ďťż

Dobrze mówię? - A, jeżeli chodzi o księdza biskupa Rosponda,to tak...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
On pochodzi ze wsi Liszki. Jakieś piętnaściekilometrówna zachód od Krakowa. Wieś ta słynieze znakomitych kiełbas. - A to się chwali. Widzisz, Helenka, chłopy teżmają głowę nie od parady. - Ale ja już nie będę nazywana Helenką. -No to taki dziwny klasztorny zwyczaj westchnęła mama zżałością. - A jakie imię chcą ci dać? 221. - Faustyna. -Ładnie brzmi, ale jakoś nie po polsku. - Bo i nie polskieimię. To imię rzymskie. - Aco toznaczy? -Szczęśliwa. - Masz to zasłużenie. Tyś zawsze taka była i obyci się nadal sprawdzało. Tego ci życzę. Tegoci wszyscy dzisiajżyczymy, jak tu jesteśmy. - Dziękuję. I ja jestem szczęśliwa, że będę sięnazywała Szczęśliwa - zażartowała. -Alena mnieczas. Idę ubrać się w poświęconyhabiti potemprzyjdę do was. - No, a teraz ty, Helenka, ściągaj postulanckieokrycie i wkładaj prawdziwy poświęcony habit. Razdwa, bo tu zimno. Wkładałana siebie poświęconą suknię. Trzęsły jej się ręce z pośpiechu i chyba z przejęcia. Botego wszystkiego jakna jeden dzień jużbyło zadużo. Zaplątała się - gdzie przód, agdzie tył, szukała w ciemnościachotworu na głowę. I naglew tym zawirowaniu, zamieszaniu, wrozgardiaszuprzestała słyszećgłosy sióstr. "A więc to już habitzakonny. Nie sukniapustelniczki. To koniec moich marzeń dziewczęcych, aby pozostać w samotności, tylko sam na sam z Bogiem. Teraz wybieram życie klasztorne, czyli społeczne. Tylkoczyja naprawdę tego chciałam i chcę? " Zatraciłasięjej granicapomiędzy realnością a nierealnością,świadomością i nieświadomością. Poczuła słabośćwnogach, a właściwie zdawałosię jej, jakby nógnie miała, i słabość w rękach, jakby je straciła. I taciemność - choć jużgłowa tkwiław otworze suk222 ni. I nagle jużleciała - w dół czy w górę - zrzeczywistości, z tego światapełnego kłopotów, dyskusji,zmartwień, najrozmaitszych potrzeb, krzyków. I ostatniamyśl, jak wykrzyknik: "Umieram". "Jak dobrze" - prawie że westchnęła, wyzwolonaz wszystkiego cozbędne, co balastem, co obciążeniem. W jasność, w lekkość. Już słyszałajakbyz zaświatów okrzyki: - Trzymaj ją, bo leci! -Zemdlała! -Wody! Prędzej. Na twarz. Więcej. - To woda? -Kolońska. - Nie, potrzeba zwyczajnej wody. -Już jest. - Budzi się. Otwiera oczy. - Ale zbladła. -Całeszczęście. Helenko. Helenko! Widziszmnie? Poznajesz? - Gdzie jestem? - spytała, nie orientującsię w niczym. - W klasztorze. W czasie obłóczyn. - Obłóczyn? Jakich obtóczyn? - dźwigała się zestołu, na którym się znalazła. - W święty habit. -A,już wiem. Już wszystko wiem. Jaka szkoda. - Czego szkoda? -Dobrze, wszystko dobrze. Przepraszam za kłopot. Przepraszam. Chciałam na skróty do nieba -mówiła trochę do siebie, trochę do sióstr ją otaczających, już żartując, uśmiechając się do sióstr, dosiostry mistrzyni. 223. - Ale jesteś w habicie. -Dziękuję. - Usiądź. Odpocznij, bojesteś osłabiona. Zarazwracamy do kaplicy na błogosławieństwo. NOWICJAT 12 maja podczas zmywanianaczyń poobiednichzdawało jej się, że oknami kuchni wstrząsnął hukarmat. Patem tych armatnich wystrzałów było więcej i bez końca. Towarzyszyły im strzały karabinowe ikarabinówmaszynowych. Zlewały się w jednąpotworną lawinę. "Gdzie to? Co to? " Otrząsnęła sięjak ze snu. W kuchni trwał zwyczajny hałas ludzi, garnków, talerzy, sztućców i płynącej wody. "Boże, co to było? Przed czym mnieostrzegasz? Coś mi chcesz przekazać. Jakaś bitwa,jakaś wojna? " Usłyszała jakby wyraźny głos:"Módlsię o pokójw Polsce". Przed wieczornym nabożeństwem w kaplicymatka przełożona zwróciła się do sióstr: - Módlmy się o pokój w Warszawie. Dziś popołudniu marszałek Józef Piłsudski dokonał zamachustanu. Wsparty przez zbuntowane pułki legionistówzajął Pragę. Na moście Poniatowskiegospotkał sięz prezydentem Stanisławem Wojciechowskim. Postawił żądania. Ten nie ustąpił i rozpoczęły się walki. Módlmy się o pokój. Dla Helenkistało się wszystkojasne. I to popołudniowe widzenie, i rozmowa prowadzonaprzez 225. siostry profesorki w Skolimowie. A więcmiała racjęstarsza siostra profesorka, która twierdziła, żechoć marszałek wycofał się do Sulejówka, ale to nieznaczy, że nie powróci do życia politycznego. Prawie całą noc nie spala. Modliła się. Prosiłao pokój. "Przecież jesteśmytakim umęczonym narodem. Nie dopuść do tego, ażeby lała się polskakrew
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.