ďťż

Dusza ta jest obecnie wyzwolona; poznała swój błąd...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Potrzeba jej Twego przebaczenia; musisz go udzielić, całkowitego, bez zastrzeżeń, zapominając zupełnie o osobistym cierpieniu; to nie ofiara, lecz obowiązek. Twoje przebaczenie udzielone w tym duchu zbliży się nieco do ludzkiego ideału boskiej sprawiedliwości, która jest jedyną nadzieją, jedyną ucieczką dla dusz, które walczyły, cierpiały i padły w zmaganiach z życiem. Jako że list ten jest na temat przebaczenia, sam o nie również proszę. Jeśli list ten sprawi Ci rozczarowanie lub ból — nie oskarżaj mnie. Poczekaj! Później może zobaczysz, że próbowałem jedynie przekazać Ci to, co uważam za prawdę; jeśli teraz sprawiam Ci przykrość, wybaczysz mi później. Do zobaczenia, droga i dobra Wujenko. Jestem na wieki Twoim sługą i przyjacielem, bardzo szczerym i bardzo oddanym. J. C. Korzeniowski Pytałem Wuja o jego zdanie na temat Twego przyjazdu do Rosji. Nie będzie z tym żadnych trudności. Bez najmniejszej obawy możesz wrócić jako poddana austriacka lub francuska. Waham się przed wysłaniem tego, ale „fiat iusłicia [sic], ruat coelum”2. Ty mnie zrozumiesz! Twój na wieki 25 mar. 12. DO GUSTAWA SOBOTKIEWICZA d. 17/29 marca 1890 r., Kazimierówka. Szanowny i Czcigodny Panie, Dziękuję tysiąckrotnie i bardzo serdecznie za łaskawe i życzliwe słowa; Pana dla mnie w liście do Wuja skreślone. Żem nie zapomniał Tych, którzy łaskawie o mnie pamiętać raczą, niech świadczą listy do Wuja, w których nieraz zapytywałem o Pana i Córkę Jego, jużci przecie nie ze światowej grzeczności — która sposób życia mego nie bardzo wyrabia — ale wprost z potrzeby serca, które nie zapomniało o dawnych czasach! A czyż tak dawnych? Późniejsze życie moje tak było odmienne, tak niepodobne do życia początku, że owe pierwsze wrażenia, uczucia i wspomnienia nie zatarły się wcale. A teraz, czytając list Pana, jeszcze żywiej występują. Przykro mi bardzo, że okoliczności nie pozwalają mi wracać na Kraków. Jechałem tu na Warszawę, by jak najprędzej do Wuja się dostać, a teraz muszę wracać tąż samą drogą, by rodzinę w Radomiu1 zobaczyć i na czas do Londynu zdążyć. Chociaż ze smutkiem widzę, że Szanowny Pan mówi o podróży do jego ostatniego portu na drodze życia, z którego się już nigdy nie odpływa, jednak tyle widziałem ludzi żyjących długie lata na krańcach wieczności; ba! sam tyle już razy widziałem — jakem myślał — pograniczne jej słupy, iż wiem, jak złudne są owe przeczucia. I zdrowie się poprawi, i jeszcze tak ustalić się może! Niechże mi Pan pozwoli — wybierając się w dalszą drogę; z Jego błogosławieństwem — żyć w nadziei, iż w niedalekiej przyszłości — za lat parę — będę miał szczęście Go oglądać i osobiście podziękować za Jego tak mi drogocenną życzliwość. Pani Dębowskiej2, którą jak najlepiej sobie przypominam jako pannę; Marię siedzącą na góralskim wózku wraz z Panem, gdzieś na pograniczu Węgier, dziękuję całym sercem za łaskawą pamięć. O towarzyszu naszym w owej wycieczce, Pulmanie — który tak zawzięcie wówczas biegał od chaty do chaty, wypytując o drogę — wiem tylko od Wuja, który tragiczne podanie o zgonie jego w płomieniach teatru wiedeńskiego odrzuca, jako niezgodne ze świadectwem dokumentów w archiwach kazimierowickich znajdujących się. Prawdopodobnie mieszka on w Sambirze3, ale jak mu się dzieje, nie wiem. Polecając się nadal Czcigodnego Pana i Córki Jego pamięci pozostaję Ich wdzięcznym i uniżonym sługą K. N. Korzeniowski Tekst wg oryginału polskiego w posiadaniu rodziny adresata. 13. DO ALBERTA THYSA 11 kwietnia 1890, majątek Kazimierówka WPan Alb[ert] Thys, Bruksela Szanowny Panie Dyrektorze, Otrzymałem właśnie wiadomość od moich agentów, że list Pana skierowany na mój adres w Londynie został przesłany w ślad za mną do Rosji stosownie do moich życzeń. Wydawało mi się, że zastosowałem wszystkie możliwe środki, aby zabezpieczyć moją korespondencję; niestety, wydaje się, że list ten gdzieś się zabłąkał, a może nawet ostatecznie zagubił? Reklamowałem w Gubernialnym Zarządzie Poczty, ale jak dotąd — bez rezultatu. Nie znam więc treści listu, który Pan był łaskaw mi przesłać, ale ufam, że jeśli zawierał pozytywną decyzję w sprawie mojej kandydatury — ten pożałowania godny wypadek zaginięcia nie będzie dla mnie ze szkodą. Zgodnie z tym, co powiedziałem sekretarzowi firmy w czasie przesłuchania, którego mi łaskawie udzielił 5 lutego, wrócę pod koniec kwietnia. Będę w Brukseli najdalej 30–go i natychmiast stawię się w biurze Towarzystwa, by dowiedzieć się, jakie decyzje zapadły co do mojej osoby. Mam zaszczyt, szanowny Panie Dyrektorze, być Pana oddanym sługą. J. C. Korzeniowski Tekst wg oryginału francuskiego w bibliotece Yale Unwersity. 14. DO MARGUERITE PORADOWSKIEJ 14 kwietnia 1890, Kazimierówka Kochana Wujenko, Otrzymałem Twój dobry i uroczy list; bardziej, niż mogę to wyrazić, jestem wzruszony dowodem Twojej przyjaźni, który dajesz, interesując się moimi planami afrykańskimi. Tysiąckrotne dzięki za Twoją troskliwość; z niecierpliwością oczekuję chwili, gdy będę mógł ucałować Twoje ręce i osobiście Ci podziękować1. Za cztery dni opuszczam Wuja; po drodze mam różne wizyty (między innymi dwie doby w Lublinie), tak że będę w Brukseli dopiero 29–ego b. m. Pomówimy wówczas o Twoich projektach wizyty w Polsce i o Twoich planach na przyszłość, które mnie bardzo interesują — jak sobie możesz łatwo wyobrazić. Zastanawiam się, czy otrzymałaś mój ostatni list? Mam obecnie wątpliwości. Czy dobrze Cię zrozumiałem? Czy nie spodobała Ci się moja odpowiedź? Czytając, bądź tak dobra i pomyśl o moim głębokim przywiązaniu do Ciebie i do pamięci o biednym wuju Aleksandrze. Bądź więc wyrozumiała, moja droga, kochana Cioteczko
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.