ďťż

A mógł przecież nie być miły...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Urban, ten cynik, zachował złudzenia. Był błaznem w dworskiej służbie, jak napisze z dumą we wstępie do tomu swoich felietonów z czasu zawieruchy. Nie odstraszała go liberia: proszę bardzo, mógł ją nosić. Mnie interesują bardzo stosunki władza – społeczeństwo, a o statusie komentatora zdarzeń decyduje pan, a nie sługa. Pan ów odbierał mi swoje barwy, kiedy miał liczną a pilniejszą służbę. Dopiero na upadłych, wyludnionych dworach cenić się zaczyna starego wiernego sługę, choćby się spoufalał i nie można było na nim polegać. Tak to sobie stary wierny sługa wyobrażał. Niezbyt trafnie. Nie tylko Urban zachwycał się Generałem prywatnie; robili to prawie wszyscy, którzy go poznali. Taki miły, szarmancki człowiek o doskonałych manierach! Taki (aż wstyd bierze za 133 ------------------------------------------------------------- page 134 własne grzechy) nieskazitelny w życiu osobistym! Jedyną córkę nazywał Guciem, Gustawem, koziołeczkiem, Bibiśki. Taki czuły, taki serdeczny, taki zabawny, taki kulturalny, taki szczu- pły, taki wyprostowany, taki elegancki, taki wykształcony, taki ŁOBUZERSKI! Jako czło- wiek – klasa. Nie było innych takich za komuny. Może na dole, ale na górze, u władzy – nie było. I uczciwy był, taki uczciwy! Długo po utracie władzy kupił córce mieszkanie z pieniędzy za własne pamiętniki, wyobrażacie sobie?! Za swoje pieniądze kupił, za normalną, rynkową cenę! Nie załatwił tego wcześniej, kiedy wystarczyło słowo powiedzieć: czekał, dopóki się nie dorobił. Słyszał ktoś o czymś podobnym? Nikt nie słyszał. Tego nigdy nie było! W życiu Jaruzelskiego, dopóki był u władzy, też nie tak było. Willę na Mokotowie kupił ponoć (a jakże: kupił, nie dostał) za cenę, którą nawet ja wyjęłabym w pięć minut z książeczki PKO. Ale taką cenę mu podano, więc kupił uczciwie. Jak Gomułka swoją willę w Konstanci- nie, Gomułka, któremu szyto garnitury za cząstkę prawdziwej ceny, a on i tak dziwił się bar- dzo, że tak drogo, Gomułka, którego UCZCIWOŚCI tak bardzo ludziom brakowało w osten- tacyjnie złodziejskich czasach Gierka. Generał też był wzorem skromności i ascezy. Żadnych korzyści ze stanowiska! Za to, co ma, zapłacił uczciwie, z własnej pensji. Jeśli chciał kupić pałac, i powiedział swoim, że chce kupić pałac, a swoi znaleźli coś odpowiedniego, a cena wynosiła dziesięć dolarów, to czemu miał SWOIM nie wierzyć? Widać takie są ceny, nie będzie sprawdzać, nie ma czasu. Gomułka i tak dostałby szału, że za drogo! A więc nieskazitelny albo rozkosznie naiwny, wzruszająco naiwny i kryształowo czysty był Generał dla tych, którzy go lubili. Kto go lubił? Ludzie tego samego pokroju, którzy – według Dygata – pasjonują się spor- tem. Łamagi. Jak Górnicki, wykluczony z wojska (a tak by chciał!) z powodu potężnej wady wzroku. Jak Urban, który w mundurze wyglądałby śmiesznie, a zresztą wcale nie chciał, wręcz przeciwnie, migał się jak mógł, krwi dodawał do próbek moczu, znajomych mobilizo- wał, byle nie odsługiwać wojska, a i politykiem (tego to by chciał!) też nie mógłby zostać: Żyd? Niski Żyd z odstającymi uszami? Wybij to sobie z głowy, baranie, jak mówił Frako. A Generał, niczym dobra wróżka, realizował niespełnione, nierealne marzenia. Z wiecz- nego cywila-wbrew-woli, Górnickiego, zrobił pułkownika. Z pełnego kompleksów dziennika- rza, który w najlepszym razie mógłby stać się szarą eminencją w szarych kulisach władzy, podpowiadaczem, podszeptywaczem, ekspertem, autorem przemówień, zrobił polityka. Wiel- kiego, sławnego polityka, zawsze w świetle reflektorów, sławniejszego niż on sam, wypycha- nego na proscenium. Dobra wróżka. Fortuna z rogiem obfitości, czarodziej, Bóg! Jak go nie kochać? W 1981 Jaruzelski zgarnął (dostał od Wielkiego Brata) całą władzę. Był szefem wojska, szefem Partii, szefem rządu. Tak godnie i słodko, tak niewinnie, tak niemal ŁOBUZERSKO wysyłał w teren swoje Wojskowe Grupy Operacyjne, szykował struktury i infrastruktury do Wielkiego Skoku, że zorganizowana opozycja niczego, doprawdy niczego się nie spodziewa- ła! Nie najlepiej to świadczy o przenikliwości opozycji, ale o profesjonalizmie generała – znakomicie. Czasy Gierka, który żył i dawał żyć, kradł i dawał kraść, obławiał się i dawał się obłowić, odeszły w niebyt. Solidarność miała osiem (a może dziesięć?) milionów członków, podczas strajków ogłaszała powszechną abstynencję, urządzała msze polowe i odmawiała litanie. Trzeba było po drugiej stronie kogoś podobnego, tyle że lepszego. I był taki. Naprzeciwko nieskładnie i niegramatycznie gadającego robotnika znalazł się ziemianin z herbem. Naprze- ciwko ojca ósemki legalnych dzieci, bez przerwy oglądającego się za panienkami (zaraz go sfilmowano, ponagrywano, był na niego materiał: nawet podczas nabożnej wizyty u papieża skoczył sobie ponoć Wódz Ludu do rzymskiego burdelu) – wierny mąż z jednym, ale uko- chanym dzieckiem (koziołeczkiem, Gustawem, Bibiśki). Żadnych nałogów nie miał (poza 134 ------------------------------------------------------------- page 135 stanem wojennym, kiedy nerwy zmuszały do palenia – ale nigdy nie zawlókł tej zarazy do domu, nigdy!) czerwony generał, a wódz ludu papierosa albo fajki z ust nie wyjmował. I po- pijał wódz ludu jak wszyscy, podczas gdy Generał – „okazjonalną lampkę wina” od czasu do czasu, nic więcej. Święty człowiek! Zresztą, jeśli nawet ktoś miał coś „na Jaruzelskiego”, to jego ludzie. Nie ma się czym przejmować. No, i Sowieci. Tym można było się przejmować, owszem. Chyba że się było bardzo po- słusznym, a Generał był bardzo posłuszny, jak to w wojsku. Na sto procent, do końca. Nie był tak prostoduszny jak Urban, to na pewno. Niejeden nazywał go – Generała – tchórzem. W odwagę Urbana nie wątpiono
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.