ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ale wracaj rychło!
Mesalina dała hasło powstania od stołu zapowiedzią przez senatora Wergilianusa, że
miast spóźniającego się Mnestera, który miał rozpocząć zapowiedziane po uczcie widowisko, ona
sama uraczy gości odśpiewaniem pieśni do Erosa.
Rozległy się oklaski. Wiedziano, że Mesaliną posiada piękny głos, acz popisywała się
śpiewem rzadko. Syliusz znikł tymczasem.
Należy stwierdzić, że Syliusz wyjawił Mesalinie tylko pół prawdy. Euforion w istocie
doniósł mu o areszcie Mnestera; ów przepadł bez wieści już w przeddzień; sądzono, że spił się i
zapomniał o przyrzeczeniu wzięcia udziału w przedstawieniu jutrzejszym na cześć młodej pary.
Ale zarazem Euforion podał Syliuszowi list, który otrzymał dlań przed chwilą z rąk
umyślnego posłańca. Ten przemilczany przez Syliusza list pochodził od Junii Silany i zawierał
tylko kilka wyrazów:
Jestem konająca. Pragnęłabym ciebie pożegnać. Nie odmówisz tej mojej prośbie
ostatniej - w imię naszej przeszłości.
Junia.
Adres na spodzie wskazywał znaną gospodę Pod orłem, mieszczącą się w centrum
stolicy.
Syliusz doznał wstrząsu. Nie chciał niepokoić Mesaliny i wyjawić jej właściwego
powodu odejścia od uczty. Na razie nie mógł myśleć o zwolnieniu Mnestera. Była rzecz
ważniejsza: ukąsił go wyrzut sumienia - żal okrutny pognał go do niegdyś kochanej, a tak bardzo
jeszcze kochającej go żony.
Wyobraził sobie bowiem, że otruła się, nie mogąc w dzień jego ślubu przeżyć myśli, iż
traci go na zawsze!
Rozdział L1V
Pułapka
- Tu Junia Silana?
- Pokój na lewo - wskazał gospodarz wzdłuż korytarza.
Syliusz tak bardzo chwiał się na nogach, że Euforion musiał go podtrzymywać. Weszli
razem.
Jakiegoż zdziwienia doznał wezwany, zastawszy Junię siedzącą za stołem - w pełni
zdrowia! Gniew odjął mu mowę, ale oczy pytały:
- Co znaczy to kłamstwo?
Tedy w słowach bezładnych opowiedziała mu, że dwór postanowił go uwięzić. Z porady
Agrypiny, która jej o tych zamiarach doniosła, postanowiła go ocalić, zmyśliła treść wezwania,
gdyż wiedziała, że na wszelkie przestrogi, mające jego własne bezpieczeństwo na celu, będzie w
szale swoim głuchy. Szlachetna Agrypina przyrzekła jej w imieniu Narcyza, że konsulowi
wszystko będzie wybaczone, o ile dobrowolnie wyjedzie z granic państwa.
Syliusz cisnął żonie ozięble:
- Niepotrzebnie trudziłaś się. Wcale nie zamierzam uciekać.
Chciała odpowiedzieć, ale głos jej zamarł w piersi. Ujrzała naraz, że jej Syliusz otoczony
jest przez garść pretorianów.
Jakby wyrośli spod ziemi. Właściwie wyszli spoza kotary, za którą kryli się w
nieruchomym oczekiwaniu. Junia, wchodząc tu za wskazaniem gospodarza, nie podejrzewała, że
Narcyz zastawił tu potrzask na Syliusza.
Naczelnik konwoju, Ewodus, przedstawił konsulowi podpisany przez władnego ministra
rozkaz aresztowania go.
- Co to znaczy?! - wykrzyknęła nieszczęśliwa kobieta, zbladłszy śmiertelnie.
- To znaczy - uśmiechnął się zimno Syliusz - że nie odważono się uwięzić mnie w
ogrodach Lukulla. Bano się oporu ze strony mych przyjaciół lub ze strony ludu, który stoi dokoła
parku i nie pozwoliłby porywać w ten sposób swych obrońców! A ty, pani...pomogłaś im! Nie
wiem jeno, czy rozmyślnie, czy przez naiwność.
Głos jego brzmiał gorzko.
Wyciągnął ręce ku zbrojnym ludziom, trzymającym w pogotowiu kajdanki. Nie myślał
opierać się losowi.
Kobieta jęknęła:
- Nie dam cię! Nie dam!
Oczy jej szerzyły się zgrozą. Dopiero teraz pojęła, że szlachetna Agrypina wywiodła ją
w pole. Z niej samej zrobiono przynętę, aby zwabić konsula do pułapki. Dziko krzyczała. Wpiła
się w ręce konwojującego, który Syliuszowi nałożył kajdanki. Gruboskórny żołdak pchnął ją.
Zwaliła się na posadzkę.
- Biedna Junio! Nie żałuj mnie. Jestem i tak człowiekiem skończonym! - zgasłym głosem
rzucił nieszczęsnej Syliusz na pożegnanie.
Euforien ze swego kąta przypatrywał się tej scenie w milczeniu. Po wyjściu żołnierzy
ocucił zemdloną - opatrzył jej ranę, zraniła się bowiem padając i krew broczyła ze skaleczonej
skroni.
Gdy po dopełnieniu tego obowiązku wyszedł, gospodarz powiadomił go, że cezar dziś
powraca z Ostii. Rankiem na jego spotkanie wyjechali Narcyz i Pallas.
Wystraszony okrutnie wbrew orlemu szyldowi swej gospody, dodał, oglądając się
ostrożnie:
- Dostojny panie! Uprzedź pan o tym cesarzową. Żal mi jej, bo ona jest lepsza stokroć od
swojej sławy. Lękam się, że tkwi w złej skórze... Ci ludzie, jak pan widziałeś, zdolni są do
wszystkiego...
Euforion nie słuchał więcej - smagnął konia. Faeton pomknął jak strzała...
Rozdział LV
Hymn do Erosa
Tymczasem w ogrodach Lukullusa bawiono się na zabój...
Mesalina, stanąwszy na estradzie, odmówiła rozpoczęcia programu wykonaniem pieśni.
Powołała się na to, że piła za wiele i głos jej nie służy, jednak odzyska go, o ile głos przestanie
służyć tym, co również pili za wiele. To oświadczenie przyjęto gremialnym śmiechem i
oklaskami. Zrozumiano, że cesarzowa chce przeczekać gwar zbyt wesołego nastroju słuchaczy.
Wypadało uspokoić podchmielonych, którzy hałasowali, zająwszy przednie ławy, a zupełnie
pijanych wyprowadzić za obręb teatru. Niektórych służba zaniosła do pałacu i ułożyła do snu.
Podobnie tych, co najedli się nad miarę, niewolnicy powiedli do womitoriów. Senator
Wergilianus dostał napadu kolek i doktor Walens musiał się nim zająć.
Jeszcze jeden powód - od tamtych przykrzejszy - zniewolił Mesalinę do odłożenia popisu,
w zamian którego odbywały się tańce bachiczne przy dźwiękach fletni i tympanów.
Mianowicie, w ciemnym kącie atrium, tuż przy posągu Mesaliny, niewolnica natknęła się
na jęczącego Tytusa Prokulusa. Okazało się, że krwawi. Młody człowiek usiłował przebić się
sztyletem. Na szczęście rana nie była głęboka. Doktor Wettinus Walens opatrzył go i usunął
niebezpieczeństwo.
Naturalnie wypadek ten ukryto przed gośćmi, ale cesarzowa straciła humor. Zamach
Prokulusa na własne życie wydał się jej złym prognostykiem. Niepokoiła się tym, że Syliusz nie
wraca. Dobrze jeszcze, że inni nie zauważyli jego zniknięcia albo sądzili, że dla wytrzeźwienia
zamknął się w sypialni i śpi
|
WÄ
tki
|