ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Niewątpliwie, przestrzenie i głębie
przez naukę
odsłaniane, zaciekawiały go i pociągały. Jednak zarazem coraz częściej ogarniały
go rozmyślania;
czy praktycznie postąpił, obierając sobie gałęź nauki tę, nie inną? Czy gdyby
był obrał inną, nie
doszedłby łatwiej i rychlej do celu, to jest do stanowiska niezależnego,
obiecującego przyszłość
coraz niezależniejszą i szerszą? Czasem zdawało mu się, że tak, czasem, że nie,
i od tego, jaką
odpowiedź na te pytania znajdował w rozważaniach własnych, lub w przykładach,
przez
otoczenie dostarczanych, zależał przez czas jakiś stopień jego zapału dla nauki.
Jakkolwiekbądź,
uczył się, pracował, przez co niekiedy na dość długie dni i tygodnie oddalał się
od domu i świata
opiekunki możnej i dobrotliwej. Jednak powracał do nich, zrazu dla względów
przyzwoitości
i wdzięczności, potem dlatego, że je lubił, nakoniec dlatego, że już obejść się
bez nich nie mógł.
Jednak, zarazem, mógł obejść się bez wielu rzeczy, jeżeli posiadanie ich było
przeciwnem pewnej
kategorji jego uczuć lub wyobrażeń. Z natury rozrzutna, dla niego szcze gólnie
hojna baronowa
zamarzyła o przerobieniu jego skromnej izdebki studenckiej na apartamencik
wygodny
i wytworny. Nie przyjął i po raz pierwszy stoczywszy z opiekunką i przyjaciółką
sprzeczkę dość
ostrą, przez długie parę miesięcy do domu jej nie powracał. Powrócił jednak. W
czasie tego
dobrowolnego ostracyzmu, gnany uczuciami zawstydzenia, zgryzoty, tęsknoty, nagle
w nim
powstającemi, rzucił się był ku współtowarzyszom, całkowicie inaczej, niż on,
żyjącym
i czującym. Ale tu stała się rzecz dla niego samego niespodziewana: nie mógł już
pogodzić się
z ich ubóstwem, prostotą, niekiedy prostactwem, w które ubierali się umyślnie, z
surowością ich
zasad, z szerokością ich myśli i zamiarów. Oni nawzajem ani myśleli szczędzić mu
krytyk, żartów,
przezwisk, docinków. Po próbach dość długich zbliżenia się i zżycia, opuścił ich,
z ziarnem
goryczy i rozczarowania, po raz pierwszy może zapadłem w serce, a o którem nie
wiedział jeszcze,
czy je uczuwał do nich, czy do siebie. Było jedno i drugie. Uczuwał żal do nich,
ale zarazem i do
samego siebie; lekceważył ich, ale trochę i siebie. O nich myślał: gbury i
pedanci; o sobie:
wykierowałem się na gagatka i krótkowidza! Nie zdając sobie z tego sprawy
dokład nej, czuł,
że zaczyna krótkowidzieć. W życiu umysłowem, jakiem bądź co bądź musiało być
życie studenta,
nasuwały się co chwila przed myśl i wyobraźnię idee, teorje, zagadnienia. Szedł
za niemi do
kroków dziesięciu i stawał, wiedząc o tem, że można było iść do stu i więcej.
Ale on stopniowo
i nieznacznie, jeżeli nie nabierał wstrętu do dalekich zagłębiań się i dochodzeń,
to przynajmniej
chęć do nich tracił. Ale był nawet i wstręt niewyraźny. Ileż razy słyszał o nich:
to niepotrzebne!
albo: to niebezpieczne! albo nawet: to nudne!
Robiło to na nim wrażenie prawie nieświadome, jednak żłobiące ślady w umyśle
i w temperamencie. Z pewną tedy goryczą myśląc: robię się gagatkiem i
krótkowidzem,
powrócił do wspaniałego apartamentu, znajdującego się przy jednej z
najpiękniejszych ulic miasta,
co przyszła mu z łatwością tem większą, że do powrotu wzywanym był wielokrotnie
i uporczywie.
Znowu, jak przedtem, ale z wprawą i zręcznością coraz większą chodził i tańczył
po
woskowanych posadzkach i puszystych kobiercach w salonach baronowej i jej
znajomych,
zarazem uczył się; uczył się tern usilniej, że gdy dokończenie studjów było
blizkiem, zagadnienie
przyszłości sta wało się naglącem. Dotąd bez wielkiej troski żył i stawił
czoło potrzebom,
wytworzonym przez życie w sferze wykwintnej, bo w tej nawet sferze niewiele
wymagano od
młodzieńca, który studjów naukowych jeszcze nie ukończył. Na wszystko to
starczył dochód
z małego kapitaliku, oddawna już odebranego od stryja i korzystnie umieszczonego
u plutokraty,
który był blizkim znajomym i częstym gościem baronowej. Ale teraz co będzie? co
czynić? jakie
starania przedsięwziąć? gdzie znaleźć albo umieścić początek życia nowego? Czy
powrócić
w strony rodzinne? Czy pozostać w ognisku, z którego mnóstwo dróg rozchodzi się
we wszystkie
strony?
Tu, baronowa i jej najbliżsi pospieszyli ze stanowczem rozstrzygnięciem kwestji
|
WÄ
tki
|