ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Miał barzo złe mnimanie o bia- łych głowach y nie wszytkie uważał za strzemięźliwe. Kiedy zaprosił króla Angliey, aby przybył do Pariża zabawić się nieco, a tamten go wziął za słowo, hnet pożałował tego y nalazł sobie alibi, aby oddalić te odwidziny. , , Ha! do dyaska! ( tak powiedał) nie chcę, aby tu przy- ieżdżał; nalazłby sobie iaką małą frygę, w którey by się zadurzył, y dałaby mu smak zostać tu dłużey y przyieżdżać częściey, niżbych ia sobie tego życzył. Przedsię miał barzo dobre mnimanie o swoiey żenie, która była zacna a cnotliwa: ba też niewola iey było być taką, gdyż, będąc tak podeźrzliwym a zazdrosnym xiążęciem iak mało które, byłby ią hnet wyprawił na tamten świat za inemi. Wżdy kiedy umierał, kazał synowi miłować a czcić swoią matkę, wszelako nie dać się iey rządzić: Nie iżby ( pry) nie była barzo roztropna a strzemięźliwa, ale iż iest więcey Burgundką niż Francuzką. Wey też miłował ią tylko po to, aby mieć z niey potomstwo, zaś kiedy to osiągnął, nie troszczył się więcey o nią. Trzymał ią w zamku w Ambazyey iako zwykłą panią, na barzo lichym wikcie, tak licho ubra- ną iak prosta szlachcianka; y tam ią zamykał z małym dworem, aby się modliła, zaś on cha- dzał się zabawiać y folgować sobie inedy. Możecie zgadnąć, skoro król miał takie mnimanie o białych głowach y rad był o nich źle mówić, iako sobie używał y na nich wszytkie ięzyki na dworze; nie iżby złość miał iaką do nich, iż sobie tak folgowały, ani chciał ie tamować nieco w ich igrach, iako widywałem niektórych: iedno iż iego nawiętsza uciecha było dworować sobie z nich; tak iż te niebożęta, uciśnione takowem brzemieniem osławy, nie mogły barzo często zadrzyć podogonia tak swobodne, iak by pragnęły. A wszelako k. . . ewstwo rozpleniło się sielnie za iego czasu; bowiem król sam barzo pomagał do tego rzemięsła y wspirał w tym 182 szlachtę ze swego dworu; a potem natrząsali się z tego na wyprzódki, bądź to publicznie, bądź sekretnie, y wyścigali się, kto uczyni lepsze opowiastki o ich sprosnościach y ich trzęsionkach ( tak to nazywał) , y ich iurności. Prawda, iż pokrywano imiona co nawiętszych, które zgady- wano ieno przez domyślniki a przymówki; owo mnimam, iż lepszych czasów zażywały niż wiele inych ( wiadomych mi) za panowania nieboszczyka króla, który ie strofował a przygar- niał y karcił sielnie. Oto co słyszałem o tym dobrym królu od niektórych ze starszych. Owo król Karl Ósmy, iego syn, który po nim nastąpił, nie był tego przyrodzenia; bowiem powiedaią o nim, iż to był król nabarziey strzemięźliwy a obyczayny w słowiech, takiego kiedy widziano, y nigdy nie obraził mężczyzny ani niewiasty nalżeyszem słówkiem we świe- cie. Możecie sobie tedy pomyśleć, czy za iego królowania piękne białe głowy ( myślę te, co sobie rade folgowały) nie miały dobrych czasów. Iakoż miłował ie sielnie y sługiwał im chciwie, wierę, nawet za barzo: bowiem, gdy wracał ze swoiey podróży do Neapolu, barzo zwycięski y pełen chwały, zabawiał się tak mocno, służąc im, schlibiaiąc y racząc ie tak szczodrze w Lyionie pięknemi walki z turnieymi, iakie wydał dla ich miłości, iż, nie pomnąc iuż o swoich, których zostawił w swoiem królestwie, dał ich wygubić y miesta, y królestwo, y zamki, które trzymały się ieszcze y wyciągały k niemu ramiona, żądaiąc pomocy. Powiedaią też, iż białe głowy były przyczyną iego śmierzci, którym nazbyt oddaiąc się, ile że był barzo nikłey komplexyey, nadwątlił się a osłabił tak znacznie, iż to mu zgoła ukróciło życie. Król Ludwik Dwunasty był barzo powolny paniom, bowiem, iakom to rzekł inedy, po- zwalał wszytkim komedyantom swoiego królestwa, iak y szkolarzom, y paziom swoiego dworu, czynić uszczypki o każdem, oprócz o królowey, swoiey żenie, y iey paniach y pan- nach, mimo iż tęgi był z niego kompan swoiego czasu y miał się ku białym głowom nie go- rzey inych, podawszy się w tym, nie zasię w złem ięzyku ani w zbytniem zadufaniu w sobie, ani chełpliwości, na xiążęcia Loisa Urlieńskiego, swego dziada: co tamtemu też kosztowało życie, bowiem gdy raz pochełpił się przygłośno na uczcie, na którey był Ian Burgundski, iego krewniak, iż miał we swoim kabinecie portrety co naypięknieyszych białych głów, z któremi sobie folgował, trefunkiem iednego dnia ówże diuk Ian wszedł do kabinetu; owo pirwsza pa- ni, którą uźrzał wyobrażoną na portrecie y która przedstawia się spoźrzeniu iego zwroku, to była iego szlachetna pani małżonka, którą miano w onem czasie za barzo cudną: nazywała się Margareta, cora Alberta Bawarskiego, grabi na Henie y na Zelandyey. Któż owo był zdziwio- ny? Wierę, dobry małżonek: możecie mnimać, iż po cichu wyrzekł sobie: Ha! mam y ia. Wszelako, nie zdradzaiąc oney pchły, która go kąsała dotkliwie, pokrył wszytko y, hoduiąc pomstę, wdał się z nim w sprzeczkę o regencyą a zarząd królestwem; y ubarwiaiąc swoią nie- życzliwość tym przedmiotem, a nie sprawą swoiey żeny, kazał go zamordować u bramy Bar- beckiey pod Pariżem; zasię po śmierzci swoiey pirwszey żeny ( możecie myśleć o truciźnie) , owo gdy krowa zdechła, iako to mówią, poiął w drugie stadło córkę Loisa, trzeciego xiążęcia Burbońskiego. Możebna, iż ieno pogorszył swoią rzecz; bowiem takowe ludzie podległe ro- galstwu daremnie odmieniaią kownatę y iamę, wszędy nayduią ie tak samo. Ów xiążę postąpił w tym barzo roztropnie, iż się pomścił cudzołóstwa nie podaiąc na zgor- szenie siebie ani żeny; co było u niego barzo roztropne udanie. Tak bowiem słyszałem od iednego barzo dzielnego woiownika: iż trzy są rzeczy, których roztropny człek nigdy nie po- winien ogłaszać, ieśli w nich iest obrażony, y powinien zmilczyć przedmiot y radniey wyna- leźć iny, nowy, aby poszukać walki a pomsty, chyba iż rzecz iest tak iawna y oczywista wo- bec wielu, iż nie da się niiak utaić
|
WÄ
tki
|