu Tom. — Nim zobaczymy tu Andersena, trzeba się przygotować na długie i uciążliwe czekanie — rzekł ponuro, na wpół do siebie, na wpół do marynarzy. Wszyscy zabrali się do wypełniania swoich monotonnych obowiązków na stojącym w blokadzie żaglowcu. Hal starał się utrzymać w nich animusz, urządzając ćwiczenia w strzelaniu z muszkietów i dział, lecz mimo to dni wlokły się w nieskończoność. Podczas czterech następnych tygodni tę monotonię przerywało tylko pojawianie się od zachodu łodzi zdążających ku Flor de la Mar. Seraph stawiał wówczas wszystkie żagle i z wiejącym od rufy monsunem pędził, by przeciąć im drogę. Stanowiły łatwą zdobycz i marynarze opanowywali je bez strat. Czwartą z zatrzymanych łodzi okazał się piękny dhow, długości stu trzydziestu stóp, niewiele mniejszy od samego Serapha. Zadziwiająco szybki, salwował się wspaniałą ucieczką, a jego przerażona załoga dawała z siebie wszystko. Tymczasem zapadł zmierzch i niemal zgubili go z oczu. Hal jednak odgadł zamiary arabskiego kapitana i w ciemności pożeglował z powrotem w pobliże wyspy. Przed świtem dhow usiłował przekraść się do zatoki Flor de la Mar i wówczas udało im się go dopaść, zaledwie pół mili przed wejściem do przesmyku. Arabska załoga stawiła zacięty opór, zabijając jednego z marynarzy i raniąc trzech, ale w końcu ludzie Hala opanowali nieprzyjacielski pokład. Dhow okazał się własnością księcia Abd Muhammada al-Malika. Samego księcia nie było na pokładzie, lecz jego kabina wyglądała niczym sala tronowa orientalnego władcy. Hal kazał zdjąć ze ścian dywany i wraz z meblami przenieść do własnej kajuty. Imię Muhammad al-Malik słyszał już wcześniej. Pamiętał, jak owej nocy, kiedy uprowadzili Minotaura i Lamba z zatoki, 308 zatrzymali wcześniej handlowy dhow i jak kazał go puścić wolno razem z ładunkiem
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.