ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Hosch, nie możemy poświęcić środków na coś takiego. Musisz wiedzieć, że po ostatnim Zaburzeniu przestały napływać konwoje ze Skorupy, toteż nie otrzymujemy ani odrobiny drewna. Brakuje też wolnej siły roboczej...
245
- Poza tym, co by się stało, gdyby nastąpiło Zaburzenie? - wtrąciła Dura. - Grzbiet byłby tak nietrwały, że uległby zniszczeniu w parę sekund.
Hosch założył ramiona i skrzyżował nogi, zginając żylaste ciało.
- A więc to jest niemożliwe - uciął. - Właściwie możemy przestać marnować czas i powiedzieć o tym Horkowi. Muub zwrócił się do niego.
- Szczerze mówiąc, Hosch, nie będę odczuwał żalu, jeśli dojdziemy do takiego wniosku. Nie chcę marnować więcej czasu i wysiłku, niż muszę, na tak głupie przedsięwzięcie.
- Och, nie. - Na pomarszczonej twarzy Seciva Tropa malowała się irytacja. - Wcale nie doszliśmy do takiego wniosku. My tylko wykluczyliśmy rozmaite warianty. I chyba mamy do dyspozycji kilka elementów skutecznego rozwiązania.
Medykowi zrzedła mina. Pociągnął rąbek swojej szaty.
- No, mów.
- Przede wszystkim wiemy, że to hipotetyczne urządzenie - ten nowy, unoszący się swobodnie Dzwon - będzie potrzebowało pola magnetycznego, chroniącego przed rozkładem, a także jakiejś formy napędu. Musi być samowystarczalne. Nasze tradycyjne metody nie sprawdzą się na tak dużej głębokości, dlatego musimy wykluczyć dostawy z Miasta. W urządzeniu trzeba zamontować prostą turbinę do generowania pola ochronnego.
- Jak miałaby się poruszać? - zagadnęła Dura. - Zdawało mi się, że mówiłeś, iż wiatroodrzuty nie będą działać.
- Rzeczywiście - odparł Seciv. - Istnieją jednak inne sposoby napędzania...
- Falowanie - zauważył Fan- z ożywieniem. - Co powiecie na to? Może zdołalibyśmy zrobić Dzwon, który by swobodnie pływał - falujący Dzwon.
- Dokładnie. - Trop pokiwał głową z zadowoleniem. - Moglibyśmy wlec się przez Magpole, tak jak to robimy, falując w Powietrzu. Dobra robota, młody człowieku.
Muub pociągnął dolną wargę.
- Ale może Magpole nie przenika Podpłaszcza.
- Sądzimy, że przenika - rzekł Seciv. - Podpłaszcz i Morze
246
są przesiąknięte naładowanymi cząsteczkami -protonami, elektronami i hiperonami - które utrzymują Magpole. Hosch zaśmiał się szyderczo.
- Co mielibyśmy zrobić? Dołączyć z tyłu parę sztucznych nóg?
Pomysł falowania pobudził wyobraźnię Farra.
- Nie, falowalibyście, używając cewek nadprzewodniko-wych - tłumaczył w podnieceniu. - Jak wstęg kotwicznych. Moglibyście przesuwać je ze środka Dzwonu i...
- Znowu rozsądne myślenie - zauważył Seciv. - Ale można wyciągnąć dalej idące wnioski. Nie trzeba przesuwać samych cewek. To przepływ prądu w ich wnętrzu umożliwi ruch do przodu.
Muub powoli skinął głową.
- Rozumiem. A więc prąd przepływałby tam i z powrotem.
- Dokładnie tak. Wywołałbym jego naprzemienne pulsowania. Cewki można byłoby przytwierdzić do kadłuba. I oczywiście takie rozwiązanie okazałoby się oszczędne: system napędowy statku byłby tożsamy z systemem ochrony magnetycznej. - Zmarszczył czoło. - Ale pozostawałby problem przegrzania wnętrza, wywołanego spalaniem jąder przez turbinę w zamkniętej przestrzeni.
Hosch nie wyglądał na chętnego do podjęcia dyskusji. Dura pomyślała, że naprawdę nie chciał w żaden sposób przyczynić się do urzeczywistnienia projektu.
- Ale nie musielibyście wykorzystywać spalania jądrowego - odezwał się w końcu. - Turbinę można zasilać w jakikolwiek sposób... nawet za pomocą mięśni ludzkich... Nie, obawiam się, że nasze mięśnie są zbyt słabe do tego rodzaju zadania. Ale m o-g l i b y ś m y wykorzystać siłę zwierząt - stada świń zaprzęgniętych do jakiejś turbiny - tak, to jest to! - Zaśmiał się i klepnął Addę po plecach; starzec zakręcił się powoli jak zabandażowany wiatraczek. - A zatem wygląda na to, że dotrzemy do Rdzenia dzięki świniom!
Stary myśliwy wyhamował wirowanie w Powietrzu i uśmiechnął od ucha do ucha.
Muub popatrzył na członków grupy.
247
- Nie wierzę własnym uszom. - W jego głosie wyczuwało się rozczarowanie. - Sądzę, że wymyśliliśmy coś, co dałoby się zbudować... coś, co mogłoby działać.
Seciv złapał się za podbródek. Dura nigdy nie widziała takich kościstych i delikatnych dłoni.
- Powinniśmy zbudować prototyp - wciąż mogą się pojawić nieprzewidziane trudności. I oczywiście z chwilą, gdy zacznie się opadanie, nie będziemy mieli pojęcia, jakie warunki napotka statek. Na razie możemy tylko przypuszczać.
- Jest jeszcze kwestia Kolonistów - odezwała się Dura, czując, że po jej grzbiecie przebiegają ciarki. - Właściwie misja zakończy się niepowodzeniem, jeśli nie dojdzie do spotkania z Kolonistami. Co wtedy?
- No właśnie, co? - ponuro zawtórował Seciv. Muub przejechał dłonią po łysej czaszce.
- Niech was wszystkich diabli porwą. Udało się wam aż za dobrze. Nawet nie mogę zameldować Horkowi, że ten jego pomysł jest niedorzeczny. - Popatrzył na zarządcę Portu. - Hosch, chcę, żebyś pokierował projektem i konstrukcją prototypu.
Nadzorca odwzajemnił się gniewnym spojrzeniem. Jego wychudzona twarz była sina z wściekłości.
- Weź tych nadpływowców i możesz zabrać trochę czasu Secivowi - wycedził lekarz lodowato. - Jeśli chodzi o siłę roboczą, wykorzystaj część pracowników Portu. Ale postaraj się, żeby produkt był nieskomplikowany i tani, dobrze? Nie ma sensu trwonić więcej energii, niż to jest konieczne. - Okręcił się w Powietrzu, odprawiając rozmówców gestem ręki. - Kiedy prototyp będzie gotowy, powiadomcie mnie.
Luźno obejmujące się ramionami Istoty Ludzkie powoli podążały za Muubem i resztą, opuszczając stadion.
- A zatem jest szansa na spotkanie z bogami z przeszłości - zauważył Adda.
- Nie z bogami - Dura zaprzeczyła stanowczo. - Nawet Xeelee nie są bogami... Ale ci Koloniści mogą się okazać potworami, jeśli w ogóle istnieją. Przypomnij sobie Wojny Rdzeniowe.
Stary myśliwy prychnął.
248
- Ta cholerna, kretyńska ekspedycja i tak nie dotrze aż tak daleko. Ten falujący Dzwon zostanie zmiażdżony.
- Być może. Ale nie musisz się tak dąsać, Adda. Wiem, że dawniej lubiłeś rozważać rozmaite pomysły. Musisz podziwiać wyobraźnię i hart ducha ludzi z Miasta.
- No i co teraz? - zagadnął starzec. - Chcesz odnaleźć swoją przyjaciółkę Ito?
- Później... Najpierw muszę zrobić coś innego. Powinnam odszukać kogoś - córkę przyjaciółki, która była ze mną na farmie sufitowej. Przyjaciółki, która nazywała się Rauc.
Adda rozważał jej słowa
|
WÄ
tki
|