ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Doszedłem do wniosku, że muszę nakładać na kończyny
opatrunki gipsowe nie dlatego, żeby zwierzęta wydawały się bardzo
cierpieć z powodu złamania, lecz dlatego, iż ich ruchy powodowały
przesuwanie się złamanych kości, a to zupełnie uniemożliwiało
przeprowadzanie systematycznych obserwacji. Ale tak czy tak, złamania
kończyn zagoiłyby się. W naszej pierwszej partii sześćdziesięciu żab
stwierdziliśmy, że dwie już w warunkach naturalnych miały złamane i
zrośnięte po złamaniu nogi. Jestem przekonany jednak, że żaby, które
znalazły się w naszych rękach, były pierwszymi, które doczekały się
gipsowych opatrunków usztywniających.
Jakkolwiek zmiany elektryczne miały charakter złożony, ich charakter był
jednak taki sam w każdej złamanej kości. Ujawniały się przy tym dwie
wyraźnie widoczne cechy, jedna w okostnej, druga w kości. Zanim nastąpiło
złamanie, znajdująca się po stronie kostki część kości i okostna miały w
stosunku do części kolanowej niewielki ujemny potencjał, wynoszący mniej
niż jeden miliwolt. W momencie złamania ujemny potencjał na okostnej
bezpośrednio nad złamaniem skakał do 6 lub 7 miliwoltów, podczas gdy
poniżej i powyżej złamania powstawały obszary dodatniego ładunku. Po
tygodniu ustalała się normalna dla okostnej progresja ładunku ujemnego w
stronę kostki. Jeśli złamanie rozrywało okostna, wtedy ujemny potencjał
przekraczał nawet wartość 7 miliwoltów. Odcięcie zwisającej części
kończyny natychmiast doprowadzało do odwrócenia polaryzacji, generowania
dodatniego prądu uszkodzeniowego w kikucie. Działo się to dokładnie tak,
jak w przypadku żab w moich poprzednich badaniach nad regeneracją. Sama
kość natomiast ulegała krótkoterminowej zmianie biegunowości przeciwnej do
tej, jaka zachodziła w okostnej. W ciągu pierwszych godzin na obydwu
końcach złamanej kości pojawiał się niewielki potencjał dodatni, następnie
w ciągu trzech godzin spadał on do zera.
Elektryczność miała dwa różne źródła. Kiedy przeciąłem nerwy nogi, odczyty
z okostnej gwałtownie spadały, co wskazywało, że potencjały te pochodziły
od prądów płynących z nerwów do okostnej i obszaru otaczającego ranę.
Wyniki pomiarów dokonywanych na kości (która prawie wcale nie ma
unerwienia) nie ulegały zmianom. Wiele materiałów piezoelektrycznych
wytwarza prąd przez kilka nawet godzin, jeśli po złamaniu pozostawi sieje
w stanie utrzymujących się naprężeń; doszedłem do przekonania, że zachodzi
to również w przypadku kości i nie musiałem długo czekać na to, by się
przekonać, iż inny zespół badawczy właśnie to potwierdził. Tak więc dwa
oddzielne prądy: jeden pochodzący od nerwów, drugi od substancji
macierzystej kości, wytwarzały potencjały o przeciwnej biegunowości
zupełnie podobnie, jak to się dzieje w ogniwie. Te żywe elektrody
generowały złożone pole elektryczne, którego kształt i natężenie dokładnie
odzwierciedlały położenie poszczególnych kawałków kości. Tak więc kończyna
sporządzała samej sobie coś w rodzaju zdjęcia rentgenowskiego.
Podczas gdy ja zajmowałem się miernikami i elektrodami, Dave pobierał
próbki kości i skrzepów krwi, przygotowując je do obserwacji pod
mikroskopem. W okresie dwu pierwszych godzin po złamaniu kończyny, co
kwadrans zabijaliśmy kilka żab, następnie tę samą ich liczbę co dzień
przez dwa następne tygodnie, potem co drugi dzień w ciągu trzeciego
tygodnia i wreszcie co tydzień przez ostatnie trzy tygodnie. Przygotowanie
preparatów zajmowało kilka dni.
W trakcie normalnie przebiegającego gojenia, w około dwie godziny po
złamaniu, tworzy się skrzep krwi. W ciągu tygodnia przekształca się on w
bla-stemę. W ciągu drugiego i trzeciego tygodnia staje się ona gumowatą i
włóknistą kostniną, która w ciągu trzech do sześciu tygodni przekształca
się w kość. W tym ostatnim okresie wysepki kości pojawiają się najpierw w
pobliżu krawędzi złamania. Następnie pojawiają się mosty kostne, które
łączą ze sobą te wysepki. Dopiero po tym cały obszar jest stopniowo
zapełniany i porządkowany w taki sposób, że powstaje prawidłowego kształtu
jama szpikowa i kanaliki kostne, które dołączają się do segmentów starej
kości.
Dave rozpoczął pracę nad próbkami pobranymi prawie tydzień po złamaniach,
kiedy oczekiwaliśmy pojawiania się pierwszych oznak formowania się
kostniny.
Co za cholernie zabawna sprawa powiedział, kiedy wszedł z pierwszym
pudełkiem preparatów. Nie widzę żadnych mitoz w okostnej. Nie ma dowodów
na to, by komórki tam rozmnażały się lub migrowały.
Byliśmy zgodni co do tego, że musieliśmy coś źle zrobić. Praca Pitcharda
nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Opublikował on nawet zdjęcia
dzielących się komórek okostnej, przemieszczających się ku szczelinie
|
WÄ
tki
|