ďťż

Casus Sienkiewicza, o którym Witold Gombrowicz pisał, że był „pierwszorzędnym pisarzem drugorzędnym”, a przy tym „magikiem” i „uwodzicielem” nie jest odosobniony...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Gombrowiczowska formuła, pełna intelektualnych antynomii, przylega poniekąd do dzieła Zygmunta Kaczkowskiego, choć późniejszy współzawodnik Sienkiewicza nigdy nie osiągnął popularności autora Trylogii. W przypadku Murdeliona mamy wszakże do czynienia z powieścią, która zdecydowanie wysuwa się ponad przeciętny poziom beletrystyki polskiej pięćdziesiątych i sześćdziesiątych lat XIX wieku, a także z powieścią, która wytrzymała próbę czasu i do dzisiaj „odsłania” swoim czytelnikom wartości pominięte lub niedostrzeżone przez sztafetę następujących po sobie pokoleń. Ale Murdelio jest ponadto zabytkiem literatury, a więc dziełem, którego percepcję ułatwia znajomość realiów historycznych epoki, czyli gleby macierzystej autora i dzieła. 228 Zygmunta Kaczkowskiego (1825–1896) wydała dawna Ziemia Sanocka. Dawna, ponieważ nazwa ta, historycznymi korzeniami zanurzona w średniowieczu, straciła rację bytu w roku 1772, kiedy – na mocy traktatu rozbiorowego między Rosją, Prusami i Austrią – południowowschodnie ziemie Rzeczypospolitej przeszły pod panowanie austriackie. Królestwo Galicji i Lodomerii, bo takie miano nadano zaborowi, otrzymało nową administrację, złożoną przeważnie z Niemców lub zniemczałych Czechów, która w imieniu Jego Cesarsko- Apostolskiej Mości zaprowadzała tu nowe porządki. Nie przyjmowały się one łatwo. Szlachta, zwłaszcza osiadła w okolicach górskich i podgórskich, gdzieś koło Sanoka, Krosna, Jasła i Leska, trzymała się dawnego obyczaju, ignorując biurokratyczny motłoch. Hrabia Aleksander Fredro, aczkolwiek tytuł hrabiowski zawdzięczał zapobiegliwemu ojcu, z wielkopańską wyniosłością przyrównywał galicyjskich urzędników do „rasy pudlów albo tybetańskich capów”, a wcześniej nieco Franciszek Karpiński w złośliwym wierszyku pouczał: Insza tu rzecz z Krejshauptmanem. Ustąpcie; jedzie przez miasto! Strojny czubno, pętliczasto! Sama Jejmość, pełna sadła, Jakby na raz wołu zjadła, Może ważyć trzy cetnary Prócz ogromnych cyców pary. To trwanie szlachty galicyjskiej przy swoim oznaczało również zastój edukacyjny. Zbawienne skutki działalności Komisji Edukacji Narodowej Galicji już nie objęły, a sarmackie ideały społeczne nadal tkwiły w świadomości szlacheckiego ogółu. Nie dziwi zatem, że w Galicji najdłużej, bo do lat niemal pięćdziesiątych XIX wieku, zachowały się relikty Polski kontuszowej, ze wszystkimi implikacjami tego pojęcia. Ojciec Zygmunta Kaczkowskiego, administrator majątku Fredrów w Cisnej, z humorem uświadamiał swoim gościom, a był wśród nich Wincenty Poi, który słowa te zanotował, status dworu szlacheckiego w Sanockiem roku pańskiego 1846: Sami nie wiecie, gdzie jesteście. Państwo Ciśniańskie graniczy wprawdzie z Austrią, ale do niej nie należy. Płaci jej podatki, aby się nie troszczyło o interesa państwowe, daje rekruta, bo nie chce własnej armii wystawiać, ale zresztą jest niezawisłe i jak tylko podatki płaci i daje rekruta, Niemca nie widzi na oko [...]. Jeśliby się zaś jaki Niemiec pojawił, to ma swoich kowali – a wtedy byłaby to sprawa międzynarodowa. Znawcy epoki zwracają uwagę na inne świadectwa szlacheckiego separatyzmu w Galicji. Według pamiętnikarskiej relacji Seweryna Łusakowskiego legitymowanie się w Sanockiem paszportem austriackim, obowiązującym w całym kraju, uchodziło za gruby nietakt. Okaziciela takiego paszportu traktowano ze wzgardą. Wśród herbowych znacznie później jeszcze trafiali się ludzie, którzy nie uznawali ani rozbiorów Polski, ani uwłaszczenia chłopów! Zygmunt Kaczkowski, którego dzieciństwo i młodość przypada na okres rozbudzenia politycznego Galicji po powstaniu listopadowym, w Moim pamiętniku powiada, że z osobistego doświadczenia zna typy duchowo wykreowane przez wiek XVIII. Do nich niewątpliwie należał „patriarcha Ziemi Sanockiej”, pan Leska, Ksawery Potocki. Opis jego pogrzebu w kwietniu 1844 roku przynosi ciekawy portret zbiorowy szlachty sanockiej
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.