ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Może rzeczywiście ma pan rację powiedziałem wreszcie. Teraz zastanówmy
się nad problemem odprowadzania ścieków.
To na pewno odbywało się za pomocą cienkich rurek. Znaleźliśmy przecież w korycie
potoku resztki kamionkowych kształtek.
Jakiego typu ścieki mogła odprowadzać taka fabryka?
Zużyte oleje, zanieczyszczoną wodę używaną wcześniej do chłodzenia form odlewniczych,
spalone resztki past spawalniczych, szambo... wyliczałem.
Kiwał w zadumie głową.
To wszystko mogło płynąć przez rurki o niewielkiej średnicy zawyrokował
wreszcie. Zajmijmy się teraz poborem mocy. Żeby działać, fabryka potrzebuje prądu.
Słucham propozycji.
Aby odnaleźć miejsce, w którym kable energetyczne znikały pod ziemią, trzeba
poszukać starych słupów wysokiego napięcia powiedziała Zosia. A one doprowadzą
nas prosto na miejsce.
Pokręciłem przecząco głową.
To nic nie da powiedziałem. Takich słupów po prostu nie mogło być. Przygotowują
tu podziemną fabrykę. Wszystko jest ściśle tajne. Wyobrażasz sobie, że przez
górę mogła biec spokojnie linia wysokiego napięcia, w dodatku nagle się urywająca?
Przez górę nie powiedział w zadumie pan Tomasz. Ale przez wieś? Są domy
mieszkalne, to co w tym dziwnego, że biegnie koło nich rząd słupów. A w jakimś miejscu
odchodzi gruby kabel zakopany pod ziemią.
Nadlatuje aliancki samolot i lotnik z czystej złośliwości zrzuca bombę. Wywala
kilka słupów i fabryka staje, bo nie ma prądu zaprotestowałem.
Pan Samochodzik patrzył na mnie dłuższą chwilę w milczeniu.
Powiedziałeś ważną rzecz odezwał się wreszcie. To jasne, że nie mogło być
tu linii wysokiego napięcia. Ani na powierzchni, ani w postaci zakopanych kabli.
To jak zaopatrywali maszyny w prąd? zaprotestowała Zosia.
Ano właśnie. Mieli własne agregaty prądotwórcze.
Więc powinny być gdzieś na powierzchni otwory wentylacyjne służące do usuwania
spalin zauważyłem.
Tak. Wsadzili kostkę trotylu, odpalili lont, dołek w ziemi zasypali i posadzili
w nim drzewko lub krzaczek westchnął. Zresztą nawet gdybyśmy taki zasypany
szybik znaleźli, to z całą pewnością jego średnica uniemożliwiałaby opuszczenie się
na dół.
Zamyśliłem się, a potem kiwnięciem głowy przyznałem mu rację.
Chodźmy spać powiedział szef. A jutro rano ruszysz do ataku na studzienki
u podnóża urwiska.
Niebo było pięknie wygwieżdżone. Z przyjemnością zagrzebałem się w ciepłym śpiworze.
Sen nadciągnął szybko.
100 Rozdział czternasty
BADAM STUDNIE STO LITRÓW KWASY SOLNEGO TAJEMNICZA
RYNNA TOALETA ODPOWIADA OGNIEM PODŁOŚĆ LUDZKA
Wstałem rankiem. Pan Tomasz i Zosia jeszcze spali. Przeszedłem przez łąkę do drogi
i powędrowałem z saperką na ramieniu w stronę skałek. Nieoczekiwanie spostrzegłem
coś interesującego. W krzakach na lewo od traktu stała błękitna budka ze sztucznego
tworzywa, ozdobiona napisem: Toi-Toi, czyli przenośna toaleta.
Przeszedłem przez mokrą trawę. Z bliska spostrzegłem, że drzwiczki spina kłódka.
Poszedłem wzdłuż murku i niebawem dotarłem w pobliże skałek. Na niewielką łąkę
wspinającą się do góry ktoś niedawno wjechał samochodem. Zaciekawiony ruszyłem
przez rosę tropiąc stare koleiny. Trawa w większości podniosła się, ślad mógł mieć kilka
dni. Nieoczekiwanie spostrzegłem nieduży stosik ziarnistego piasku, a obok następny.
Przypomniało mi się, jak będąc nad morzem widziałem w lesie podobne łyse placki
w miejscach, gdzie wandale rozmyli wydmy w poszukiwaniu bursztynu. Rozgarnąłem
miał dłonią i namacałem okrągły w przekroju otwór. Ktoś niedawno wykonał tu
odwiert.
Nasypałem sobie pyłu do torebki foliowej i ruszyłem dalej. Minąłem skałki i pomaszerowałem
wzdłuż rzeczki. Patrzyłem na jej koryto, ale nigdzie nie było widać żadnych
śladów sztucznego jej spiętrzenia. Usiłowałem wydedukować, ile też wody przepływało
nią na godzinę. Ciekła leniwie po kamieniach.
Niewiele tego, jak na zaopatrzenie fabryki zbrojeniowej mruknąłem. Ale na
nieduże laboratorium do wytwarzania broni chemicznej lub bakteriologicznej pewnie
by wystarczyło.
Wreszcie dotarłem do tajemniczej studzienki.
No to chwila prawdy wszedłem w cembrowinę i wbiłem saperkę w ciemną tłustą
glebę. Pięć centymetrów niżej był beton. Studzienka została zalana betonem. Okopałem
cembrowinę do zewnątrz. Tu także spod gleby błysnął lekko błękitny żelbet. Rze-
101
koma studzienka stała na zbrojonej betonowej płycie.
Usłyszałem kroki. Dłoń odruchowo zacisnąłem na tkwiącym w kieszeni pistolecie
gazowym. Szef z Zosią. Widocznie już wstali.
No i co my tu mamy... mruknął Pan Samochodzik spoglądając na efekt moich
wykopalisk.
Beton wyjaśniłem. Proszę zwrócić uwagę, że to w ogóle nie jest studzienka,
tylko krąg cegieł postawiony na betonowym bloku.
Tak... ciekawe. A sąsiednia?
Jeszcze nie sprawdzałem.
Beton po tylu latach nie powinien być specjalnie twardy odezwała się siostrzenica
szefa. Może dałoby się wybić dziurkę w środku studzienki i zobaczyć, co jest
pod spodem?
Niepewnie klepnęła się po dłoni ciężkim łomem.
Tym będziesz kuła tę dziurę przez miesiąc powiedziałem. Ale w plecaku
mam piłę. Ultradźwiękową...
Wyjąłem urządzenie i sprawdziłem stopień naładowania akumulatora.
Starczy?
Nie chciałbym ciąć dłużej niż pięć sekund, bo nie mamy gdzie naładować.
No to niech będzie pięć sekund westchnął szef.
Odsuńcie się na wypadek, gdybym trafił na jakąś hitlerowską niespodziankę.
Odeszli posłusznie za załom góry. Przyłożyłem ostrze do betonu i wyciąłem nieduży
klinowaty klocek. Wyłączyłem urządzenie i wyciągnąłem klocek. Wrócili.
Na głębokości dwudziestu centymetrów nadal beton zameldowałem.
Można? szef wyciągnął rękę po wyciętą próbkę. Obracał klocek w dłoniach.
Są nawet zbrojenia mruknął oglądając rdzawe plamki w miejscu, gdzie piła
przecięła zatopione w betonie stalowe druty.
Są potwierdziłem. Dziwna konstrukcja.
Zosia uderzyła łomem w krawędź otworu. Bez efektu. Uderzyła jeszcze dwa razy silniej.
Nie udało jej się odłupać ani kawałka.
Ojej zdziwiła się. Przecież beton po tylu latach...
Fakt, że wasz blok w Łodzi wzniesiony dwadzieścia lat temu już się rozsypuje jeszcze
o niczym nie świadczy uśmiechnąłem się. Dobrze wykonany beton z wiekiem
twardnieje, by po kilkudziesięciu latach osiągnąć twardość granitu...
Zwróć uwagę na jego kolor dodał pan Tomasz. Jest lekko błękitnawy. Idę
o zakład, że dodano do niego jakąś substancję utwardzającą.
Być może siarczan miedzi powiedziałem w zadumie
|
WÄ
tki
|