ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Obaj przyjaciele pracowali na
tyle sumiennie, że zaliczyli
pierwszy rok studiów, tyle że
ich kryteria sumienności - i
indeksy - diametralnie się
różniły. Przez pierwsze dwa
miesiące letnich wakacji
odbywali praktyki w banku
Charlesa Lestera w Nowym Jorku;
Lester już dawno temu przestał
bronić Williamowi dostępu do
swojego królestwa. Kiedy
nadeszły upalne dni sierpnia,
większość czasu spędzali
rozbijając się "Daisy" po Nowej
Anglii, pływali żaglówką na
Charles River z coraz to nowymi
dziewczynami i uczęszczali na
wszystkie kilkudniowe przyjęcia
w wiejskich rezydencjach, na
jakie tylko udało im się
wprosić. Nie wiadomo, kiedy
stali się popularnymi
osobistościami życia
uniwersyteckiego, znanymi
wtajemniczonym jako Mędrzec i
Atleta. Wśród socjety
bostońskiej panowało
przekonanie, że dziewczyna,
która poślubi Williama Kane'a
albo Matthew Lestera, będzie
miała zapewnioną przyszłość, ale
jak tylko pełne nadziei matki
pojawiały się ze swoimi
różanolicymi pociechami,
dostawały bezceremonialną
odprawę od babki Kane i babki
Cabot.
18 kwietnia 1928 roku William
ukończył dwudziesty pierwszy rok
życia i wziął udział w ostatnim
spotkaniu powierników jego
majątku. Alan Lloyd i Tony
Simmons przygotowali wszystkie
niezbędne dokumenty do podpisu.
- No cóż, Williamie -
powiedziała Milly Preston takim
tonem, jakby wreszcie zdjęto z
niej wielkie brzemię
odpowiedzialności. - Jestem
pewna, że będziesz sobie radził
nie gorzej od nas.
- Mam nadzieję, proszę pani.
Gdybym jednak chciał kiedyś
stracić pół miliona z dnia na
dzień, będę wiedział, do kogo
się zwrócić.
Milly Preston zaczerwieniła
się jak piwonia, ale nie
powiedziała ani słowa.
Majątek miał obecnie wartość
ponad dwudziestu ośmiu milionów
dolarów i William dokładnie
wiedział, jak nim zadysponuje,
jednak niezależnie od tego
postanowił na własną rękę
zarobić milion dolarów przed
ukończeniem studiów. Nie było to
dużo w porównaniu z
odziedziczoną fortuną, ale to
całe bogactwo nie było dla niego
tak ważne jak saldo na jego
osobistym koncie w banku
Lestera.
Tego lata babki, które
obawiały się nowej inwazji
drapieżnych panienek, wyprawiły
Williama razem z Matthew w
podróż do Europy, która okazała
się dla obu pasmem sukcesów.
Matthew, przezwyciężając
wszelkie bariery językowe,
znajdywał sobie dziewczynę w
każdej ważniejszej stolicy
europejskiej - miłość, tłumaczył
Williamowi, nie zna granic.
Williamowi udało się poznać
dyrektorów większości głównych
banków europejskich - pieniądz,
zapewniał przyjaciela, też sobie
drwi z granic. Od Londynu po
Berlin i Rzym obaj młodzi ludzie
zostawili za sobą łańcuszek
złamanych serc i gromadkę
zadziwionych bankierów. Kiedy
powrócili do Harvardu, już na
ostatni rok, z ochotą zabrali
się do nauki.
Ciężkiej zimy 1927 roku umarła
babka Kane dożywszy
osiemdziesięciu pięciu lat i
William płakał pierwszy raz od
śmierci matki.
- Daj spokój - powiedział
wreszcie Matthew, który przez
kilka dni cierpliwie znosił
smutek Williama. - Dość sobie
użyła i czekała długo, aby się
dowiedzieć, czy Pan Bóg to Cabot
czy Lowell.
Williamowi brak było trafnych
uwag babki, które niewiele sobie
cenił, gdy żyła. Za to wyprawił
jej taki pogrzeb, w którym sama
z dumą wzięłaby udział.
Wprawdzie dystyngowana dama
została przywieziona na cmentarz
karawanem, którym był czarny
Packard ("jeden z tych
nowomodnych wymysłów - po moim
trupie!", choć okazało się, że
nie "po", ale "z"), ale tylko ów
niewydarzony środek transportu
wzbudziłby jej zastrzeżenia co
do sposobu uroczystego
wyprawienia jej przez Williama w
zaświaty. Śmierć babki sprawiła,
że William na ostatnim roku
studiów jeszcze bardziej niż
zwykle przykładał się do nauki.
Postanowił dla uczczenia pamięci
babki zdobyć najwyższą nagrodę
matematyczną. Babka Cabot zmarła
po około sześciu miesiącach,
prawdopodobnie, jak podejrzewał
William, z braku odpowiedniego
towarzystwa.
W lutym 1928 roku Williamowi
złożył wizytę prezes Towarzystwa
Dyskusyjnego. W przyszłym
tygodniu miało się odbyć
uroczyste zebranie poświęcone
dyskusji na temat "Przyszłość
Ameryki: socjalizm czy
kapitalizm?" i Williama
naturalnie poproszono, aby
reprezentował racje kapitalizmu.
- A co by się stało, gdybym
chciał wystąpić wyłącznie w
imieniu uciskanych mas? - spytał
zaskoczonego prezesa William,
trochę poirytowany, że
przypisuje mu się takie a nie
inne poglądy wyłącznie dlatego,
że odziedziczył słynne nazwisko
i doskonale prosperujący bank.
- Hm, muszę powiedzieć, że się
nam wydawało, że wolałbyś...
ee...
- Tak, wolałbym. Przyjmuję
zaproszenie. Rozumiem, że
zostawiacie mi wybór partnera?
- Oczywiście.
- Wobec tego wybieram Matthew
Lestera. Czy mogę wiedzieć,
jakich będziemy mieli
przeciwników?
- Dowiecie się o tym dopiero
na dzień przed dyskusją, kiedy
na dziedzińcu zostaną wywieszone
afisze.
W ciągu następnego miesiąca
Matthew i William zamiast
codziennych, prowadzonych przy
śniadaniu polemik na temat
lewicowych i prawicowych gazet i
nocnych rozmów o sensie życia,
odbywali narady strategiczne
przed dyskusją, którą zaczęto na
uniwersytecie nazywać "Wielką
Debatą". William zdecydował, że
zapoczątkuje ją Matthew.
W miarę zbliżania się owego
brzemiennego wydarzeniami dnia
okazywało się, że na spotkanie
stawi się nie tylko większość
politycznie rozbudzonych
studentów, ale również
profesorowie, a nawet pewne
znakomitości z Bostonu i
Cambridge. Rankiem, w przeddzień
debaty, dwaj przyjaciele poszli
się dowiedzieć, kim będą ich
przeciwnicy.
- Lland Crosby i Thaddeus
Cohen. Czy któreś z tych nazwisk
coś ci mówi, Williamie? Crosby
musi być jednym z tych Crosbych
z Filadelfii, nie sądzisz?
- Oczywiście, że tak. To ten
"Czerwony Maniak z Rittenhouse
Square", jak celnie ochrzciła go
jego własna ciotka. Najbardziej
wygadany rewolucjonista na całym
uniwersytecie. Jest nadziany i
całą forsę wydaje na różne
radykalne kampanie
|
WÄ
tki
|