ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Co to za sprawa?
- Jestem tylko listonoszem, Siergiej. Muszę ci dostarczyć przesyłkę. Jest godna
uwagi. Czy Domingo i ja możemy zajrzeć dziś wieczorem?
- Wiesz jak tu trafić?
Clark doszedł do wniosku, że znajdzie drogę.
- Powiedz ludziom przy bramie, że spodziewasz się wizyty dwóch kapitalistycznych
przyjaciół Rosji. Może być za godzinę?
- Będę czekał.
- Dziękuję, Siergiej. - Clark rozłączył się. - Gdzie tu jest kibel, Barlow?
- W końcu korytarza, po prawej.
Clark włożył faks do koperty i wetknął go do kieszeni płaszcza. Zanim zacznie
rozmowę na ten temat, musi skorzystać z toalety.
Rozdział 42
Brzozy
Oddalali się od rosyjskiej stolicy, jadąc w stronę zachodzącego słońca. Ding
sprawdzał drogę z mapą w ręku i wkrótce minęli okalającą miasto obwodnicę i skierowali się
w stronę Wzgórz Leninowskich. Minęli pomnik, którego nie widzieli przedtem...
- Co to jest, do cholery? - spytał Ding.
- Pokazuje, jak blisko dotarli Niemcy w 1941 roku - wyjaśnił John. - Tu ich zatrzymali.
- Poważnie traktują swoją historię, co?
- Postępowałbyś tak samo, gdybyś powstrzymał kogoś, kto chciał wymazać twój kraj
z mapy, chłopcze. Niemcy nie żartowali. To była paskudna wojna.
- Domyślam się. Następna w prawo.
Po dziesięciu minutach wjechali do brzozowego zagajnika, stanowiącego równie
nieodłączną część rosyjskiej duszy, co kawior i wódka. Wkrótce zatrzymali się
przed punktem kontrolnym. Umundurowany wartownik z ponurą miną ściskał Kałasznikowa.
John doszedł do wniosku, że pewnie słyszał o zamachu na Gołowkę. Jednak poinformowano
go również, kogo ma przepuścić, bo kiedy sprawdził im paszporty, pokazał, w którą z
wiejskich dróżek mają skręcić.
- Te domy wyglądają nieźle - zauważył Chavez.
- Zbudowali je niemieccy jeńcy - powiedział John. - Iwan nie lubił Niemców, ale
cenił wysoko ich fachowców. Wzniesiono je dla członków Politbiura, na ogół po wojnie.
Jesteśmy na miejscu.
Pomalowany na brązowo drewniany dom przypominał zdaniem Clarka coś pomiędzy
niemiecką chałupą a budynkiem z farmy w Indianie. Wokół spacerowali uzbrojeni
wartownicy. John doszedł do wniosku, że ściągnięto ich z posterunku przy drodze.
Jeden skinął na nich. Dwaj trzymali się z tyłu, gotowi w razie czego przyjść
pierwszemu z odsieczą.
- Ty jesteś Iwan Siergiejewicz Klierk?
- Da - odparł John - A to Chavez, Domingo Stiepanowicz.
- Przechodźcie, oczekują was - powiedział wartownik.
Był piękny wieczór. Słońce pochyliło się już nisko, na niebie pojawiły się
pierwsze gwiazdy. Od zachodu wiał lekki wietrzyk, lecz Clark miał wrażenie, że słyszy w
nim echa wojny.
Grenadierzy pancerni Hansa von Klugego, żołnierze Wehrmachtu w mundurach koloru
feldgrau. Na froncie wschodnim druga wojna światowa od moralnej strony
przypominała gangsterskie porachunki. Walka toczyła się nie tyle między dobrem a złem, lecz
między złym a gorszym. Ich gospodarz postrzegał zapewne historię w inny sposób, a Clark nie
miał zamiaru omawiać tej sprawy.
Gołowko czekał na przeszklonym ganku. Ubrany był swobodnie, dobra koszula, lecz
bez krawata. Nie był wysoki, coś pomiędzy Chavezem a Clarkiem. W inteligentnych
oczach widać było zainteresowanie. Był ciekaw, jaki jest powód tego nagłego spotkania.
- Iwan Siergiejewicz - pozdrowił gościa Gołowko. Uścisnęli sobie ręce i goście
zostali poproszeni do środka. Nie widać było żony gospodarza. Gołowko nalał gościom
wódki, potem pokazał im, gdzie mają usiąść.
- Miałeś dla mnie jakąś wiadomość. - Rozmowa będzie toczyła się po angielsku,
zauważył John.
- Proszę bardzo. - Clark podał wydruk.
- Spasiba. - Siergiej Nikołajewicz usiadł i zaczął czytać.
Zdaniem Johna byłby świetnym pokerzystą. Wyraz twarzy nie zmienił mu się przez
dwie pierwsze strony. Potem podniósł wzrok.
- Kto zdecydował, że mam to zobaczyć? - spytał.
- Prezydent - odparł Clark.
- Wasz Ryan to dobry towarzysz i honorowy człowiek, Wania... - Gołowko urwał na
chwilę. - Widzę, że zwiększyliście możliwości wywiadowcze w Langley.
- To celne spostrzeżenie, ale nie wiem nic na temat źródła tego materiału, panie
przewodniczący - odparł Clark.
- Jest gorący, jak mówiłeś.
- Od początku do końca - przyznał John, patrząc jak gospodarz czyta następną stronę.
- Niech to szlag! - Gołowko okazał w końcu żywsze emocje.
- Tak właśnie sam powiedziałem - włączył się do rozmowy Chavez.
- Są doskonale poinformowani, co mnie wcale nie dziwi. Jestem pewien, że mają
szeroko rozbudowaną siatkę szpiegowską w Rosji - powiedział Gołowko z narastającą
złością w głosie. - Ale tu... tu omawiają normalną agresję.
- Tak to właśnie wygląda - skinął głową Clark
|
WÄ
tki
|