ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Poleciałeś? No, to leć, ścierwo! I czym prędzej zwalniaj fotelik w Norylsku!
Zawieniagin był zastępcą członka KC, ale teraz nie ma go na liście wyborczej.
- Hej, Zawieniagin! Widziałeś? Nie ma cię na liście! Każdy wygłasza te słowa ze szczerą radością odkrywcy. Może sam Zawieniagin jeszcze o tym nie wie, no to trzeba mu powiedzieć jak najprędzej.
- Zawieniagin, nie ma cię na liście!
Różni tacy łapią go za guzik marynarki:
- No, więc tak, Zawieniagin. Zapamiętaj moje słowa:
nie zagrzejesz miejsca w Norylsku. Zdejmą clę. Mówię
ci, umiem wyczuć pismo nosem.
- W Norylsku? Przecież Już mnie zdjęli.
- Jak to: zdjęli? Już zdjęli? Kiedy zdjęli?
84
- Pięć minut temu.
- No to czemu nic nie mówisz? Piotrze Iwanowiczu, pozwólcie tu do nas. Słyszeliście? Zawieniagin poleciał. A nie mówiłem?
- Było do przewidzenia. Przecież Norylsk to nie żarty. Już sama nazwa zobowiązuje! Tam wymagana jest odpowiedzialność. .. To robota nie dla byle kogo.
- Zawieniagin, i co teraz z tobą? Gdzie pójdziesz?
- Będę zastępcą...
- Czyim? Starszym zastępcą młodszego patafiana?
- Nie. Będę zastępcą ludowego komisarza spraw wewnętrznych. Zastępcą Ławrentija Pawłowicza Berii.
- Awraamij Pawłowiczu, druhu drogi, serdeczne gratulacje! Naprawdę, ze szczerego serca. Nie miałem cienia wątpliwości... Wielcy ludzie rodzą się, że tak powiem, do wielkich czynów... Umiem wyczuć pismo nosem...
I poszło przez salę, przez cały ten tłum delegatów:
Awraamij Pawłowicz idzie w górę! I to jak! Do samego Ławrentija Berii, na zastępcę! To ci dopiero duet! Złota para. I słusznie! Przecież zdarzało się, że towarzysz Berła wypadał na pół godzinki na Kreml z raportem dla towarzysza Stalina, a w tym czasie stanowisko bojowe zostawało w zasadzie bez nadzoru. To było słabe ogniwo. W to ogniwo mogli uderzyć wrogowie! A teraz? Teraz powinni mieć się na baczności! Ławrentij Beria może spokojnie opuszczać mostek, kiedy ster trzyma Zawieniagin! Trudno było o lepszego kandydata. Ależ ten towarzysz Stalin ma nosa. Ma pod sobą miliony ludzi,
a musi wybrać jednego. No i wybrał! Właśnie tego, który został stworzony do tej roboty!
Poruszenie na sali. A raczej w kuluarach. Odbywa się
to tak, jak na lekcji fizyki podczas demonstracji działania sił magnetycznych, kiedy na stole rozsypano garść opiłków i zbliżono magnes. Rrraz! W jednej chwili wszystkie opiłki zwracają się wzdłuż linii pola. To samo zjawisko można demonstrować uczniom na innym przykładzie. Do zatłoczonej sali wchodzi nowy zastępca ludowego komisarza spraw wewnętrznych towarzysz Awraamij Pawłowicz Zawieniagin. R-r-r-a-z! Tysiące towarzyszy w Jednej chwili zwracają się w jego stronę. I suną ku niemu. Z gratulacjami: towarzyszu Zawieniagin, cóż za wspaniała nowina!
XIV
Oficerów śledczych NKWD obejmuje tak zwany przelicznik wysługi lat. Taka taryfa specjalna, jak w okrętach podwodnych. Przepracujesz rok, a zaliczone masz dwa. Przepracujesz dziesięć - wpiszą ci dwadzieścia. Kiedy jesienią 1936 roku Mikołaj Jeżów obejmował funkcję ludowego komisarza spraw wewnętrznych, to nie tylko dal czekistom nowe mundury, nie tylko potroił im pensje,
ale też wprowadził nowy przelicznik wysługi: odtąd każdy rok spędzony w organach liczył się potrójnie. Jak
u kombatantów. Bo czym tak naprawdę różni się śledczy
z Lefortowa od dowódcy liniowego, który pod ostrzałem wroga podrywa swoich ludzi do natarcia? Niczym się nie
różni. Taka sama odpowiedzialność, takie samo ryzyko,
ten sam front - tyle że niewidzialny, bo tajny.
Szkoda, że tym razem nowe prawo nie działa wstecz
l że nie da się tym, którzy do 1937 roku wysłużyli w organach dwadzieścia lat wpisać do akt sześćdziesiąt lat służby. Za to w ciągu dwóch kolejnych lat 1937-1938, każdy czekista zarobi po sześć lat wysługi... Tyle tylko, że...
Że kogo to teraz obchodzi?
Trwa pogrom ekipy Jeżowa. Ludzie znikają jeden po
drugim. Zgarnia się ich nocami. Zgarnia w dni robocze i w święta. Zgarnia w drodze do domu i w drodze do pracy. I w samej pracy. Zgarnia w pociągach, na letniskach, w sklepach, w restauracjach. Zgarnia ubranych. I gołych. Na pływalni. I w łaźni:
- Obywatelu, jesteście aresztowani, pozwólcie z nami! - Przepraszam, czy towarzysz mówi do mnie?
- Gęś wieprzowi nie towarzysz. Ruszaj się, skurwysynu! - Zaraz, chwileczkę, dajcie ml przynajmniej gacie włożyć! W końcu jestem komisarzem bezpieczeństwa trzeciego stopnia!
- Byłym komisarzem. Obejdziesz się bez gaci. Ruszaj się, skurwysynu!
86
Grupy operacyjne formuje się z byłych podwładnych
delikwenta. To najpewniejszy sposób. Nikt tak nie łaknie krwi jak podwładny
|
WÄ
tki
|