ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
A przecież to miało być zadanie oddziału Corfe'a.
248
Wyglądało na to, że zdaniem króla protegowany królowej wdowy może się co najwyżej skompromitować.
Kiedy zabębnił pięścią do drzwi biura kwatermistrza, miał na sobie stary mundur z Aekiru.
Siedziba intendentury Trzeciej Torunnańskiej Armii Polowej mieściła się w nadrzecznych magazynach we wschodniej części miasta. Znajdowało się w nich dosłownie wszystko, czego potrzeba do wyposażenia wojska - od butów, przez pasy, beczki, aż po koła do wozów, ale oddział Corfe'a nie dostał na razie nic. I pułkownik chciał się dowiedzieć dlaczego.
Głównym kwatermistrzem był pułkownik Passifal, siwobrody weteran z drewnianym kołkiem zamiast nogi, którą stracił nad Ostianem w walce z Merdukami, kiedy Corfe'a jeszcze nie było na świecie. Jego biuro było urządzone po spartańsku, niczym klasztorna cela. Papiery leżały na biurku w równych stosach: zamówienia, protokoły z inspekcji, remanenty. Złożoną hierarchię obiegu dokumentów torunnańska armia przejęła od swojego dawnego wroga - Fimbrii.
- Czego? - warknął Passifal. Właśnie coś pisał i nawet nie uniósł głowy znad papierów.
- Jakiś czas temu zgłosiłem zapotrzebowanie na pięćset półpancerzy, pięćset arkebuzów, pięćset szabli i resztę sprzętu, a teraz chciałbym się dowiedzieć, dlaczego nic nie dostałem - wyjaśnił Corfe.
Passifal przestał pisać. Spojrzał na gościa.
- Pułkownik Corfe Cear-Inaf, jak mniemam? Corfe skinął głową.
- Nic na to nie poradzę, synu. Na razie obowiązują mnie ścisłe rozkazy: mogę wydawać sprzęt tylko regularnym torunnań-skim oddziałom. Wiesz przecież, że Martellus dopomina się o zaopatrzenie wału. Ta dzicz, którą ci król przydzielił, to - oficjalnie - oddziały milicji pomocniczej, co oznacza, że armia To-runny nie odpowiada za ich wyposażenie. I tak naciągnąłem przepisy, wydając wam mundury i znajdując kąt w koszarach. Nie zawracaj mi więcej głowy.
Corfe oparł się pięściami o skraj biurka i pochylił nad Passifa-lem.
249
- Jak zatem mam wyposażyć moich ludzi, pułkowniku? Kwatermistrz wzruszył ramionami.
- Oddziały pomocnicze wyposaża zwykle ten, kto je wystawił. Jesteś bogaty?
Corfe parsknął śmiechem.
- Wszystko, co posiadam, mam teraz na sobie. Passifal zmierzył go wzrokiem.
- Te rozdarcia to jeszcze z Aekiru, prawda? Tak słyszałem. -1 z Wału Ormanna.
- Nawąchałeś się prochu... - Passifal podrapał się po brodzie i machnął zirytowany ręką. - Siadajże, na Boga, nie zgrywaj takiego ważniaka.
Corfe przysunął sobie krzesło. Ebro, który stał przy drzwiach, nie ruszył się z miejsca.
- Podobno król sobie z ciebie zażartował. - Passifal uśmiechnął się. - To mu się zdarza. Starucha próbuje go przydusić, więc czasem bryka.
- Królowa wdowa...
- Tak, o niej mówię. Kiedyś była piękną kobietą. No, prawdę mówiąc, dalej jest niczego sobie. Ponoć to czarna magia daje jej młodość. W każdym razie Lofantyr ma dość słuchania, w który nocnik szczać i kiedy. Szykuje ekspedycję karną, która zaprowadzi porządek na południu, taką z prawdziwego zdarzenia: piechota, kawaleria, artyleria... Ale najpierw pośle tam ciebie. Chce udowodnić matce, że nie powinna mu narzucać swoich faworytów.
- Domyślałem się tego - przyznał Corfe. Starał się zachować spokój, ale odruchowo zacisnął pięści.
- No właśnie. Nie mogę wydać ci z magazynu nawet złamanego guzika. Takie mam rozkazy. Dzikusy, którymi dowodzisz, będą musiały walczyć pazurami i zębami. Przykro mi, pułkowniku, ale tak to wygląda.
- Dziękuję za wyjaśnienia - odparł bezbarwnym tonem Corfe. Wstał z krzesła.
- Nie tak szybko! - Passifal złapał go za rękaw. - Dokąd ci tak spieszno? Słyszałem, że służyłeś pod Mogenem.
- Owszem.
250
- To tak jak ja. Byłem kawalerzystą w jednej z jego lotnych brygad w czasach, kiedy sami szukaliśmy Merduków, zamiast czekać, aż podejdą pod mury naszych miast.
- Ja też byłem kawalerzystą. - Corfe trochę się rozluźnił. -Ale kiedy zaczęło się oblężenie, jazda przestała być w Aekirze potrzebna.
- Tak, tak, w rzeczy samej... Stary Mogen zawsze powtarzał, że kawaleria to narzędzie dżentelmena, a artyleria jest dobra dla mechaników. Uwielbialiśmy tego zgryźliwego drania! Był naszym najlepszym dowódcą... - Passifal otaksował Corfe'a wzrokiem. - Wiem, skąd wziąć broń dla twoich ludzi.
- Skąd? Passifal wstał.
- Chodźcie. - Drewniana proteza zadudniła głucho o deski podłogi, kiedy wyszedł zza biurka i wybrał pęk kluczy spośród setek podobnych pęków wiszących na jednej ze ścian. - Nie spodoba się wam to. Sam nie wiem, czy dobrze robię, ale wasi podwładni to barbarzyńcy. Nie sądzę, żeby mieli coś przeciwko temu. Poza tym na razie sprzęt się marnuje i technicznie rzecz biorąc, nie należy do zapasów regularnego wojska...
Zbaranieli Corfe i Ebro wyszli za nim z biura.
Ta część arsenału najbardziej przypominała znajdujący się w centrum Torunny bazar
|
WÄ
tki
|